Czytam, że niezawodna Gazeta Wyborcza postanowiła pójść śladem szybki Budki, gróźb dla Stuhra i pobitej do nieprzytomności na targu w Lublinie poseł Marty Wcisło i rzuciła wszystkie ręce na pokład, odgrzewając sprawę łapówki, którą Kaczyński miał dla siebie wymusić od Gerarda Birgfellnera. No to jak najuprzejmiej przypominam, że nie tylko polskie sądy, ale również i sąd austriacki, przed którego oblicze postanowił wnieść sprawę Austriak, nie doszukały się znamion przestępstwa.
Pamięta ktoś jeszcze w ogóle o tym, że Herr Birgfellner już w 2019 r. poskarżył się na tego Polaczka Kaczyńskiego, który go wydutkał na strychu? W sierpniu 2019 r. w austriackiej prokuraturze odbyło się przesłuchania pana Gerarda, jak poinformował mecenas Dubois (a ojciec był takim przyzwoitym człowiekiem!). Jak wszystko wskazuje, Austriacy ocenili wiarygodność Birgfellnera dokładnie tak, jak Polacy, czyli na poziomie ujemnym. Polskie media nie podają, czy poza prokuraturę sprawa wyszła, a przynajmniej ja nie czytałam, aby sąd uznał racje pana Gerarda.
Może więc potraktować odgrzewany kotlet Wybiórczej tak, jak się powinno: jak brudną szmatę.
Pisałam już kiedyś, że tylko OSTATNI KRETYN mógł uwierzyć w to, że najpierw Kaczyński namówił kuzyna do wspólnego biznesu polegającego na budowie wieżowców, a potem od tegoż samego kuzyna wymusił łapówkę. Naprawdę, OSTATNI KRETYN.
