platos platos
1587
BLOG

Polemika z Profesorem K. Rybińskim

platos platos Polityka Obserwuj notkę 19

Z zainteresowaniem czytam liczne ostatnio komentarze prof. Krzysztofa Rybińskiego. Jest on jednym z nielicznych ekonomistów, którzy rozwój wypadków oceniają realistycznie i raczej w czarnych barwach. Szkoda że tak późno. Owszem są też inni ekonomiści, nastawieni krytycznie do otaczającej nas rzeczywistości ekonomiczno-politycznej - całkiem spore grono, ale powiązani są z PiS lub szerzej opozycją, więc media głównego nurtu ich nie publikują, a wiarygodność wśród lemingów jest znikoma. Podobnie jest z ekspertami związanymi ze SKOKami.Nikt też nie wspomni, że to oni pierwsi wieścili pesymistyczny rozwój wypadków, który właśnie staje się naszym udziałem.

Prof. Rybiński to co innego. To korporacja z krwi i kości słowem swój. Lepsza wersja klonów. Lepsza bo ma pod kopułą mózg i nie obawia się go używać samodzielnie - stąd jego opinie, tak bardzo różne od pożal się Boże „ekspertów” jak R. Petru itp. Nie oznacz to, że Pan profesor się nie myli.
Wśród wielu wartościowych zarówno literacko (celne metafory) jak i merytorycznie tekstów wyłania się czasem obraz sprzeczny.
 
Po pierwsze, jeśli następuje w skali globalnej delewaryzacja to jaki jest sens wchodzenia w schodzący biznes bankowy przez polski kapitał?
Jeśli delewaryzacja jest faktem to oznacza, że bankowość przestanie odgrywać znaczącą rolę w gospodarce. Przypomnę, że oficjalny udział banków w dochodach w Polsce sięga 50% dochodów osób prawnych. To nie może dalej rosnąć.
Nie podważając więc idei konieczności posiadania większego udziału kapitału polskiego w sektorze bankowym uważam, że nie ma sensu kupować na górce. Jeśli delewaryzacja będzie postępować nieuchronnie zmniejszą się wolumeny kredytowe, oznacza to spadek zyskowności wiec banki czeka bolesny i kosztowny proces restrukturyzacji, racjonalizacji zatrudnienia etc.
Ponadto, w ślad za decyzją UE, zwiększą się wymogi kapitałowe a to wymusi albo zmniejszenie akcji kredytowej albo poszukanie kapitału – którego na rynku nie ma. Musi to obniżyć wyceny akcji banków.
 
Cel
Z treści artykułu Krzysztofa Rybińskiego wnioskuję ze jest on zwolennikiem przejęcia naszych banków od zagranicznych spółek matek.
Moim zdaniem celem repolonizacji nie powinno być tylko umożliwienie wyjścia zagranicznym bankom z naszego rynku, ale zmniejszenie ich udziału i eliminacja dominacji. Po co ułatwiać im zadanie wyjścia skoro zainwestowane środki służą naszej gospodarce?
Należy wymusić na bankach zejście poniżej pozycji dominującej poprzez powiększenie kapitałów – emisję nowych akcji przejmowanych przez polski kapitał.
 
Metoda
W artykule Krzysztof Rybiński przedstawia też metodę przejęcia banków. Uważam że jest ona delikatnie mówiąc niedoskonała. Nie wykorzystuje narzędzi będących w posiadaniu polskiego rządu. Pomijam aspekt, na ile ten rząd tak uległy wobec lobby bankowemu jest skłonny tych narzędzi użyć.
 
Pierwszą czynnością powinno być sladem UE, znaczne podniesienie wymogów kapitałowych dla polskiego sektora bankowego. Wymusiło by to na bankach poszukiwanie nowego kapitału – a skoro same nie są w stanie go zagwarantować zagraniczne banki musiałyby zmniejszyć swój udział. Wysyp emisji obniży wycenę.
 
Kolejnym krokiem jest wprowadzenie podatku bankowego. Rząd właśnie przetestował to w przypadku podatku od kopalin. Nie musze chyba pisać jak wpłynęło by to na rentowność krajowych banków i jak na jego wyceny rynkowe.
 
Trzecią nieco ryzykowną zagrywką byłoby wywołanie selektywnego run’u na banki. Podczas ostatniej fali kryzysu środki płynęły do stabilnych banków, nawet kosztem dużo niższego oprocentowania. Kłopoty banków francuskich czy niemieckich będą wystarczającą antyreklamą ich depozytów.
 
Dopiero po wprowadzeniu powyższych rozważyłbym nabywanie przecenionych akcji banków, bez płacenia za premie za pakiety kontrolne i bez płacenia za to co i tak nastąpi czyli dodatkowe opodatkowanie sektora bankowego, bez płacenia za portfel depozytowy.
 
Patrząc na globalne trendy (delewaryzacja), otoczenie bliższe (sytuacje fiskalną Polski), oraz nieuchronne pogorszenie sytuacji finansowej samych banków (ze względu na kryzys musi pogorszyć się ich portfel kredytowy vide kredyty w CHF, wojna depozytowa zredukuje marże), naprawdę nie trudno dojść do konkluzji, że to jeszcze nie dołek.
Dołkiem będzie moment, w którym banki zagraniczne będą błagać polski rząd o interwencję, bo wymagające dokapitalizowania polskie banki mogą być ciężarem, kamieniem u szyi ich spółek matek.
 
Poczekajmy, rynek posiadacza kapitału dopiero się zaczyna. W końcu sam prof. Rybiński słusznie napisał, że w czasie kryzysu „Cash is the King”. Idąc za tą jego radą poczekajmy i chrońmy własny kapitał, okazje do inwestowania pojawią się i będą lepsze niż obecnie.
platos
O mnie platos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka