Drodzy Salonowi Czerwoni. Jest Was tu trochę. Podzielcie się swoją wiedzą, bardzo proszę.
Po konferencji MAK, niemal półtora miesiąca po katastrofie, poza „normalnymi” „wrzutkami” dezinformacyjnymi, w mediach pojawiać się zaczęły relacje świadków, które w wypadku „zwykłej” katastrofy stanowiłyby natychmiast chleb powszedni dzienników, stacji radiowych i telewizyjnych. A to pilot Jaka, który wcześniej lądował w Smoleńsku, a to autor – rzekomy czy nie, ale jednak – filmu z Youtoube, a to lekarz ze szpitala, do którego dzwonił z pokładu samolotu ś.p. Lech Kaczyński.
Dziwne by było, gdyby przez półtora miesiąca media same z siebie, zgodnie, nie szukały tego typu relacji i nie dzieliły się nimi z czytelnikami. Wygląda na to, że poza embargiem na informacje ze śledztwa prokuratorskiego i komisyjnego, co może ostatecznie - choć tylko ostatecznie – być zrozumiałe, pojawiło się też embargo na relacje świadków i wszystkich osób, które coś do powiedzenia o okolicznościach katastrofy mają.
Formalnej cenzury w Polsce nie ma. Dlatego ważna jest wiedza o tym:
- kto nałożył takie embargo?
- w jakiej formie dotarło ono do mediów?
- jak zareagowały na to redakcje?
- czy kwestia embarga była formalnie dyskutowana na kolegiach redakcyjnych?
- dlaczego dziennikarze nie podzielili się z czytelnikami czy widzami informacją o tym, że takie embargo istnieje?
s. 60034