WojciechWężyk WojciechWężyk
260
BLOG

Koniec marzeń o Wielkiej Polsce?

WojciechWężyk WojciechWężyk Polityka Obserwuj notkę 11

W sumie najbardziej żal mi Polski wymyślonej z rozmachem. Co by nie mówić o ekipie, która właśnie wygrała i przegrała jednocześnie, to należy jej się szacunek za marzenia. 

Tak, czasem podane w przaśnej, nieznośnie uproszczonej formie i z wszechobecnym przymiotnikiem „narodowy”. A czasem kłamliwe – tworzone na potrzeby chwili i wyborczych słupków. Szkicowane na szybko, w momencie kolejnych uniesień, bo papier przyjmie przecież każde szaleństwo.

Ale z wszystkimi przerysowaniami i lizusostwem w zgadywaniu woli przełożonego, siła tego marzycielstwa przemawiała do mnie znacznie mocniej niż uniżenie pochylonej w pokorze głowy. Niż to pielęgnowanie ciepłej wody w kranie, bo cieszmy się, że jest. A za komuny to nie było. A w czasie wojny, to już w ogóle – o wtedy jak ciężko było. I najważniejsze, doceniają nas „dewizowi”, prawdziwi Europejczycy. A jak szanują, że się staramy być jak oni! 

Bez marzeń, nie ma szansy na wielkość. To jak w biznesie, w którym o prawdziwym zwycięstwie decyduje wyobraźnia i konsekwencja. Najwięksi potrafią kształtować przyszłość, spoglądając daleko poza horyzont drobnych przeciwności. Szkicują jakby grubą kreską. Do historii przechodzą ci, którzy nie wiedzą, że się nie da. Nie wierzą w to, że nie ma sensu, bo przecież rynek jest już dawno ułożony, a konkurencja silniejsza. I trzeba się cieszyć z tego, że pozwalają naszej małej firmie funkcjonować albo zadowalać faktem, że mamy jakiekolwiek zlecenia.

W ostatecznym rozrachunku pojedynków toczonych przez państwa, firmy i liderów liczą się ci, którzy starają się kształtować przyszłość odważnie. Może na wyrost – czasem nawet szaleńczo. I nie raz płacą za to cenę. Ich oferta trafia w próżnię, bo ich propozycje wyprzedzają czas i oczekiwania potencjalnych odbiorców. W biznesie wizjonerstwo kończy się wówczas sprawiedliwą plajtą. Kto inny, gdzie indziej, w innym momencie zbiera owoce. Inne konta zapełniają się przychodami – bo ta gra, zupełnie jak polityka, nie zna próżni.

„Ale daj spokój, nie jesteśmy i nie będziemy mocarstwem” – padło z ust mojego przyjaciela podczas jakiejś dyskusji dotyczącej roli Polski w Europie Środkowej. Cóż, z takim podejściem na pewno nie będziemy…

Warto sobie przypomnieć, co było często atakowane i wyśmiewane. Które projekty budziły największy rechot i negatywne komentarze. Przekop na Mierzei – „dla kajaków”, CPK – „mitomania”, rozbudowa portów – „obsadzanie stanowisk”. I tak w nieskończoność. Podobnie z ambicjami w polityce międzynarodowej.

Jak łatwo przychodziło się niektórym w tym prześmiewczym chórze odnaleźć. Po co nam marzyć, przecież ktoś już wymarzył wszystko w Berlinie? Znajmy swoje miejsce w szeregu – ten straszny bon mot skazanych na przeciętność.

Inna sprawa, że marzyciele mówią o rzeczach, których zazwyczaj niewielu chce słuchać, a jeszcze mniej rozumie. Bo marzyciele jadą z grubej rury – jak straszą to tak, że ciężko uwierzyć i człowiek podświadomie stroni od takich historii. Jak kuszą, roztaczając wizję sukcesu, to aż głupio się robi. Nie, to nie dla nas, my dopiero się uczymy, jesteśmy na dorobku. I niestety, ale na każdego marzyciela przypada przynajmniej dziesięciu pieczeniarzy. Połowa z nich ma w nosie wizje rozwoju, nie wierząc im ani trochę. Druga połowa odbiera po prostu należną gratyfikację za potakiwanie marzycielom.

Raz na jakiś czas marzyciele dostają od historii zielone światło. Wtedy dzieją się rzeczy piękne, które na trwałe przechodzą do annałów. Ale to, co piękne, wymaga wysiłku i wyobraźni, więc korekta następuję szybko. W demokracji w momencie wyborów, z czym mamy chyba właśnie do czynienia. Po marzycielach przychodzą ci od cieplej wody w kranie.  

I dopóki ludzie nie przypomną sobie, że można chcieć czegoś więcej, to oni rządzą wyobraźnią.


www.wojciechwezyk.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka