Wkrótce miną dwa miesiace od..., podsumuję więc premierowo-Pawlakową próbę interwencji w sprawie zaświadczeń zusowskich, że ma się prawo chodzić do doktorów finansowanych przez NFZ. Zus nie wydaje ich osobom odwołujacym się od decyzji naszego monopolistycznego ubezpieczyciela.
9 stycznia, komplementujac Premiera w innej sprawie (akurat mu się należało) przy okazji zagadnęłam go o zaświadczenia zusowskie. Premier u siebie
http://pawlak.salon24.pl/148831,ostry-start
obiecał sie zainteresowac i dać znać.
Przypominałam mu o tym w komentarzach pod jego notkami 11, 19 i 23 stycznia a także 24 lutego - nawet wymieniliśmy parę miłych uwag o róznicach w męskiej i kobiecej komunikacji interpersonalnej. Jakkolwiek w sprawie zaświadczeń nic - Premier posłał wici,żeby rzecz sprawdzić.
Po drodze, niespodziewanie, 30 stycznia, ulubiony przez SKWzus rzecznik Przemysław Przybylski napisał mi w komentarzu:
"Uprzejmie informuję, że w piątek wysłana została odpowiedź na pani pismo do wicepremiera Waldemara Pawlaka. Jak sądzę - w najbliższych dniach otrzyma ją pani do domu. "
Pisma - jej bohu - nie wysyłałam ale chyba chodzi o to gadanie pod notkami u Premiera. (Spytałam rzecznika - rzecz jasna ale nie odpowiedział.)
Zreszta do dziś i tak nic do mnie z zusu nie przyszło.
Nieutulony w żalu Samozwańczy Prezes SKWzus.
pozdrawia
no bo co ma zrobić?
Prezes zadaje sobie takze pytanie: po cholerę jeden z Panów obiecuje, że sprawdzi a drugi informuje, że coś wysłano, skoro i jedno i drugie miedzy bajki nalezy włożyć? Czy obaj Panowie sądzą, że blogerzy to dzieci niespełna rozumu i można im opowiadac bajędy?
Prezes nie lubi być jednak wredny. Dlatego zakłada mimo wszystko, że obaj panowie wykazali swoją dobrą wolę. Ale skoro i tak nic z tego nie wyszło, skoro w drobnej nawet sprawie nie da się w panstwie polskim uzyskać choćby wyjaśnienia, nawet jeśli jest się Premierem - to w jakim stanie jest to państwo?