Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski
157
BLOG

Prawo do haju czy prawo do wolności?

Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

W walce o legalizację marihuany nie chodzi tylko o prawo do haju, bo to może wydawać się czymś błahym. Chodzi w niej głównie o prawo do chodzenia po wolności i nietrafiania do więzienia gdy się ową marihuanę posiada. Tą walkę podjął lider Wolnych Konopi – Andrzej Dołecki i spotkała go za to surowa konsekwencja. System nie lubi tych, którzy otwarcie go kontestują a do tego (podobnie jak wcześniej Staruch) są ludźmi w jakiś sposób wpływowymi. Sprawa Starucha nie jest mi bliska ponieważ tego środowiska nie lubię a na mecze nie chodzę, do tego nie marzy mi się aby kibole mieli obalić rząd Tuska. Natomiast sprawa Dołeckiego szczególnie ze względu na doświadczenia (i zszargane nerwy) z wcześniejszej młodości była i nadal (ze względu na znajomych) jest ważna. Nie chcę aby groziło mi już nie tylko 100zł za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, co traktuję jako obywatelskie nieposłuszeństwo, ale też sprawa w sądzie i dwa dni w areszcie bo policjant znalazł obok „niewiadomoczyi” pakunek a ja akurat mu wyglądałem na właściciela (bo i takie przypadki były). Dążę do tego, że dla wielu ludzi jest to kwestia bardzo ważna, niemal sprawa życia i śmierci.

Mam pytanie do wielce szanownych panów prawników, którzy to przecież uważają się za ludzi na poziomie, szczególnie moralnym. Jak można bez wyroku wsadzać do więzienia (ktoś powie, że aresztu ale w praktyce to bez różnicy) kogoś tylko dlatego, że ktoś inny, do tego mający kłopoty z prawem coś powiedział? Czy czasem nie jest to sytuacja gdzie trzeba zaczekać z wsadzaniem kogoś do procesu? Do tego wszystko wygląda na to, że Dołecki został osadzony w areszcie ponieważ nie podobał się systemowi i miał wpływy. Nie od dziś wiadomo, że policja gdy kogoś chce zamknąć stara się wymusić na innych niekorzystne dla tej osoby zeznania, niekoniecznie zgodne z rzeczywistością.

Sprawa jest skandaliczna, szczególnie, że polskie więzienia to nie sanatoria. Jest to kolejna plama na honorze polskiego wymiaru sprawiedliwości. Niewyobrażalnym skandalem byłoby, gdyby w naszym kraju ktoś siedział na polityczne zamówienie, za niewygodne poglądy. Chociaż nie wyobrażam sobie aby to któryś z polityków zadzwonił do sądu i wydał takie polecenie, raczej jest to kwestia staroświeckiej mentalności naszych prawników, którzy wszelki bunt wobec zastanych norm uważają za zło a przywódców tych buntów za tego zła wcielenie. Mogło być też tak, że Dołeckiego i Starucha nie lubiła policja, chociaż oni nic by nie zdziałali bez „pomocy” prokuratora i sędziego.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości