No i mam mętlik w głowie. Jedni piszą, że Niesiołowski kablował (Rzepa, Królikowska), inni, że krył przyjaciół (GW, Dudek, Czuma). Gdy była dziewczyna oskarża go, że ją zdradził bezpiece wytacza jej proces i wygrywa. Ten którego ponoć zdradził, twierdzi, że nie zdradził...
Nie lubię Niesiołowskiego i nigdy nie lubiłem, zawsze uważałem, że to taka słabsza odmiana Kaczyńskiego. Ale oprócz idei wysadzania muzeum (jakoś zawsze myślałem, że pomnik miał wysadzać) - choć nie do końca kojarzonej z Niesiołowskim - niewiele o nim wiedziałem. I oto dzięki aferze Niesioła dowiaduje się nagle, że ten nielubiany przeze mnie polityk ma całkiem chlubną kartę w swoim życiorysie. Założyciel jednej z największych organizacji niepodległościowych w Polsce (za wikipedią). Kto by pomyślał!!! Inicjator podpalenia muzeum w Poroninie. Hoho, co za brawura! Odsiedział 3 lata w pierdlu po dekonspiracji, potem rok po 13 grudnia. Życiorys godny pozazdroszczenia gdyby nie... No właśnie. Chwila słabości? Na szczęście tylko chwila...
Ale wystarczyło, żeby chłopaka zmieszać z błotem.
Ostatnio zastanawiam się, czy Jarosław nie za bardzo identyfikuje się z pewnymi nurtami historii. Bo oto okazuje się, że podobne metody stosowane już były przed latami. Szli wspólnie do zwycięstwa, zasiadali wspólnie przy okrągłym stole. No racja, jedni przy stole inni przy podstole. Drogi się rozeszły i gdy Jarosław dorwał się do możliwości zaczyna ustawiać swoich byłych kolegów z opozycji, których w przeciwieństwie do jego osoby zasługi dla Polski są niewspółmiernie wielkie, pod murem historii.
Wychodzi na to, że wystarczy iż ktoś choć przez chwilę był aresztowany przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa, zaraz znajduje się na długiej liście potencjalnie zhańbionych współpracą*. Jarosław Kaczyński - jak ruskie wojsko - osądza, bez sądu (zwykle pomimo prawomocnych wyrokó sądu) i stawia pod ścianą wszystkich odzyskanych z wrogiej niewoli jeńców.
Jedyny Prawy i jedyny Sprawiedliwy
Jedyny Niezłomny
Jedyny Nieskalany Współpracą
Jarosław Dekownik
Jarosław 'Smiersza ' Kaczyński
Czasami żałuję, że Jarosław Kaczyński na którymkolwiek z etapów swojego życia nie dostał zomowską pałą po palcach, nie pozbawiali go snu, nie wydzierali się na niego przy ostro świecącej po oczach żarówce... Może poczułby choć cień empatii dla bohaterów naszego Narodu. Może by wiedział co to znaczy walczyć. Czasem przegrywać, potem wstawać z klęczek i walczyć dalej.
Niektórzy nigdy nie dowiedzą się, co to jest prawdziwa walka o Wolność.
* zasada ta nie dotyczy braci Kaczyńskich, na których dokumenty o współpracę zostały sfałszowane.