Justa Justa
823
BLOG

Dniepr, gdy nie jest Dnieprem

Justa Justa Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

jest zalewem na rzece Ropie, od miejscowości, w której zbudowano zaporę, zwanym Klimkówką. To właśnie dwa dni nad Klimkówką zaplanowała dla nas młodsza część siarskiej rodziny. Trzeba było jedynie zabrać namioty, śpiwory, karimaty i prowiant - i w drogę!

Najpierw próbowaliśmy znaleźć miejsce bliżej zapory, ale teren okazał się tam za mało płaski jak na nasze namiotowe potrzeby, dlatego pojechaliśmy dalej.

Na polu namiotowym przed Uściem Gorlickim znaleźliśmy dogodne miejsce. Po rozbiciu namiotów chłopcy wzięli się za rozpalanie grilla, a dziewczyny za przygotowywanie posiłku, mąż z córeczką i jej nierozłączną kuzyneczką popędzili do wody, a syn wyżywał się przy rąbaniu drewna na ognisko. Ja byłam chwilowo niepotrzebna, zabrałam więc swój nieodłączny sprzęt i popędziłam na łowy.

Szłam sobie brzegiem jeziora i zastanawiałam się, jak to możliwe, że udawało ono Dniepr. Tyle w nim wody co kot napłakał! Z pewnością wtedy, gdy kręcono "Ogniem i mieczem" poziom wody był znacznie wyższy.

Gdy doszłam do Uścia, pierwszą rzeczą jaką napotkałam, był - jakże by inaczej! - kolejny cmentarz wojenny.

Porządku zaś na nim pilnował... rudy kot.

Zaraz za cmentarzem, następny cmentarz z XIX-wieczną kapliczką

i wieloma starymi, łemkowskimi nagrobkami.

Będąc już w Uściu nie mogłam odpuścić sobie obejrzenia XVIII-wiecznej cerkwi św.Paraksewi.

Gdy podeszłam bliżej okazało się, że mam szczęście - cerkiew akurat była otwarta, a w środku nikogo poza parą turystów, którzy właśnie wychodzili, nasyciwszy już oczy widokiem pięknego ikonostasu.

Wracałam, gdy zachodzące słońce różowiło już taflę wody.

Siedzieliśmy potem długo przy ognisku grzejąc się ciepłem płomieni i życzliwych serc. Zwlekaliśmy z udaniem się do namiotów, bo na spotkanie w takim gronie przyjdzie nam pewnie poczekać do następnego roku. W końcu jednak zimno sierpniowej nocy skłoniło nas do zanurkowania w śpiwory. Nie pomogło jednak kilka warstw odzieży i koce - temperatura spadła w nocy do kilku stopni i zmarzliśmy jak nieszczęście. Wstający dzień dość szybko skłonił mnie więc do opuszczenia namiotu. Niedziela zapowiadała się pięknie.

Kaczki przystąpiły do porannej toalety,

pliszka dreptała po trawie chwaląc swój ogonek,

a pajęczyny rozpięte na trawach drżały jeszcze od ciężkiej rosy.

Poranny spacer rozgrzał mnie i rozbudził. Do pełnego szczęścia brakowało mi tylko czegoś ciepłego w kubku i na talerzu. Wkrótce to też się znalazło.

Wakacje się skończyły, nadszedł czas, by opuścić piękny, gościnny Beskid Niski. Oczywiście do następnego razu.

Justa
O mnie Justa

Kraków to pryzmat, Przez który pięknieje ojczyzna J.Sztaudynger Dziękuję za prezenty: 4Poryroku - za jurajskiego kwiatka Andrzejowi Budzykowi - za psaka Her Manowi - za mecz Intuicji - za ukochaną płytę Kate1 - za zagadkę świąteczną ;) Pannie Wodziannie - za notkę justowną Telokowi - za Skaldów (cija) Telokowi - za Białego Anioła (z okazji) Telokowi - za Vivaldiego (bez okazji) Telokowi - za duuużo zdrowia Telokowi - za obrazki Telokowi - za ptaszki Telokowi - za płomień uczuć (platonicznych oczywista) Telokowi - za muzyczkę Tichemu - za poezję prozą Zaplutemu Antyeuropejczykowi - za rewiry

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości