Ja naprawdę miałem najszczersze chęci, chciałem wierzyć w to, że mamy dziś w Polsce wolność słowa, niezależne media i swobodę wyrażania myśli. Myliłem się!!! Wczoraj wieczorem dotarła wiadomość, że Jacek Sobala został odwołany z funkcji dyrektora radiowej Trójki. Mniejsza o to, co robił w radiu, jak je prowadził - o tym można, trzeba, powinno się dyskutować. Ale dlaczego zwalnia się go tylko dlatego, że wziął udział w wiecu poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego? Tylko dlatego, że zabrał tam parę słów? Jeśli nawet Sobala opowiada się po stronie PiS-u, to czy jest to powód do zwolnienia? W innych ogólnopolskich mediach też są przecież dziennikarze, a nawet redaktorzy naczelni, o których poglądach powszechnie wiadomo (vide "Polityka", "Tok FM", "Gazeta Wyborcza"). Dlaczego oni nie zostaną pozbawieni swoich posad?
Albo dzisiejsza informacja, dotycząca Ewy Stankiewicz i jej najnowszego filmu, tym razem fabularnego pt. "Nie opuszczaj mnie". Jest to jeden z filmów startujących w konkursie podczas FPFF w Gdyni. Stankiewicz będzie miała jednak problemy z dystrybucją swojego dzieła - o czym łaskawie poinformował producent Roman Gutek ("Nie muszę podawać powodu swojej decyzji" - powiedział on "Rz"). Według mnie stało się coś bardzo niedobrego. Film Stankiewicz, z tego co wyczytałem, opowiada o miłości. Próżno w nim szukać politycznych podtekstów albo agitacji. Gutkowi to jednak nie przeszkadza. Nieważny jest film - podobno ciepło przyjęty w Gdyni - ważne jest tylko to, że zrobiła go autorka "Solidarnych 2010". Reżyserkę poparła Agnieszka Grochowska, skrytykował - Daniel Olbrychski. Ewę Stankiewicz spotka zapewne szeroko posunięty ostracyzm filmowego środowiska.
Co o tym wszystkim myśleć? Dlaczego tak się dzieje? O co w tym wszystkim chodzi?