piana piana
68
BLOG

Śmierć? Jakie to śmieszne!

piana piana Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Jak było do przewidzenia, młodzi (choć niekoniecznie), wykształceni (ale nie zawsze) i z wielkich miast (i nie tylko) odreagowują tydzień traumy narodowej. Krążą sms-y z dowcipami o „zimnym Lechu”, na rodzinnych imprezach to główny temat do żartów i w ogóle śmiech na całego. Dowcipy są tak zabawne, że normalnie klękajcie narody, ale wiadomo – jak pada słowo Kaczyński, to musi być śmiesznie – pieski Pawłowa nie znają innej reakcji. Przepraszam, ale „dowcipy” o „zimnym Lechu” mnie nie śmieszą zupełnie. Nawet dzięki nim zerwałem znajomość z jednym delikwentem, który mi coś takiego wysłał. Na moją uwagę, że nie jest to ani śmieszne, ani mądre (oczywiście w dosadniejszej formie) usłyszałem, że nie znam się na żartach i nie mam poczucia humoru. Nie wiem, czy je mam (nikt nie jest sędzią we własnej sprawie), ale wiem na pewno, że mam jednego znajomego mniej. C’est la vie – jak mawiają Żabojady.

Można by zapytać jednego delikwenta z drugim, co by powiedział, gdyby ktoś się z niego nabijał, bo kilka tygodni wcześniej umarli mu rodzice, rodzeństwo, czy też dziecko. To przecież takie śmieszne, co nie? Normalnie boki zrywać.

Ze śmierci nie potrafię żartować i nie chcę. Misterium przechodzenia na lepszy ze światów to niewyjaśniona zagadka. Odpychamy od siebie myśl o śmierci, boimy się tego. Dlatego też zakazuje się używania słowa „morderstwo dzieci nienarodzonych”, bo przecież „nie można mówić tak ostro”. Nie można i już. Dlaczego? Z takich samych powodów dlaczego w TVN nie ma serialu o starszych, samotnych i schorowanych ludziach z małych miejscowościach. Śmierć nie jest trend-dżezi-kul. Nie jest nawet komercyjna, bo nieboszczyk nie kupi już nic więcej.

Moim zdaniem jest jeszcze jeden bardzo ważny powód. Otóż po śmierci staniemy przed Sądem, gdzie będziemy musieli zdać relację z całego swojego życia, z tego co zrobiliśmy dobrego i złego. Może o to się rozchodzi? Współczesne „tryndy” idą w kierunku ubezwłasnowolniania ludzi, zabierania z nich odpowiedzialności za własne życie, robienia z nich nowoczesnych niewolników, oczywiście ku ich ogólnej uciesze. W końcu ilu ludzi oddałoby duszę za namiastkę szczęścia (w poprzedniej epoce to były „telewizor, meble, mały Fiat”)? Myślę, że całe mnóstwo. Tymczasem na Sądzie nie będzie wymigiwania, że „szef mi kazał”, bo „miałem kochankę na utrzymaniu” czy też „przecież nie mogłem już wrócić do malowania kominów”. Karty na stół. Zero ściemy (jak mawia młodzież).

Zatem nigdy więcej Memento Mori. Usuwając tą maksymę ze świadomości pozbawiamy się wentylu bezpieczeństwa. Świadomość potężnego kaca na drugi dzień nieraz hamuje nadmierną konsumpcje trunków wyskokowych, a dodatkowo zmniejsza ilość idiotycznych rzeczy, do których człowiek jest zdolny w trakcie upojenia. W sumie same zalety – mniejszy kac i zero głupstw. Podobnie jest w życiu – pamiętając o zdaniu relacji ze własnych czynów postępujemy rozważniej. Niegrzeczny, samolubny dzieciak, który jest w nas, siedzi cicho w kącie. Tylko że takimi jednostkami trudniej się manipuluje i to kolejny argument do listy poprzednich. Przeklęte koło się domyka.

Gdy myślę o tym, przypomina mi się sytuację sprzed kilku lat, kiedy to w całej Europie panowały gigantyczne upały. Wówczas to kostnice w południowej Francji były przepełnionymi do granic możliwości, gdyż dzieci nie chciały przerywać sobie urlopu, aby pochować zmarłych rodziców. Według współczesnych standardów mieli rację – mamy urlop, więc musi być przyjemnie, a tu wredny staruch nie uszanował świętości i wykitował w najmniej odpowiednim momencie. No to teraz musi poczekać – nic gorszego już mu się nie stanie.

To wszystko pokazuje nam, iż kolejna z wizji z „Nowego wspaniałego świata” ma szanse się ziścić. Jest tam informacja o tym, że dzieciaków obowiązkowo muszę spędzać sporo czasu w szpitalu z umierającymi, gdzie ponoć najlepsze są zabawki, aby mogły uznać śmierć za rzecz zwykłą, jako proces biologiczny, a nie żadne tam przeżycie mistyczne. W „451 Farenheita” trupy są zabierane natychmiast i od razu spalane bez śladu, bo pogrzeb czy nagrobek mogą wywołać zadumę, melancholię, pytania o sens…. A tu nie ma na nie miejsca. Ideałem jest przecież „być fri, mieć fan i parę złotych”.

Ciekaw jestem, czy propagatorzy eutanazji i aborcji chcą skończyć podobnie? Czy dzieci, które nie miały czasu pochować rodziców też będą czekać w nieskończoność licząc na pożegnanie przed śmiercią? Czy aborterzy i ich przydupasy będą chcieli być traktowani w chwili umierania jak człowiek czy jak rzecz zbędną na drodze do szczęścia, skoro oni uważali nienarodzone dziecko jedynie za bezosobowy „płód”? Co poczują opowiadacze dowcipów o „Zimnym Lechu”, gdy usłyszą po śmierci własnego ojca tekst „Stary ci umarł? Ale jaja, hehehe”? Nikomu źle nie życzę, ale skoro kucharz je własne dania, a inżynier jeździ po zaprojektowanych przez siebie mostach…

piana
O mnie piana

Gryziklawiaturek. Syn Mariana. Wiekowo w kategorii "stary grzyb". W młodości przebył chorą (dziś mówimy toksyczną) fascynację Misiem Uszatkiem, skutkiem czego do dziś zostało odstające ucho. Zwolennik teorii mówiącej, iż państwo polskie już nie istnieje. Mieszka na planecie Ziemia i jest do niej bardzo przywiązany siłą grawitacji. Wcześniejsze doświadczenia artystyczne ma już za sobą. Polityczne też. Uwielbia podróże do krainy absurdu. Nazwa bloga zaczerpnięta oczywiście z najlepszego utworu zespołu Papa Dance. Chwile ulotne łapie na twitterze jako @piana_pl. Przedruki dozwolone (a nawet mile widziane) wraz z podaniem autora i źródła (linku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości