dla Aspiryny
Pod tekstem Igora "Niech to nas wzmocni"- próba zrozumienia lekcji, którą dostaliśmy od Góry. Igor namawia do szanowania się nawzajem. Janina Jankowska pisze, że wreszcie trzeba Toczyć spór a nie walczyć. Corrigenda: Celem nie jest zgoda ale prawda.
Ty, Aspiryno, piszesz gorzko:
Mediowanie w kwestii prawdy...
Porozumiewanie się w kwestii oszustw i zbrodni...
Możliwe rozwiązania między
tyranem a niewolnikiem,
szydercą a niemym,
złym a niewinnym... itd.
Tego nie ma.
I - jak rozumiem - wedle Ciebie być nie może.
XXX
Celem nie jest zgoda ale prawda.Tak.
Dodałabym: tak, celem nie jest zgoda ale prawda i znalezienie - wobec tej prawdy - rozwiązań, które umożliwią lepsze życie.
Piszesz: Między tyranem a niewolnikiem, miedzy szydercą a niemym, złym a niewinnym - nie ma możliwości znalezienia rozwiązań.
Tylko czy to jest prawda, że po jednej stronie jest tyran a po drugiej niewolnik; po jednej szyderca a po drugiej niemy; po jednej zły a po drugiej niewinny?
Słowa maja ogromną moc. Bywają jak sztylety przecinające powietrze i raniące serca.
Ale nawet jeśli oni są tyranami - czy myna pewno jesteśmy niewolnikami?
Nawet jeśli oni są szydercami - czy myna pewno jesteśmy niemi?
Nawet jeśli oni sa źli - czy my na pewno jesteśmy niewinni?
Jest możliwe znalezienie rozwiązań
- między tym, kogo nawet uznamy za tyrana a kimś, kto rozumie swoje ograniczenia ale jest też świadomy własnej siły;
- między tym, kogo nawet uznamy za szydercę a kimś kto potrafi mocno stać po stronie swojej prawdy - tak jak ją widzi;
- między tym, którego nawet uznamy za złego a kimś, kto ma świadomość własnych słabości i zaniechań.
Słowami nadajemy znaczenie rzeczywistości. Potem nazywamy to prawdą.
Słowami wyostrzamy obraz.
Ale możemy przecież pamiętać, że to tylko wyostrzenie, które sami uczyniliśmy, żeby coś stało się bardziej wyraźne.
Możemy używać słów, które wydobędą z rzeczywistości ten aspekt, który do tej pory pomijaliśmy.
xxx
Obudziłam się dziś z tym zdaniem:
…te pokolenia żałobami czarne...
Otworzyłam "Pana Tadeusza" i odkryłam nową twarz Starego Wieszcza. Nie pamiętałam, że aż tak dobrze rozumiał mechanizmy rządzące polskimi duszami: wiedział skąd nasze nieustanne poczucie winy prowadzące do nieufności wobec każdego, skąd nasza bezradność i wściekłość.
O tem-że dumać na paryskim bruku,
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapoznych żalów, potępieńczych swarów!
Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy
Lękliwe nieśli za granicę głowy!
Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzie znajdowali wroga,
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha,
I każą oddać co prędzej ducha.
A gdy na żale świat ten nie ma ucha!
Gdy ich co chwila nowina przeraża,
Bijąca z Polski jak dzwon ze smetarza,
Gdy im prędkiego zgonu życzą straże,
Wrogi ich wabią zdala jak grabarze!
Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą!
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie ohydzą
Że utraciwszy rozum w mękach długich,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich.
Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu
I szukać tylko cienia i pogody,
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody...
Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwszym czasóm
I dumał, myślił o swojej krainie.
Ale o krwi tej, co się świeżo lała,
O łzach, któremi płynie Polska cała,
O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała!
O nich pomyślić nie mieliśmy duszy...
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
Nawet Odwaga załamuje ręce.
Te pokolenia żałobami czarne
Powietrze tylu klątwami ciężarne,
Tam myśli nie śmiała zwrócić lotów
W sferę, okropną nawet ptakom grzmotów.
O Matko Polsko! ty tak świeżo w grobie
Złożona - niema sił mówić o tobie!
Ach, czyjeż usta śmią pochlebiać sobie,
Że dzisiaj znajdą to serdeczne słowo,
Które rozczula rozpacz marmorową,
Które serc wieko podejmie kamienne,
Rozwiąże oczy tylą łzą brzemienne,
I sprawia, że łza przystygła wypłynie?
Nim się te usta znajdą, wiek przeminie…
Pomyślałam: może właśnie ten wiek przeminął? Może da się teraz inaczej? Może to właśnie jesteśmy winni Tym, którzy przez katyński, dyskretny właz do Nieba - jak mówił Prymas - odeszli i patrzą teraz na nas.