janpe janpe
87
BLOG

sny pana jana - w Świebodzinie

janpe janpe Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Ostatnio mniej jem bo trochę sie obawiam tych snów z Generałem Cwaniakiem, ale i tak od czasu do czasu mnie dopada. Tym razem dopadł mnie w naprawdę pięknym miejscu - w Świebodzinie, tam gdzie postawili taki wielki pomnik Chrystusa. Klęczałem sobie jak zwykle, ziemia była miękka więc nawet nie bolało. Pomyślałem właśnie sobie, że to nawet się dobrze składa, że ja muszę klęczeć, bo nigdzie nie ma żadnej ławeczki i gdyby nie to moje klęczenie musiałbym stać albo się kręcić w kółko i to by głupio wyglądało.

A tu patrzę, zza figury wychodzi jakaś babina z krzesełkiem składanym takim co to ludzie na wędkowanie mają. I wali prosto do mnie. Zachodzi mnie z lewej, tak na ósmej, i mówi: nie oglądaj się
Od razu poznałem: Generał.
Dzień dobry, generale - mówię - dlaczego tym razem nie samolotem?
Dałem do przeglądu. Poza tym czasami trzeba nogi rozprostować. - odpowiada.
-To aż Syberii, tutaj, ładny szmat drogi.
-Głupi jesteś, w nadprzestrzeni, możemy się poruszać kanałami czasoprzestrzennymi. 
-Efekt tunelowy? - zapytałem. 
-Aleś ty Redaktor durny. Albo jest teoria kwantów ze swoim zasranym efektem tunelowym, albo nadprzestrzeń, rozumiesz? Nie mieszajmy dwóch systemów walutowych. Paniatno.
- On napewno on. Polak bo kulturalny i na pewno stamtąd bo rusycyzmy wali, że aż miło - pomyślałem
- Może byście generale Cwaniaku, coś więcej mi powiedzieli o tej nadprzestrzeni - ja to opublikuję, i nagrodę Nobla dostanę.
- Oj naiwny jesteś Redaktor. Jak oni ci mogą dać Nobla, jak dali ją za durne diagramy Feynmana? To co teraz, dadzą za nadprzestrzeń? A poza tym to widać, że myślisz tylko o sobie...
-Ależ nie, generale, ja chciałem, żeby tę nagrodę dostał Polak, żeby rozsławić Polskę
-Rozsławisz Polskę, jak te psie gówna posprzątasz, bo przejść nie można. Ale to potem jak odejdę, teraz do rzeczy.
-Ilu ludzi wstąpiło do Zgromadzenia?
-Na razie nikt...
-Jak to, redaktorku, co ty robiłeś w tym czasie, jak ja tam na Syberi brałem w pysk?
-No musiałem trochę popracować, a poza tym nie bardzo wiem z kim o tym pogadać i co im powiedzieć, nasze zgromadzenie nawet nazwy nie ma.
Generał chwilę milczał. 
-Fakt. Zgromadzenie będzie się nazywało Polski Kościół Patriotyczny.
Trochę mnie zatkało. 
-Ależ Generale czy to wypada? Kościół i polityka?
Generał nie odpowiedział od razu.
-Widzisz Redaktor. Kościół to polityka - Tak?
-Tak
-Więc polityka to Kościół. Jasne?
-No niby tak, ale przecież w Polsce mamy różne kościoły, ponadto Stolicą Kościoła jest Watykan, a nie Warszawa...
-Oj Redaktor, redaktor. Ile ty się jeszcze musisz ode mnie nauczyć. A gdzie jest napisane, że my nie możemy przenieść Watykanu do Warszawy, albo nawet do Lichenia, albo nawet tu do tego Świebodzina, zasranego psim gównem? No gdzie?
-No nigdzie....
-No właśnie, a ty wiesz Redaktor co byłu tutaj na tej świebodzińskiej ziemi dajmy na to 2000 lat temu?
-Nie wiem. 
-No właśnie. Tego nikt nie wie, więc przy odrobinie dobrej woli my możemy tutaj odkryć takie rzeczy, że nie tylko Watykan, ale i Waszyngton będzie tutaj można przenieść. 
Czułem, że rozmawiam z wielkim człowiekiem. Nie widziałem tej postaci, na mojej ósmej, ale czułem jej wielkość siedzącą na tym wędkarskim zydelku. Czułem, że i on rośnie i ja razem z nim, że ten pomnik Chrystusa, największy na świecie tak nas ciągnie w górę i wszerz swoich wielkich miłujących nas i wszystkich innych razem z tą nieco pobrudzoną świebodzińską ziemią.
-Generale - wyszeptałem.
-No?
-Ale na razie nikomu nie wspominać o tym Waszyngtonie?
-A czemu nie, niech się oswajają. 
-No dobrze, a o jakiego rodzaju patriotyzmie my tu mówimy. Przepraszam, za naiwne pytanie, ale teraz w Polsce to mamy takich różnych patriotów, że można stracić rozeznanie. 
- A ty Redaktor co proponujesz?
Byłem jak w niebie. A więc i ja mogę mieć wkład w Wielką Rzeczyposolitą. 
-Według mnie trzeba się zająć patriotami z pierwszych stron gazet, dotrzeć do nich i im objaśnić nasze wielkie zamiary i plany.
Generał przerwał mi brutalnie - Dość. Głupiś. Ja wiem o kim ty myślisz. o Jarku z Żoliborza. Słuchaj, mnie uważnie. To jest jeden wielki nicpoń i nic więcej. To zwykły karierowicz, który robi taką samą politykę jak jego krawiec garnitury. Trochę się ostatnio poprawił bo podłapał styl od tego chłopa z Pomorza, ale i tak widać, że to żaden pan.  Redaktorku, to jest krótkodystansowy spacerowicz. Buszuje wśród emerytów i zgorzkniałych, biednych ludzi jak lis w kurniku i wybiera co najlepsze jaja i po kryjomu je wypija. Zobacz co się stało z partią Romana.
-Kogo? -nieśmiało postanowiłem się dopytać.
- No Ligą Polskich Rodzin czy jakoś tak. Przecież to oni teraz wspierają tego Jarka. Kto mu znicze rozpala? Kto pochodnie nosi? Kto się modli w kościele? Ludwik D.? Nie bracie - w głosie generała słychać było coraz więcej zapału- to wszystko dzieci Romana. To jego ludzie, których mu wykradł ten przyjaciel kota Alika.
-Generale...
-No?
-A czy to jest możliwe, że winny wszystkiemu jest ten kot Alik? Proszę zauważyć, że ma takie dziwne imię. Ponadto wiadomo, że koty to są bardzo tajemnicze, starożytne stworzenia. Może to jakieś medium?
-No, Redaktorku, no, no. Że też sam na to nie wpadłem. Zbadamy ten trop. Kot Alik szarą eminencją polskiej sceny politycznej. Tak masz rację. Zauważyłeś, że Jarek nie kupił karmy dla kota w sklepie osiedlowym? Wiesz co to oznacza?
-Nie...
-To oznacza, że albo Alik nic nie je a to oznacza, że przybywa za nadprzestrzeni, albo jest fantomem.
-Czym?
-Przeczytaj książkę Alexander David Neel ”Mistycy i cudotwórcy Tybetu” to będziesz wiedział. 
-Tak- ciągnął dalej- to nabiera coraz więcej sensu. Spójrz. Ludwik miał psa. Też dziwne imię miał ten pies. Pies i kot. Rozumiesz?
-Rozumiem. Woda i ogień...
-Tak. Widzę, że coraz więcej rozumiesz Redaktor. 
-I teraz patrz Jarek ma poparcie ludzi Romana, a Ludwik przyjaciel Saby, rozumiesz Saby?
-No tej królowej?
-Tak mądrej królowej Saby, nie może znieść wyczynów żoliborskiego chytruska i co i klops.
-Generale, mam wrażenie, że niekoniecznie można wytłumaczyć charakter uprawianej polityki przez Jarka K. przy pomocy kota Alika. Może po prostu Jarek K. nie wyrósł ze swoich dziecięcych przygód na żoliborskich podwórkach. Może dalej walczy z kolegami, którzy się z niego naśmiewają, a ponieważ nie może inaczej ich pokonać, robi to podstępem i skuteczną finezyjną grą. To taki nasz, polski katolik, co to kocha Chrystusa w bożonarodzeniowym żłobie i wielkanocnym grobie, a Biblii nie czytał albo jak próbował to i tak nic nie zrozumiał. Chłopak całe życie walczy i prawdę mówiąc sam nie wie po co. Przyzwyczaił się, że na podwórku wszyscy byli jego wrogami i teraz już nie analizuje tego kto swój a kto wróg tylko walczy. On nawet nie musi wiedzieć o co walczy byleby ktoś czegoś chciał to wystarczy mu za podnietę i nasz Jarek chce dokładnie czegoś innego. Czytałem taką książkę, Ericha Fromma....
Niedokończyłem. Znowu poczułem cios w kark. Tępe bolesne uderzenie po którym zawsze bolała mnie głowa kilka godzin. Już w realu. Zanim się obudziłem zdążyłem usłyszeć syczący głos generała: Żydów czytasz?... 
 
janpe
O mnie janpe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości