PeZet PeZet
422
BLOG

Wojciech Wencel "Legła Warszawa" - analiza i kontratak.

PeZet PeZet Kultura Obserwuj notkę 2

Niestety stało się dokładnie tak jak przewidywałem. Od wydarzeń w Wilnie (mecz piłkarski Vetra – Legia, zakończony skandalem) minęło 10 dni. Warszawski klub został ukarany przez Europejską Federację Piłkarską, a w mediach odbywa się wzruszający spektakl pt. „Jak dokopać sympatykom stołecznego klubu, i wyleczyć się z kompleksów”. Zamierzam, w swoich dwóch najbliższych tekstach, skomentować dwa artykuły, które pojawiły się po meczu w Wilnie, w „Gazecie Wyborczej” i „Wprost”.

Jako, ze sam do Wilna się udałem (łącznie tysiąc kilometrów i ponad 40 godzin bez snu) i mecz oraz „pozaboiskowe” zajścia widziałem, uważam, że mogą zabrać w tego typu temacie głos.

Dziś chciałbym przedstawić moją analizę artykułu autorstwa Wojciecha Wencela pt. „Legła Warszawa” (Wprost nr 29. 2007), podtytuł jest jeszcze mocniejszy, mianowicie „Raz sierpem, raz młotem stołeczną hołotę”. Może jestem ignorantem, człowiekiem ciemnym i niewykształconym ale nigdy wcześniej o tym dziennikarzu (poecie ?) nie słyszałem.

Zastanawiałem się jaki styl analizy przyjąć. Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie cytować autora, a następnie, na bieżąco, komentować. Mam nadzieje, że dzięki temu moja notka będzie przejrzysta. 

Wencel: „Chuligani Legii mają z czego być dumni. Pojechali do miasta swoich dziadków i pokazali, na czym polega nowoczesna tożsamość europejska.” 

Pierwsze co się rzuca w oczy to generalizacja jakiej dokonał autor. Do Wilna, na mecz z Warszawy, pojechało 2-3 tysiące ludzi. Czy każdy z nich jest chuliganem ? Wychodzi na to, że ja też nim jestem. Cóż, patrząc w lustro, stwierdzam, że nie wyglądam zbyt groźnie. Do takich tekstów i manipulacji jestem jednak przyzwyczajony, wiec kilkusekundowe wzburzenie szybko minęło. Druga część zdania jest również interesująca. Nie bardzo wiem, co ma na myśli autor. Rozumiem, ze posługuje się ironią, toteż postanowiłem podnieść rękawicę. Tak, chuligani Legii (maksymalnie 500 osób, a nie 3 tysiące jakby chciał (?) dziennikarz) pokazali, na czym polega nowoczesna tożsamość europejska. Tak samo jak kibice włoskiego Interu Mediolan, którzy przerwali rok temu mecz w Lidze Mistrzów, tak samo jak kibice holenderskiego Feyeenordu Rottardam, którzy przerwali mecz Pucharze UEFA w tym sezonie, tak samo jak kibice angielskiego Manchesteru United, którzy to zaś rozrabiali w Rzymie na meczu z klubem AS Roma. Panie Wojciechu to nie Polacy wymyślili chuligaństwo, to nie w Polsce jest ono największym problemem i wreszcie nie ma w tym zjawisko nic nowoczesnego (zaczęło się 30 lat temu i dalej świat nie potrafi sobie z tym, niestety, poradzić).

Dalsza część tekstu to już same inwektywy w stronę mojego klubu i jego kibiców (swoją drogą, to dalej generalizacja, jaka jest moja albo klubu wina, w tym, ze ktoś w szaliku Legii postanowił tłuc się z policją?). I tu pan Wencel po prostu przesadził.

Wencel: „Co innego kibole stołecznego klubu, którzy od lat cierpią na schizofrenię. Fakt, że jeżdżą na mecze po to, by się upijać, wywoływać burdy i zaliczać panienki (...).”

Kolejna generalizacja. Każdy kto jeździ na mecze Legii jest kibolem, który ma schizofrenię, marzy wyłącznie o upiciu się, wywołaniu burdy i zaliczeniu panienki. Dziękuję za obelgi, tak samo jak dziękuję Bogu, ze wcześniej o panu Wencelu nie słyszałem, faktycznie nie było warto.

Wencel: „Stosując ulubioną inwektywę warszawki, można stwierdzić, że okazali się [kibice – dop. PZ] burakami” ; „Kij im [kibicom – dop. PZ] w oko”

Sprawdziłem o co chodzi z tą „warszawką”. Jest takie miasto na północy Mazowsza, ale nijak mi nie pasuje do tego zdania. Musi więc chodzić o coś innego. W każdym razie dla mnie burackimi tekstami są określenia w stylu „kij im w oko” i tyle w tej kwestii.

Warto dorzucić jeszcze jakieś niesprecyzowane komentarze pana Wencela na temat Romana Dmowskiego i tzw. „mieczyka Chrobrego”. Ot, dziennikarz uznał, że bliżej kibicom Legii własne do tego męża stanu, a nie do Piłsudskiego, nie rozumiem dlaczego, i że pewnie wszyscy kibole mieli symbole OW wpięte w koszulki. Tego, też nie rozumiem. Nie wiem co jest złego w „mieczykach Chrobrego”. Przy okazji dementuję jakoby, te „wpinki” mieli chuligani z murawy. I proszę pana Wencela by pisał o Powstaniu Warszawskim z szacunkiem, tzn. wielką literą. Dziwne, że poeta, a więc człowiek emocjonalnie dojrzały popełnia takie błędy.

Na samym końcu pan poeta dorzuca jeszcze, że Legia Warszawa to „macierzysty klub Ludowego Wojska Polskiego”. I w tym momencie go rozgryzłem. Takie teksty słyszy się tylko od kibiców innych drużyn piłkarskich. Wszak tylko oni, na własny użytek lubią nie zauważać faktu, ze LWP powstało w czasie drugiej wojny światowej, a Legia w 1916 roku. Jeśli mówić w ogóle w przypadku „Wojskowych” o jakiejś macierzy, to jest to Wołyń i Legiony.

Wencel kończy swój artykuł stwierdzeniem, że tekst „Raz sierpem raz młotem stołeczną hołotę” jest „myślą” słuszną. Pomyślałem, że to drugi sygnał, że dziennikarz kibicuje jakiemuś klubowi i mojej Legii nie lubi za „stołeczność” i sukcesy sportowe.

Zrobiłem małe śledztwo i okazało się, że Wojciech Wencel to kibic Arki Gdynia. Cóż za zaskoczenie. Podobno na „Śledzi” chodzi 23 lata. W tym czasie jego klub pałętał się po 2-3 lidze, czasem wchodząc do pierwszej, tymczasem Legia grała tylko w lidze 1 często zdobywając laury. Możliwe, że stad ten stosunek pana Wencela do warszawskiego klubu. Co ciekawe, kibice Arki przyjaźnią się z kibicami.... Polonii Warszawa, co jeszcze bardziej obrazuje, że pan Wojciech prawdopodobnie Legii po prostu nie znosi.

W Internecie znalazłem kilka ciekawych wypowiedzi Wencela. Oto one:

Są tacy, którym hasło „Arka Gdynia” kojarzy się tylko z „ustawkami” chuliganów. A ponieważ nie mają pojęcia o zasadach panujących w tym środowisku, wymyślają kibicom od zwierząt i boją się iść na stadion, jakby sądzili, że szalikowcy stłuką im okulary i wytrącą z ręki książkę wypożyczoną wcześniej z biblioteki. A przecież także w tym świecie obowiązuje etyka odwagi, lojalności i honoru. Chuligani z zasady walczą między sobą, nie angażując postronnych widzów, i robią to zazwyczaj poza stadionem, używając gołych pięści, a nie siekier i noży, jak to sobie wyobrażają futbolowi ignoranci. 

Oczywiście, zdarzają się odstępstwa od tych reguł, ale ci, którzy się ich dopuszczają, są w środowisku natychmiast skazywani na banicję. Kiedy 30 marca 2003 roku we Wrocławiu fanatycy Śląska przy użyciu „sprzętu” zamordowali młodego kibica Arki, z kondolencjami i wyrazami wsparcia dla żółto-niebieskich pospieszyli chuligani niemal wszystkich polskich klubów, w tym Teddy Boys’95 – najbardziej radykalna grupa kibiców znienawidzonej w Gdyni Legii Warszawa.

„Człowiek wolny, intelektualista, pisarz i poeta naprawdę wolny, który chce być wolny, będzie do końca tego świata miał coś z chuligana” – napisał kiedyś Andrzej Bobkowski w liście do Jerzego Giedroycia. Choć sam – z racji wieku, kondycji i ogólnej niechęci do wymiany fizycznych argumentów – nie biorę udziału w „ustawkach”, mam głęboki szacunek dla stadionowych straceńców, którzy aktywnie bronią klubowych barw. Bo wiem, że podobnie jak ja chcą oni być wolni, żyć pełnią życia, robić rzeczy trudne i niepopularne w kulturze „miękkich wartości”. Kto wie? Może te słowa staną się także swoistym memento dla piłkarzy Arki, którzy właśnie wychodzą na pierwszoligowe boiska walczyć o utrzymanie. Niech nie wychodzą zarabiać pieniędzy, niech wychodzą realizować nasze marzenia: bić się, zwyciężać i wstawać po porażkach. Niech nawet w meczu na remis walczą o zwycięstwo, bo taka zawsze była Arka i tego oczekują od niej kibice. „Arka to jest potęga! Arka najlepsza jest! Arka to chuligani! Arka MZKS!”.”

                                                                                „Fronda” nr 39. 2006.

 

Moim zdaniem pierwszy fragment, który podkreśliłem to czysta gloryfikacja chuligaństwa, drugi pokazuje stosunek Wencela do Legii, a trzeci znów do kiboli, tyle, że Arki.

Następnie, fragment wywiadu pana Wencela dla „Dziennika” z 13 stycznia 2007 roku:

„Dziennik”: Mówi się, że chuligani z Arki są najgorsi w Polsce.
Wencel: To jest jakieś demonizowanie ich zachowań. Ostatnio to Legia szarpała płotami, rozerwała siatkę i wpadła na boisko. Nie widziałem, żeby nasi się tak zachowywali.

Odnoszę wrażenie, że dla pana Wojciecha dzień bez uderzenia w Legię jest dniem straconym.  „Dziennik”: Jeździ pan na mecze rozgrywane poza Gdynią?
Wencel:
Rzadko. Ostatnio byłem na Legii. Dla moich przyjaciół to był pierwszy mecz w życiu.

Zaskoczenie. Czyli pan Wojciech również „jeździ na mecze po to by się upijać, wywoływać burdy i zaliczać panienki”? Tego się nie spodziewałem.   

„Dziennik”: Lubi pan oficjalne hymny klubowe?


Wencel: Twórczość ludyczna to ważna część tego kibicowskiego mitu, ale ja wolę naturalne, nawet wulgarne piosenki, które jednak oddają emocje w sposób dokładny, a nie uładzony. Kiedyś skomponowano oficjalna piosenkę dla Arki i tam szło jakoś tak: kibicuje drużynie pan kierownik i stróż. To tekst jak z elementarza dla dzieci. ”Dziennik”: Przeklina pan na stadionie?
Wencel: Zdarza mi się. Czasem emocje mnie poniosą. Stadion, to taki wentyl bezpieczeństwa dla wielu różnych ludzi.
Znam profesora teatrologii z Uniwersytetu Gdańskiego, to bardzo kulturalny człowiek, a spotykam go na Arce. Kibicowanie współgra z moją postawą jako publicysty. Andrzej Bobkowski pisał, że każdy pisarz musi mieć w sobie coś z chuligana. Chodzenie na Arkę nauczyło mnie braku szacunku do niektórych świętych krów naszej kultury. Oczywiście metaforyzuję tę zależność. Nie przenoszę obyczajów ze stadionu do świata kultury.

 

Komentuję tylko ostatnie zdanie. Czy aby na pewno pan nie przenosi tej „wulgarności” i nienawiści do Legii, ze stadionów do swoich artykułów ? Na temat reszty nie muszę się wypowiadać. Co ciekawe, zdaniem Wencela to „kibice Legii mają schizofrenię”.

I na koniec prawdziwa perełka. Pan Wencel na swoim blogu, ironicznie stosuje wobec siebie pewną generalizację (stara się wykazać, ze generalizowanie to głupota – ciekawe prawda?).

 

„Teraz, kiedy Arka Gdynia została zawieszona, będzie można wreszcie rozegrać sprawiedliwe rozgrywki piłkarskie.

 

Tak, co najmniej od 25 lat jestem kibicem Arki Gdynia. Co to oznacza?

A) jestem skorumpowany, niejeden raz strzygł mnie Fryzjer, a w II lidze biegałem za arbitrami, pytając: „Panie sędzio, to kiedy ten karny?”,
B) jestem członkiem organizacji przestępczej, mówiąc po ludzku: mafii; płacąc za karnety, sponsorowałem korupcję w polskim futbolu; jestem ogolony na łyso, wyłudzam łapówki od właścicieli trójmiejskich dyskotek, sprzedaję narkotyki i jeżdżę samochodem ferrari (mimo braku prawa jazdy),
C) choć prezes klubu Jacek M. jest oskarżony o kupienie kilkudziesięciu spotkań, popieram napis na koszulkach piłkarzy „Jacek, jesteśmy z tobą”; oznacza to, że wiedziałem o korupcyjnym procederze w Arce, a jednocześnie nie zrobiłem nic, żeby go powstrzymać.

Niniejszym przyznaję się do winy i proszę o wymierzenie mi surowej kary. A członkom Wydziału Dyscypliny PZPN gratuluję przemyślanej decyzji. Teraz, kiedy Arka Gdynia została zawieszona, będzie można wreszcie rozegrać sprawiedliwe rozgrywki piłkarskie. Orange Ekstraklasa stanie się ligą na miarę Premiership.
Bo przecież oprócz Arki nikt nie kupował meczów. Tylko ci gdyńscy bandyci kpili sobie z kibiców, bukmacherów i stacji telewizyjnych. A na czele piłkarskiego gangu stałem ja: poeta corruptus.”

Hipokryzja autora jest rozbrajająca. Do znienawidzonej Legii można stosować generalizowanie, bo jest ona macierzystym klubem LWP, a każdy jej kibic pije, gwałci i niszczy. Natomiast, gdy idzie o ukochaną Arkę, to generalizowanie jest idiotyczne, chuligaństwo ma swoje dobre strony, wręcz każdy poeta powinien mieć coś z chuligana, a jeżdżenie na mecze Arki jest Wersalem.

 

Zastanawia mnie tylko, co tacy ludzie robią we „Wprost”. Odnoszę wrażenie, że tygodnik ten zaczyna mieć większe problemy z kadrami niż PiS.

 

Pozdrawiam.

 

 

                                                      * * *

 

 

P.S. Tekst ten miał pokazać co dziennikarz jest w stanie zrobić, żeby dokopać znienawidzonemu klubowi. Wygląda na to, ze pan Wencel jest w stanie złamać wszystkie swoje zasady (nie generalizowanie itd.), tylko po to by dołożyć tej „komunistycznej” Legii. Odnoszę, też wrażenie, że cieszy się on z klęski wizerunku Legii (która miała miejsce w Wilnie) i z chęcią mizerykordią dobiłby warszawski klub. Z czego to wszystko wynika ? Zapewne z tego, że jego ukochana Areczka co przyjedzie „na Legię” to przegrywa z kretesem. Można to zrozumieć, ale żeby dawać temu człowiekowi możliwość pisania we „Wprost”. Zadziwiające.

 

P.S2. Żeby nie było żadnych wątpliwości: to co się stało w Wilnie to wielki skandal i czarny dzień w historii Legii. Absolutna kompromitacja. Ale to wszystko nie upoważnia Wencela, ani nikogo innego do pisania kłamliwych rzeczy o WSZYSTKICH kibicach Legii i o Jej wielkiej historii.

PeZet
O mnie PeZet

"Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ludzie, którzy przeszli przez ruch kibicowski, są dziś jacyś normalniejsi. Niewolne od patologii kibicowanie wpajało jednocześnie wartości, których nie uczyło ani chore państwo, ani serwujące głupkowatą popkulturę media. Szkoła, uczelnia? Cóż, dawała mniejszą lub większą wiedzę. Ale nader często wychowywała karierowiczów i konformistów. Kibicowanie nie dawało kasy, zmuszało do zdzierania gardła i całodziennego tłuczenia się pociągami, by dojechać na mecz na drugim końcu Polski. Uczyło przy tej okazji bezinteresownej przyjaźni, patriotyzmu, miłości do lokalnej wspólnoty, nonkonformizmu - wobec tych, co chcą nam coś dla własnej korzyści narzucać, odwagi, fantazji czy choćby poczucia humoru." Niezależna Gazeta Polska. Liczba odwiedzin od 23 października 2007 roku: Dziękuję.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura