Odnotujmy, dla porządku, kolejną miesięczną informację o zadłużeniu Skarbu Państwa. Najlepsza z koalicji wyrobiła w czerwcu ponad 9,2 miliarda złotych deficytu. W porównaniu do 7,9 miliarda w maju – widać wyraźny i zdecydowany postęp.
Tylko rząd, ledwo w 6 miesięcy, metodami zamiatania pod dywan, wygenerował deficyt w wysokości 3,3% PKB. Z poprawką na różnice w metodologii krajowej i unijnej oraz na samorządy – jesteśmy po pół roku w okolicach 4% procent PKB.
To ile zostaje na drugą połowę roku? Zakładając, że najlepszy z rządów spełni obietnice złożone, co ważne, Brukseli, że ograniczy deficyt do 5,3% w 2011?
Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż ustawa, która zajumała środki z OFE, weszła w życie 1 maja. Nie powinna mieć zatem wpływu na czerwcowy deficyt (swoją drogą ciekawe byłoby ustalenie kto konkretnie złożył poprawkę dotyczącą terminu wejścia w życie ustawy..)..
Zaczynam rozumieć, dlaczego najlepszy z ministrów od finansów cieszy się, jak małpa blaszką, że ma elastyczną linię kredytową, która pozwoli na wypłaty emerytur.
A może już pozwala?