platos platos
93
BLOG

Kto naprawdę wygrał?

platos platos Polityka Obserwuj notkę 8

Powstało już wiele analiz powyborczych. Padło wiele ciekawych argumentów wiele nonsensów. Pozwolę sobie przedstawić moją ocenę sytuacji.

W mainstreamie popularny jest pogląd, że Kaczyński mimo że przegrał to wygrał. W Salonie wielu liczących się komentatorów podkreśla jego porażkę Myślę że obie strony . paradoksalnie mają racje, choć stawiają przeciwne tezy. Żeby zrozumieć złożoność tej sytuacji musimy prześledzić całą scenę polityczną. Rozłożenie akcentów i przyjmowanie założeń decyduje o tym kto naprawdę wygrał te wybory Ale po kolei.
 
PSL – stanął na skraju przepaści. Ostatnią szansą będą wybory lokalne, jednak nawet dobry wynik w tych wyborach bez wsparcia w mediach przychylnych PO (niesnaski w koalicji SA nieuniknione) nie wystarczy do uzyskania 5% w wyborach parlamentarnych. PSL jako samodzielna partia nie ma szans na przetrwanie - jest do przejęcia.
Ze względu na elektorat, efekt synergii przy przejęciu uzyskałby PiS, jednak wierchuszce PSL bliżej interesami do PO. Po zaczęła już przejęcie przez „przewrót pałacowy” w PSL i zmianę władzy na Piechocińskiego. Jeśli to się uda PSL przetrwa jedynie na łasce PO.
PiS nie ma szans takiego przejęcia. Jedyne co może zrobić to zaproponować trwały układ z PSL. PiS –PSL uzyska więcej niż obie partie osobno, szczególnie gdy taka koalicja stanie już do wyborów samorządowych. Przypomnę tylko że stworzenie takiej partii było od zawsze celem Jarosława Kaczyńskiego.
 
SLD – uzyskał niezły wynik? Nie koniecznie ale jest to partia, która wybiła się na niepodległość, choć czołówka związana z Kwaśniewski widziała przyszłość partii jako skrzydła PO (dziś jak na dłoni widać gdzie są interesy tej grupy ulokowane, kiedyś gdy napisałem ten tekst http://platos.salon24.pl/51842,wybory-wygral-tandem-tusk-kwasniewski uznany on został za teorię spiskową - jak widać już wtedy osiągnięto porozumienie, które dziś nikogo to nie dziwi i nie zdumiewa – czy tamta teza nie została potwierdzona?). Wygrała opcja Napieralskiego. Jeśli status partii niezależnej ma się utrzymać, muszą nastąpić czystki wewnątrz SLD. Po krótkiej gorączce pacjent wyjdzie wzmocniony, odmłodzony, z dużym potencjałem i z pełną zdolnością koalicyjną (także z PiS). Tak to jest sukces.
 
PO – posiada władzę absolutną i pełną odpowiedzialność. Po stronie zysków można spokojnie zapisać przejęcie telewizji publicznej i monopol informacyjny. Wszystko to jednak nie musi wystarczyć do utrzymania władzy. Platforma może wygrać każde wybory tylko pod jednym tylko warunkiem. Nastąpi poprawa koniunktury, nie będzie konieczności dokonania drastycznych cięć wydatków lub zwiększania obciążeń podatkowych. Patrząc na skalę zadłużenia i tempo jego przyrostu prawdopodobieństwo tego, że jakoś to będzie i nie trzeba reformować oceniam na 5%. Redukcja wydatków w zderzeniu ze świeżymi obietnicami w ostatniej  kampanii zrażą elektorat populistyczno-roszczeniowy.
Wyższe podatki zdemobilizują cześć liberalną. Przejęcie telewizji publicznej może zantagonizować środowiska twórcze, a także zmienić sentyment do PO w stacjach komercyjnych – którym zależy na utrzymaniu bardzo słabych, niekonkurencyjnych stacji TVP.
 
Warto zauważyć, że kampania Komorowskiego prowadzona była przez Tuska i cały rząd, ale sukces konsumuje tylko Komorowski. Zgadzam się z głosami, że może być Prezydentem przez dwie kadencje. Będzie jednak prezydentem słabym zarówno teraz jak i w nowym rozdaniu.
Uważam twierdzenie, że Komorowski to polityk trzecioligowy za absurd. To jest polityk z pierwszej linii, tylko przez słabość wizerunkową unaocznioną podczas kampanii zostaje uznany za znoszony trzeci garnitur. To pokazuje słabą jakość polityków tej formacji. Komorowski w pałacu to dla PO raczej obciążenie - za jego kolejne wpadki odpowiadać będzie Tusk i PO. Naprawdę trudno dostrzec entuzjazm wśród zwolenników PO z tego zwycięstwa. Powodem jest to, że głosowali oni raczej przeciw Kaczyńskiemu. Komorowski zaś bardzo zbliżył się do symbolu obciachu. Ma on wszystko by nim się stać, niezborność intelektualno-wizerunkową, wpływowych wrogów -  tym bardziej że jako obciachowego będą go pokazywać już niedługo właśni koledzy partyjni i przyjazne dotychczas media.
Nowa sytuacja, otwiera w PO nową linię podziałów i sporów. Okazuje się ze marginalizacja Schetyny przebiega na razie, ku memu zaskoczeniu, bez problemów. „Awans” na marszałka kończy jego karierę jako szarej eminencji. Teraz przychodzi kolej na stronników Komorowskiego. Atak na Palikota, pierwszego przyjaciela Komorowskiego, jest próbą osłabiania partyjnych wpływów nowego Prezydenta. Jest to ze strony Tuska taktyka słuszna. Komorowski będzie bowiem grał przeciw Tuskowi. Ewentualna porażka w wyborach parlamentarnych może kosztować utratę wszystkiego i wczesną emeryturę. Komorowski przejmie wtedy osierocone PO i zamiast budować swą niezależność poprzez swoje skrzydło przejmie całą partię. To zaskakująco szybkie otwarcie nowego frontu nie stawia partii Tuska w komfortowej sytuacji. Dodatkowo marginalizacja Palikota i wymuszona (poprzez zmianę wizerunku PiS) zmiana retoryki z agresywnej spowoduje odpływ elektoratu nienawiści – który jest chyba najliczniejszy wśród wyborców PO.
 
Platforma podczas kampanii straciła jeszcze jedną przewagę. Straciła monopol na normalność, rozsądek spokój i co najważniejsze straciła monopol koalicyjny. Nie jest już partią, bez której nie jest możliwa żadna inna koalicja. Mało tego posiadając Prezydenta staje się koalicjantem zbyt silnym i każde małe ugrupowanie wchodząc w koalicję z PO skończy jako przystawka.
 
Podsumowując lista strat jest znacznie dłuższa niż lista zysków. Wszystko zależy wiec od sytuacji ekonomicznej i siły wewnętrznych konfliktów. Jeśli pójdzie na noże, zaczną wyciekać kompromitujące informacje. Może się więc okazać ze Tusk okaże się największym przegranym tej kampanii. Ale tego dowiemy się dopiero za ponad rok.
 
PiS – przegrał wybory. Stracił szanse na blitzkrieg, czyli kolejne dosyć łatwe sukcesy wyborcze, nie trudno bowiem zrozumieć ze ta fala nastrojów doprowadziłaby do przesilenia i do zwycięstwa w kolejnych wyborach. To dlatego Tusk musiał zaangażować siebie, rząd i całą Platformę w pomaganie swemu wewnętrznemu konkurentowi Komorowskiemu.
Porażka jest bolesna, tym bardziej, że poniesiona została przy bardzo sprzyjających warunkach społecznych. One powoli będą wygasać.
 
PiS ma jednak także powody do radości. W mojej ocenie odnowił swój wizerunek i odzyskał zdolność koalicyjną. Wydaje się ze Kaczyński jeszcze przed katastrofa zrozumiał ze nie ma szans na zwycięstwo całkowite, zmienił więc strategię. Reformuję wizerunek i partię taki by można było stworzyć koalicję i mosty porozumienia. To mu się udało. Okazało się, że co najmniej dla 47% wyborców jest mniejszym złem. Czyli jest akceptowalny. O takim rezultacie jeszcze kilka miesięcy temu mógł tylko pomarzyć. Był wtedy na równi pochyłej.
 
Co może zrobić PiS? Niewiele. Klucz do zwycięstw trzyma Donald Tusk. To on albo przegra albo wygra.
PiS powinno dalej odmładzać partię, utrwalać swój nowy wizerunek. Może też wyciągnąć pomocną rękę do PSL lub świadomie zdecydować – pozwolić PO przejąć interesy PSL a w następnych wyborach przejąć wiejski elektorat. To jednak ryzykowana operacja i z osobistej perspektywy Jarosława Kaczyńskiego nieakceptowana. Stawiam na próbę porozumienia i stworzenia koalicji.
 
Podsumowując, PiS przegrał bo stracił szansę na przejęcie inicjatywy, stracił szansę na przesilenie. Czy do niego dojdzie mimo to? Czy pozytywny dla PiS trend ukształtowany po katastrofie smoleńskiej został przekreślony tymi wyborami? Ci którzy twierdzą, że PiS poniósł porażkę myślą, że trend jest skończony.  Moim zdaniem tak nie musi być, bo trend opierał się na Smoleńsku i na zmianie wizerunku i jeszcze innych czynnikach. Myślę, że propaganda sukcesu ma właśnie na celu utrzymanie tego trendu. Myślę też, że Kaczyński bardziej przegrał z czasem a nie z Komorowskim.
 
PO utrzymała inicjatywę, poszerzyła swą władzę ale stanęła w krytycznej sytuacji. Jest bardziej podzielona, ograniczona udzielonymi obietnicami i kryzysową sytuacją. Utrzymanie władzy wymaga pieniędzy, a tych w budżecie już nie ma. Nie da się dalej pompować gospodarki, reformy przed wyborami będą samobójstwem, ich brak chyba też.
PO zapewne pójdzie w propagandę, nie robiąc reform przedstawi drobne kroki jako kamienie milowe. Monopol w mediach ułatwi to zadnie, ale pętla będzie się powoli zaciskała.
Ciemny lud kupi tę propagandę, ale czy kupią ją agencje ratingowe? Czy inwestorzy posiadający obligacje rządowe też to kupią? Czy uwierzą w fałszywe rządowe statystyki? Wątpię.
Tylko zmiana koniunktury gospodarczej pozwoli Tuskowi uciec spod topora. Teraz to Tusk walczy z czasem.
platos
O mnie platos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka