pleoneksia pleoneksia
89
BLOG

Krótka historia nurtu dendrologicznego w tradycji niepodległości

pleoneksia pleoneksia Polityka Obserwuj notkę 1

Krótka historia nurtu dendrologicznego w tradycji niepodległościowej

 

 
Kto dziś pamięta ten szczęsny czas Roku Jubileuszowego, gdy na stolcu papieskim zasiadał Wielki Polak, gdy w imię "powrotu do dawnych wartości" przywództwo świata obejmował bezkompromisowy, teksański kowboj, łojąc przy okazji niemiłosiernie postępowe moce ciemności? To były czasy! Na rok ów przypadają również narodziny nurtu dendrologicznego w tradycji patriotycznej i niepodległościowej w Polsce. Oczywiście nie dowiedzą się państwo tego z oficjalnych, polskojęzycznych mediów.
 
Wielka nadzieja prawdziwych Polaków w wyborach prezydenckich roku 2000, ten, który zmiażdżyć miał komucha, pognębić żydomasona, zdmuchnąć, niczym wiejadło plewy, całe zastępy pomniejszych kandydatów, wystartował do wyścigu o fotel prezydencki z krótkim, acz treściwym hasłem:
 
"Krzak tak".
 
Wiedzą już państwo z pewnością, o kogo chodzi, pamiętają też zapewne, jak się ta przygoda pana Krzaklewskiego zakończyła. Przegrał z kretesem z sojuszem żydów, komunistów, masonów i liberałów. Popularne hasło: "Krzak tak!" wyznacza jednak początek wspomnianego nurtu tradycji niepodległościowej. W zamierzeniu dowcipne, łatwo zapadające w pamięć miało - jak się zdaje - nawiązywać formalnie do osławionego hasła z kampanii Eisenhowera: "I like Ike".
 
 
 
 
 
 
W Roku Jubileuszowym naród opatrznie zrozumiał przesłanie Krzaklewskiego. Na plakatach wyborczych jacyś dowcipnisie bawili się w "dopiski". Z "Krzak Tak" robiło się nagle:
 
"W Krzaki z Takim".
 
I naród, jak jeden mąż, spełnił to życzenie i posłusznie odesłał Krzaka w krzaki, skąd ten nigdy już nie wychynął.
 
Nie oznaczało to przecież upadku samego nurtu dendrologicznego. Kampania roku 2005 nawiązała do niego w sposób aluzyjny i zawoalowany. W głębi jasnego umysłu posła Kurskiego pojawiła się zrazu mętna idea drzewa. Dopiero z czasem przybrała ona konkretny kształt drzewa genealogicznego. Przyglądając się owemu drzewu uważnie, znalazł dociekliwy poseł to, co znaleźć tak gorąco pragnął: dziadka z Wermachtu na jednej z gałęzi. Dokonał więc publicznego odsłonięcia drzewa, by lud, zwany też pieszczotliwie "ludkiem", przez rzednące listowie mógł dojrzeć znienawidzony niemiecki mundur. To był majstersztyk, istna dyjabelska (niemiecka!) sztuczka*. Wtenczas nurt dendrologiczny okazał całą swą moc. Niby ukryty, niby w cień schowany, a przecież stale obecny, działający, zmieniający oblicze tej ziemi.
 
Tegoroczne wybory są w tym nurcie głęboko osadzone. Po części wpływa na to atmosfera wydarzeń smoleńskich. Czyż to nie drzewo (być może ręką samego Stalina zasadzone) stanęło ostatecznie na drodze śp. Lecha Kaczyńskiego do reelekcji? Czy to nie w wątłą brzózkę uderzył najpierw stalowy ptak, zanim ostatecznie rozpęknął się na kawałki? Czyż to nie drzewa smoleńskie są jedynymi szczerymi świadkami tego, co naprawdę wydarzyło się na miejscu katastrofy?
 
Mają także tegoroczne wybory wyraźny rys dendrologiczny za sprawą pewnego klipu wyborczego, szeroko tu i ówdzie komentowanego, przedstawiającego męża stanu, w profesorskich kręgach zwanego też hodowcą zwierząt futerkowych, sadzącego drzewo. Wymowa klipu nie jest jednoznaczna.
 
W niektórych kręgach mówi się, że drzewa należy sadzić, aby za jakiś czas, gdy wyrosną, a wraz z nimi, gdy wyrośnie polska niepodległość, mogli na nich, zamiast liści, wisieć komuniści. Ci - jak wiadomo - są wszędzie, więc jakieś drzewo dobrze jest mieć zawsze pod ręką.
 
Inni widzą w tym klipie próbę chytrego zawłaszczenia tradycji literackiej naszego narodu; mąż stanu kojarzony jest z kotem; klip narzuca skojarzenie z dębem, co tworzy dopełniający się obraz poetycki:
 
„Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,
Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy;
I dąb, choć mieścy przeschnie, choć list na nim płowy
Przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.”
 
Ironiści podchwytują i dodają, że właśnie ten korzeń nie przemawia na rzecz owego dębu, bo gdy korzeń zdrów to przecie i żona i dziateczki roześmiane w dom. A u pana prezesa ni żony, ni dziateczków słodkich.
 
Jeszcze inni wzruszają tylko ramionami.
 
 
Jakie będą dalsze losy nurtu dendrologicznego w Polsce przy całej jego symbolicznej niejednoznaczności? Sądzę, że nurt ten ostatecznie zwycięży już 20 czerwca w takiej postaci, w jakiej zatriumfował w roku 2000. Przesłanie, które usłyszy pan prezes od narodu będzie jednoznacznie dendrologiczne:
 
"Spadaj pan na drzewo!"
 
Nie ukrywam, że i ja takie przesłanie zamierzam do pana prezesa skierować, do czego gorąco zachęcam i namawiam.
 

 

 

 

* Że dyjabeł Niemcem być musi, pewnikiem z niemieckiej matki i ojca, to zaświadcza poeta, temi słowy:
„Diablik to był w wódce na dnie,
Istny Niemiec, sztuczka kusa”
pleoneksia
O mnie pleoneksia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka