Pikawa Serca Pikawa Serca
43
BLOG

Dziennikarze a polityka

Pikawa Serca Pikawa Serca Polityka Obserwuj notkę 3

7 istotnych kwestii i 7 wstępnych odpowiedzi (w związku z Ortegą y Gassetem, a i bez związku): 

1. Czy można komentować polską politykę, nie czytając polskich gazet i nie ogladając telewizji? Czy można żyć bez polskich mediów? Dla osób mieszkających poza Polską to zadanie wydaje się stosunkowo łatwe, ale dla osób mieszkających nad Wisłą? Czy są ludzie w Polsce potrafiący żyć bez polskich mediów?  

Nie uważam, by warto było kupować polskie gazety i ich nie kupuję. Tygodniki? Ha, tylko który jest wart czytania? Miesięczniki, kwartalniki, szkoda czasu, jeszcze gorzej - tam już zasiadają intelektualiści najwyższej próby: skrzydeł dodają im ich własne myśli, nawet nie Red Bull. Niedoścignieni, jak redakcja „Krytyki Politycznej”, czerwony Olimp. Poza tym to, co jest w miesięcznikach jest już którymś trawieniem tego, co dawno strawiły media wzdłuż i wszerz (por. pkt 5). Nabywam więc prasę tylko taką i tylko wtedy, gdy dołącza porządne gadżety. Wiem, że nikt przy takiej wiązanej sprzedaży nie wymaga ode mnie czytania tego, co opublikowane (papier więc ciskam do spalenia), a ja jestem zadowolony, że mam jakiś przyzwoity film. 

2. Ale po co coś komentować? I dla kogo? 

Nie ma chyba sensu komentowanie w sytuacji, gdy co druga piśmienna osoba zasiadająca przy komputerze nadaje sobie kompetencje do komentowania. Cyberman masowy nie czyta już dziś niczego poza tekstem, który sam wytworzył. Komentowanie dla tych, co są dociekliwi też wydaje się zajęciem jałowym, bo czy można powiedzieć coś nowego? Inteligencja postkomunistyczna lubuje się w dyskusjach dla samego dyskutowania. A im mniej konkluzji tym lepiej. A im częściej zostaje potwierdzone moje stanowisko, tym jeszcze lepiej. A im więcej dyskutantów ma pogląd taki, jak ja, tym mocniejsza jest moja racja i większa moja mądrość.   

3. Po co komentować coś, co niewarte jest komentowania? 

Polityka w Polsce uprawiana jest głównie przez nieudaczników (chociaż J. Kaczyński stanowi ciekawy wyjątek doprowadzający czerwieńców do szału). Ewentualnie jest ona uprawiana przez ideowych spadkobierców komunistycznych zbrodniarzy (których żadna, jak dotąd, kara nie spotkała i to też ciekawe). Poza tym zaciera się granica między dziennikarzami a politykami. Czy taki Sierakowski to jeszcze dziennikarz, czy już młody Michnik następnej generacji, który za chwilę zachce komunizmu z ludzką twarzą? Młody technik, na razie. 

4. Jak komentować, by skomentować, a nie powtarzać banialuków wkładanych nam od świtu do nocy przez Najlepiej Poinformowanych? 

To dopiero zagadka. Powiedzieć coś nowego, ważnego, odkrywczego. Ha, ale czy komuś na tym zależy? Czy nie prościej, lepiej, łatwiej i przyjemniej recytować z pamięci to, co powiedzieli Najlepiej Poinformowani? Ma to wiele zalet. Powtarzając to, co powiedział Jakiś Ważny Dziennikarz mam zapewnioną u niego dobrą prasę, mam zapewnione dobre komentarze tych, co cenią Ważnego Dziennikarza i nie wychylam się. Taki repetytor jest i mierny, i wierny. Jeśli nie recytuję tego, co do recytacji przekazali mi Najlepiej Poinformowani, to narażam się na śmieszność, a nawet wrogość.  Przerażająca jest postkomunistyczna inteligencja, która jak plastelina gotowa do jest przyjmowania dowolnych kształtów. Byleby silna ręka formowała. Ta sztuczna inteligencja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i mutuje się nieustannie w tyglu historii. 

5. Czy dzień w dzień musi być ta ciągła gadanina, która powraca nawet, gdy już wszystko jest wyłączone i człowiek zasypia?  

Gadają politycy, o ich gadaninie gadają potem dziennikarze, a o ich gadaninie gadają potem blogerzy tacy i siacy, a o ich gadaninie gadają potem komentatorzy tacy i siacy. A co jeden, to ciekawszy i jeszcze więcej ma do niepowiedzenia, co poprzedni. A im mniej ma do powiedzenia, tym głośniej ryczy. Kociokwik. Nowoczesna technologia uwolniła demony, które kiedyś zostały posłane w świnie. Przedrzeć się przez papierową dżunglę. Niby rzecz łatwa. Co to jest rozerwać papier? Kto jednak choć raz był w składzie makulatury, ten wie, że przez stosy papierzysk wcale nie jest łatwo się przedostać na drugi brzeg. Trzeba się wspinać, szukać ścieżek, mocować. Stos kabli, telewizorów, radiomagnetofonów - jakby ganiać po zamkniętym sklepie z AGD i mieć wszystko włączone na cały regulator. Cały ten zgiełk nie przynosi żadnej wiadomości. To jest właśnie zaskakujące. Dziennikarze masowi. Politycy masowi. Nawet blogerzy masowi. 

6. Nie ma żadnych politycznych faktów?  

Faktem jest, że liście akacji są wielobarwne w ostatnich dniach września. Ale to niewiele, by komentować.  

7. Jaką wziąć książkę do ręki, by nie zgłupieć, patrząc na polską polityczną maskaradę, w której starzy czerwieńcy poprzebierali się za demokratów i bronią demokracji, jak dawniej bronili socjalizmu (a młodzi czerwieńcy idą śladem starych, by się im przypodobać i wymościć sobie miejsce na przyszłość)? W której media za czasów rządów czerwieńców służyły im jak mogły, a dziś udają, że walczą o wolność?  

Ortega y Gasset dobry na początek.  

"Człowiek masowy czerpie soki życiowe właśnie z tego, co odrzuca, a co zgromadzili i zbudowali inni." J. Ortega y Gasset

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka