Po okładce w ostatnim „Press”, na Tomasza Terlikowskiego poleciały kamienie. Jak to zwykle bywa, rzucane najchętniej przez tych „bez winy”. I chociaż patrzę ze smutkiem, jak ważny kiedyś dla mnie publicysta rozmienia się na drobne, i wciąż przecież trzymam jeszcze swój kamień w zaciśniętej pięści, to jednak zadaję sobie pytanie, co się tak naprawdę wydarzyło?
Jestem zły. Może nawet wściekły, kiedy widzę umizgi Terlikowskiego do ludzi, którym nie zależy ani na nim, ani na poglądach, które kiedyś głosił. Zresztą, na tych opiniach, które teraz artykułuje, też im nie zależy. Chcą po prostu mieć swój skalp. Będą obnosić redaktora po telewizjach i portalach. Jak trofeum. Jak symbol zwycięstwa nad czarną reakcją. Już to robią.
Kto z nas chce pierwszy rzucić wspomniany kamień, niech najpierw pomyśli. Przez całe lata Terlikowski samotnie walczył o to, co nam bliskie. Stawał w kontrze do antykatolickich szaleństw, które nie są przecież niczym nowym. Dostawał cięgi. Czytało się i słuchało tego co mówi, potakując znad kawy. O! dobrze im powiedział.
A przecież każdy, kto staje naprzeciw ciemności, chociażby był nie wiem jak zintegrowany i wierzący, ma chwile słabości. Jakąś pustynię, przez którą musi przejść. Terlikowski nie jest w tym ani pierwszy, ani lepszy od innych. Musiał jakoś odchorować te wszystkie cięgi. I na koniec okazało się, że odporny na kij, uległ (chcę wierzyć, że nieświadomie), pokusie marchewki.
Nie znam go osobiście. Ale wiem, że nigdy mu nie pomogłem. Nie wyszedłem spod swojej miotły, siedząc tam jak mysz, której niezbyt wygodnie konfrontować się z kotem politycznej poprawności. Swoją wiarę i poglądy, zachowując dla siebie. Bo to przecież sprawa prywatna. I może właśnie dlatego, redaktor – i paru innych przed nim, zalicza właśnie swoją „glebę”. A, że robi to w stylu gwiazdorskim? Cóż, będzie nas to bolało jeszcze bardziej. I może to dobrze.
Nie wiem jeszcze, czy nie rzucę tym kamieniem w niego lub kogoś innego. Ale mam pewność, że teraz, zamiast oburzenia, warto się za pana Tomasza gorąco modlić.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo