pleoneksia pleoneksia
38
BLOG

List do redaktora Leskiego

pleoneksia pleoneksia Rozmaitości Obserwuj notkę 5

 

Wydmuchał mnie pan srodze, panie redaktorze Leski, tym swoim wezwaniem, by podpisywać się pod listami kandydatów na prezydenta RP. Prawda też taka, że dałem się wydmuchać, że czułem całym sobą, jak się pański apel w moim wypadku skończy.
 
A było to tak. Pod kościółkiem w niedzielę stały jak zwykle na mej drodze do monopolowego wykolejeńce i czupiradła, tym razem ze sztabu Marka Jurka. Ze mnie tam żaden stronnik, ani Marka, ani Jurka, ani Marka Jurka w szczególności, pomny jednak na to, co pan na blogu pisał, na ten ton koncyliacyjny, na te argumenty, że sytuacja wyjątkowa, że szansę dać trzeba i innym, bo demokracja!, podpisałem. Pan w garniturze podziękował, chwaląc, żem dobry Polak i katolik. Żaden ze mnie Polak i katolik, (może w skłonnościach do zaglądania do butelki Polaka-katolika przypominam),  ale obelgi dzielnie zniosłem.
 
I poszedłem tę pańską ideę szczytną, patriotyczną i demokratyczną nieść dalej. Gdy jednak opowiedziałem znajomym o moim postępku, stronnicy PiSu uznali mnie za wroga: „Kandydat prawdziwej prawicy może być tylko jeden. Inni kandydaci tylko odbiorą głosy panu prezesowi.”
 
Stronnicy Platformy zareagowali podobnie. Obie strony uznały, że  mam w tym interes, by osłabiać ich ukochanych przywódców. To, że podpisałem się dla Marka Jurka wywołało w pisuarach znacznie ostrzejszą reakcję, niż u platformersów. Sens argumentów przeciwko podpisywaniu czegokolwiek Jurkowi był taki, że to i tak słabiak, który zbierze tęgie baty, więc po co takiego leszcza przepychać. Argument ten znałem już z wynurzeń pewnego błyskotliwego europosła. Platformersi natomiast twierdzili, że Bronisław Komorowski ma wszystkie te cnoty, co Marek Jurek, tylko że rozwinięte w stopniu heroicznym. Po co więc mało znaczącego Jurka wyciągać za uszy, na scenie politycznej stawiać, skoro jest ktoś lepszy od niego. Złośliwi stronnicy obu frakcji pytali mnie, czy takich zupełnych "frajerów z drugiego rzędu" też zamierzam wspomagać. Najpierw myślałem, że im chodzi o Korwina-Mikke, ale potem zorientowałem się, że drwią srodze. "No wiesz, taki od wkładek do butów był kiedyś." - mówili
Krótko mówiąc, panie redaktorze, nieźle sobie nagrabiłem idąc za tymi pańskimi fanaberiami. Powiem jednak panu, że warto było. Żyć przez jeden dzień pełnią życia własnego narodu, z jego małostkowymi wewnętrznymi sporami, z jego politycznością osnutą wokół za albo przeciw Kaczyńskiemu/Tuskowi/Jurkowi jest bowiem rzeczą bezcenną. I za to doświadczenie z głębi serca panu dziękuję.
 
 
Łącze wyrazy szacunku
w głębokim ukłonie
bloger pleoneksia

 

 

pleoneksia
O mnie pleoneksia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości