pleoneksia pleoneksia
91
BLOG

Twarde jądro prezesa

pleoneksia pleoneksia Polityka Obserwuj notkę 10

 

 

Kluczem do zrozumienia, na czym polega cudowna metamorfoza prezesa, nie jest śledzenie przemiany poglądów politycznych Kaczyńskiego, te bowiem głoszone są przez niego doraźnie, na potrzeby chwili, w ramach konkretnej kampanii wyborczej. Gdyby serio potraktować przekonania polityczne, wypowiadane przez prezesa PiSu, otrzymalibyśmy wizerunek rozbity, nieciągły, wewnętrznie sprzeczny, za to doskonale odpowiadający bieżącej koniunkturze politycznej. Jest sezon na Rywina - prezes staje w awangardzie IV RP; pojawia się koalicja populistyczna - premier Kaczyński i Andrzej Lepper jednym głosem wołają: "Balcerowicz - precz"; żałoba narodowa skłania część społeczeństwa do życzliwszego spojrzenia na nieudolną prezydenturę śp. prezydenta - prezes staje się gorącym orędownikiem pojednania i współpracy wszystkich sił politycznych w Polsce; powódź nawiedza południową część Polski - słychać stanowczy głos Kaczyńskiego, że rząd za mało pieniędzy przeznacza na pomoc poszkodowanym.

Krótko mówiąc, prezes Kaczyński doskonale wyczuwa, skąd zawiewają wiatry historii i które prądy społecznego niezadowolenia przybierają na sile. Nie tylko to wyczuwa, ale, co więcej, potrafi te wiatry w żagle chwytać, z prądem się obrócić i z lepszym albo gorszym skutkiem żeglować w stronę upragnionego celu - władzy. Lepszym, bo sztuka politycznego żeglowania przywiodła go raz do zwycięstwa wyborczego, z gorszym, ponieważ po 2007 roku Kaczyński znalazł się w tym nurcie, który nieuchronnie, aż do katastrofy smoleńskiej, znosił jego partię w stronę samotnej wyspy.

Jest więc Kaczyński jedynie zręcznym politykiem, w tym znaczeniu, ze potrafi od lat skutecznie zabiegać o poparcie wyborców. I ten Kaczyński-polityk nie zmienił się ani na kreskę, ani na jotę. Twarde, polityczne jądro prezesa pozostało nienaruszone. Zmieniło się jedynie to, że on sam znów zwietrzył swą szansę ponownego wypłynięcia na szerokie wody i z tej okazji skwapliwie korzysta.

 

Doceniając te twarde przymioty prezesa, jego niezwykłą biegłość, czy wręcz prze-biegłość w zmianie politycznego kursu w zależności od tego, skąd wieje wiatr, warto chyba zapytać, czy takiemu kapitanowi wolno powierzyć przedsięwzięcie o istotnie większym znaczeniu, niż radosne żeglowanie wesołą, partyjną łajbą. Mowa tu oczywiście o sterowaniu nawą państwową. Otóż, nie wolno. Nie wolno z powodów patriotycznych, obywatelskich i moralnych.

Nie zagłosuje więc na Kaczyńskiego patriota, który dobro ojczyzny ma w cenie, ponieważ pamiętał będzie, jak Kaczyński u steru władzy, nieroztropnymi posunięciami plugawił wizerunek Polski na arenie międzynarodowej i kraj nasz wystawiał na pośmiewisko narodów. Głosu swojego nie odda również obywatel, pomny na to, że równi mu współobywatele dostępowali za rządów Kaczyńskiego rozmaitych szykan: lekarze oskarżani byli bezpodstawnie przez ludzi władzy o czyny, których nie popełnili, służby państwowe nękały dziennikarzy podsłuchami, poplecznicy premiera lekce sobie ważyli postulaty ludzi pracy i naśmiewali się ze słusznych protestów społecznych (vide. "białe miasteczko" pielęgniarek). Stanowcze "nie" powie Kaczyńskiemu również człowiek moralny, który kieruje się w swoim życiu zasadą: "Żyj poważnie". Taki człowiek nie może porostu oddać głosu na kandydata, któremu kapitańska fantazja podpowiada, by dowodzenie statkiem powierzać na rok wyciągniętemu za uszy z dolnego pokładu majtkowi, choćby ten majtek był nawet samym przystojnym Kazimierzem i miał w jednym porcie żonę, w drugim kochankę, a ponadto po licznych tawernach rozsiany zastęp dziewoi, które się w nim na zabój kochają. Kapitan, który majtka-lowelasa postawił za kołem sterowym, to dla człowieka moralnego, postać obmierzła i, w swej skrajnej nieodpowiedzialności, odpychająca.

 

Czy po takim kapitanie, który płynie tam, dokąd mu powieje, można się spodziewać odpowiedzialnej współpracy z załogą? Czy kapitan ten nie zawiedzie w najważniejszych momentach? Czy nie będzie, wbrew stanowisku nawigatora i oficerów, bezmyślnie zmieniał kursu okrętu, by wlec za sobą swą partyjną łajbę? Czy, gdy załoga zmagać się będzie z przeciwnym wiatrem, ten kapitan nie zechce trudnego położenia okrętu cynicznie wykorzystywać, po to, by, kręcąc efektowne bączki na środku wzburzonego światowym kryzysem oceanu, ściągnąć na siebie uwagę i zyskać poklask gawiedzi? Kto wie. Obyśmy jednak nie mieli okazji się o tym przekonać.

pleoneksia
O mnie pleoneksia

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka