Polesky. Polesky.
777
BLOG

Pokolenie JP(alikota), czyli polemika z Witoldem Gadowskim

Polesky. Polesky. Polityka Obserwuj notkę 4

Witold Gadowski napisał godny polemiki tekst pt. "Pokolenie JP... - Janusza Palikota". Przyjrzyjmy się bliżej kilku tezom sforumułowanym przez autora - z perspektywy osoby niewierzącej, dodam od razu, aby nie narażać na despekt niezainteresowanych innym niż katolicki punktem widzenia.

...polska hierarchia katolicka wyraźnie traci dystans do przemian społecznych.

Z tym stwierdzeniem należy się zgodzić. Trudno jednak przyjąć tezę, że zasadniczym problemem jest wewnętrzny podział w episkopacie i słabość mediów katolickich. Kłopoty Kościoła katolickiego, nie tylko w Polsce, ale wszędzie, wiążą się z jego feudalną, hierarchiczną strukturą: zadekretowana nieomylność papieża w sprawach wiary i dogmatyczny dyktat watykańskiej starszyzny powodują, że cały Kościół katolicki jest instytucją skrajnie zachowawczą, która trzyma się kurczowo zwietrzałych poglądów, w tym także na sprawy w istocie drugorzędne z punktu widzenia doktryny stricte religijnej. Moim zdaniem takie kwestie jak histeryczny wręcz sprzeciw wobec stosowania prezerwatyw i antykoncepcji czy kompletnie niezrozumiały upór w sprawie powołań kapłańskich dla kobiet odstręczają od KK znacznie więcej ludzi niż nawet afery pedofilskie. A to, że w Polsce hierarchowie są podzieleni, że działa Rydzyk, to tylko dodatkowe, poboczne i lokalne aspekty kryzysu w Kościele. Naturalnie, nadmierna aktywność Kościoła w życiu publicznym, a szczególnie w polityce, także razi wielu wierzących - i trudno się temu dziwić.

Kościół nie przygotował się do życia ze społeczeństwem, które systematycznie infekowane jest konsumpcją, umownością istnienia wartości oraz filozofią epoki fast thought.

W zasadzie teza słuszna, w części odnoszącej się do Kościoła, natomiast opis społeczeństwa przesączony jest charakterystyczną dla wielu katolików arogancją i poczuciem wyższości. Wynika bowiem z niego pośrednio, że tylko i wyłącznie Kościół katolicki jest depozytariuszem wartości absolutnych i niezmiennych, "nieumownych", tylko on jest matecznikiem myśli głębokiej i cennej, tylko on opiera się konsumpcjonizmowi. Czytając to zdanie, można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z wyraźną dychotomią: albo Kościół katolicki - albo konsumpcjonizm, relatywizm, banał i spłycenie.

Czy jednak Kościół nie okazuje się niezwykle zapobiegliwy - i skuteczny jak bodaj żadna inna instytucja - w kwestiach własnych dóbr doczesnych? Mniejsza o biskupie limuzyny, ale czym jak nie konsumpcjonizmem było pozbawione najmniejszych skrupułów wyszarpywanie ... ups, chciałem napisać "odzyskiwanie" ... wszelkich możliwych nieruchomości w ramach komisji majątkowej? A te wszystkie - utrzymywane z państwowych, czyli także moich funduszy - ordynariaty i duszpasterstwa, uczelnie katolickie, kościoły dotowane pod lichym pretekstem zachowania substancji zabytkowej? A tabuny katechetów pobierających państwowe pensje?

A czy nie jest moralnym relatywizmem głoszenie cnoty bezwarunkowej miłości bliźniego przez instytucję, której funkcjnariuszami są biskupi polowi? Ci, co błogosławią granaty i armaty! Tak, tak, słyszałem argument, że szóste przykazanie w rzeczywistości dotyczy "mordowania" i wcale nie obejmuje szlachetnego zabijania wrogów w obronie Ojczyzny - ale w kontekście Ewangelii jest to sofistyka tak żałośnie nieprzekonująca, że nawet nie będę się nad nią pastwił. A co ze wspomnianymi prezerwatywami? Czy nie jest amoralnym kurczowe trzymanie się tezy, że z samej istoty nauki Chrystusa wynika zakaz ich stosowania, skoro wiąże się on z takim bezmiarem ludzkiego cierpienia, z jakim mamy do czynienia m.in. w zarażonej AIDS Afryce czy przeżartych dziedziczną nędzą slumsach Ameryki Południowej? A przecież obstawanie przy tym zakazie jest niczym innym, jak tylko próbą zachowania spójności doktryny moralnej, ukształtowanej ongiś na skutek pradawnej kościelnej nienawiści do cielesności, w tym głównie seksualności, na skutek pogardy dla kobiety, uznawanej powszechnie, także przez najbardziej szanowanych Ojców i Nauczycieli Kościoła, za "istotę z natury grzeszną i plugawą", za "naczynie nieczyste" i tak dalej i tym podobnie.

A czy nie jest "filozofią fast thought" cała sfera ludycznej, by nie rzec jarmarcznej religijności typu toruńskiego - z bezrefleksyjną obrzędowością, zastępami świętych i błogosławionych, bałwochwalczym kultem JP II, krwawiącymi hostiami, płaczącymi figurami świętych, Madonnami na zamarzniętych czy zakurzonych szybach, egzorcyzmami itd, itp.?

Idea „państwa świeckiego”, to w istocie populistyczny frazes...

I tutaj dotykamy sedna sprawy. Bo ja się na to nie zgadzam! Państwo świeckie to fundament demokracji, społeczeństwa obywatelskiego, nawet praworządności! Tolerancja religijna - owszem. Wolność wyznania i sprawowania kultu - proszę bardzo. Ale nie - dominacja, zawłaszczanie, narzucanie swojego światopoglądu czy wyznania, nie monopol w sferze wartości, moralności, prawdy. Krzyż w kościele - zgoda. Kapliczka przydrożna, wystawiona przez lokalną społeczność - jak najbardziej, choćby ze względu na tradycję, obyczaj, powszechną akceptację. Ale krzyż w instytucji państowej - z jakiej racji? Ale proboszcz z pokropkiem przy otwarciu byle mostu, drogi, kiosku - po co? Ale szpaler purpuratów celebrujących uroczystości państowe - jakim prawem? Nie zgadzam się na to, bo świeckość państwa jest wartością nadrzędną, wspólną dla wszystkich, bo państwo polskie jest także moje, choć jestem ateistą! Czy się to komu podoba, czy nie. Bo państwo albo jest świeckie, albo wyznaniowe - tertium non datur - i jeśli ktoś uznaje ideę świeckiego państwa za populistyczny frazes, to niech przynajmniej ma odwagę nazwać rzecz po imieniu.

Skończyła się cieplarnia, jeśli Kościół – czyli my – wierni i nasza hierarchia, nie przygotuje nowego sposobu prowadzenia dialogu ze społeczeństwem, obecność rosnącego w siłę, taniego antyreligijnego populizmu, na stałe wpisze się w nasz polityczny krajobraz.

Mam nadzieję, że istotnie skończyła się cieplarnia i że Kościół przygotuje się do nowego sposobu prowadzenia dialogu ze społeczeństwem. A zacząć powinien od tego, że wszelkiej krytyki czy polemiki z własnymi racjami nie będzie traktował jak taniego antyreligijnego populizmu, tylko jak równoprawne, choć odrębne stanowisko. Właśnie w ramach "państwa świeckiego", neutralnego w kwestiach wiary, jednakowo traktującego katolików, protestantów, prawosławnych, muzułmanów ... i ateistów.

Jeśli bowiem Kościół - czyli wierni i hierarchia - upierać się będzie przy monopolu na Prawdę i Moralność, to siłą rzeczy rosnąć będą w siłę środowiska skrajnie antyklerykalne. Akcja i reakcja. Ci zatem spośród katolików, którzy chcieliby, aby Kościół cieszył się w społeczeństwie szacunkiem, a topniejące z dekady na dekadę szeregi  wiernych nie spotykały się z "tanim antyreligijnym populizmem", powinni z całych sił zabiegać o urzeczywistnienie idei świeckiego państwa. We własnym długofalowym interesie.

Polesky.
O mnie Polesky.

W wieku dość średnim wciąż czuję dziecięcą ciekawość świata i dziecięce zdziwienie jego dziwnością

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka