Porównuję sobie budżet skierowany do Sejmu, z projektem przedstawionym na Radzie Ministrów. I nie widzę jakichś większych rewelacji. No, może poza obniżeniem wydatków na ubezpieczenia społeczne i zwiększeniem rozliczeń różnych (w praktyce rezerw). Ale interesujące jest to, co zmieniło się pomiędzy dwoma budżetami na 2012 rok, które wylądowały w Sejmie. Dokładniej to, co się w nich nie zmieniło lub zmieniło nieznacznie.
O tym, że w ramach istotnej korekty przyszłorocznego wzrostu gospodarczego pomiędzy wrześniem i grudniem, rząd zwiększył dochody i wydatki budżetu – już pisałem. Odbyło się to tak, że dziura w CIT i PIT została zasypana podatkiem od kopalin oraz zwiększeniem planowanych przychodów z dywidend. Po stronie wydatków jest nieco ciekawiej. Pomiędzy wrześniem, a grudniem widać dwa obszary ze sporymi nominalnymi spadkami kwot, jakie ma wydać państwo.
Pierwszy z nich to ubezpieczenia społeczne. We wrześniu planowane wydatki w dziale 753 wynosiły 77,6 mld. Obecnie wynoszą 76,9 mld. Czyżby podwyżka składki rentowej, która miała dać miliardy, zmniejszyła budżetowe wydatki zaledwie o 0,7 mld? Ależ skąd. Przed posiedzeniem Rady Ministrów (czyli po ogłoszeniu podwyżek składki) wydatki już były zmniejszone o 0,6 mld. W wersji ostatecznej ucięto je o dodatkowe 100 mln.
Zatem gdzie jest kasa z podwyżki składki rentowej? Może w przychodach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych? Nie bardzo. W pierwszej wersji budżetu składkowe przychody FUS wynosiły 120,9 mld. W wersji aktualnej – 123,4 mld. A to oznacza, że albo pieniądze z podwyżki lądują w jakiejś czarnej dziurze, albo… nie są ujęte w projekcie budżetu, nad którym pracuje Sejm.
Bo przecież niemożliwe jest, żeby najlepszy z rządów wpisał je do pierwszej, przygotowanej jeszcze na wiosnę wersji budżetu, ale czekał z poinformowaniem o tym społeczeństwa do jesiennego expose. Kilka poprawek wskazujących źródło pokrycia zmniejszeniem dotacji do FUS powinno wyjaśnić sprawę. Czy Jan Vincent i jego ludzie od prawie roku ukrywali planowaną podwyżkę, czy szykują sobie sporego zaskórniaka.
Drugim zaskakującym spadkiem wydatków są te na obronę narodową. Część 29. budżetu kurczy się o ponad 100 mln złotych. Pomimo zapowiedzianych przez Tuska podwyżek w armii, które kosztować będą w przyszłym roku między 150, a 200 milionów. Co zrobić, żeby spiąć budżet? Należy obciąć wydatki majątkowe. Miało być 7,5 miliarda – będzie 7,1.
Terminy składania seryjnych i hurtowych dymisji przez polskich generałów oraz przedłużenia i unieważnienia przetargu na samolot szkolno-bojowy pozwalają na dość dokładne określenie czasu, w którym zapadły odpowiednie decyzje. Jakby nie patrzeć wychodzi, że i tak skromny program modernizacji polskich sił zbrojnych obcięto jeszcze przed wyborami.
Skoro jesteśmy przy obiecanych podwyżkach – trudno nie zajrzeć w wydatki na bezpieczeństwo publiczne. Policjantów mamy niewielu mniej niż żołnierzy, czyli budżetowe koszty są porównywalne. Co się okazuje? Mimo kosztów wzrostu wynagrodzeń na poziomie 100-150 milionów, wydatki w części 42. Sprawy Wewnętrzne spadają ogółem o 64 miliony. Z budżetu zniknęła prawie cała działka związana ze współfinansowaniem projektów UE. Inne kwoty bez większych zmian, czyli środków na obiecane podwyżki będzie trzeba szukać w wydatkach bieżących.
Można by grzebać w obu wersjach budżetu na przyszły rok dalej, ale nie ma to większego sensu. Znajdziemy wyłącznie bieżącą, nieudolnie wykonaną kosmetykę. Wbrew zapowiedziom odważnych zmian dokonywanych w poczuciu odpowiedzialności za tu i teraz oraz pomyślność przyszłych pokoleń – projekty niewiele się od siebie różnią. Trudno znaleźć w tym nowszym ślad jakichś reform, cień pomysłu na naprawę finansów publicznych, odważne stawienie czoła sytuacji, w jakiej znalazła się Polska i Europa.
Tylko dlaczego? Ani prezydent nie przeszkodzi – bo swój, ani koalicjant nie będzie się stawiał – bo dwóch innych się prosi o wzięcie części odpowiedzialności za przeprowadzenie koniecznych zmian. Na co czeka zatem Tusk i jego ferajna, żeby wziąć się za jakiekolwiek reformy?
Wychodzi mi, że na niespodziewany gospodarczy kryzys. W który ja nie wierzę. Choćby dlatego, że chciałbym zobaczyć sprawozdanie z realizacji budżetu. Tego budżetu.