Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina
532
BLOG

Tylko w Polsce: Wybiórczy podatek od posiadania rodziny

Olgierd Jedlina Olgierd Jedlina Polityka Obserwuj notkę 4

 … jeżeli rolnicy za jeden złoty od hektara, mają się i mogą się wykupić z takiego stygmatu, że różni hipokryci będą im zarzucać, że nie partycypują w społecznym systemie ochrony zdrowia, to myślę, że warto zapłacić taką opłatę, po to żeby nikt tego nie kwestionował…

Waldemar Pawlak, sala plenarna Sejmu, 13 stycznia 2012 r.

 

Nie ma pomyłki. Powiedział to Pawlak. Waldemar. Prezes. Polskiego Stronnictwa Ludowego prezes. Broniąc rządowej koncepcji sposobu zrealizowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ubezpieczeń zdrowotnych rolników i ich rodzin. Koncepcji szkodliwej i głupiej. Co wykażę na przykładzie swoim i dwóch swoich sąsiadów.

Dla uproszczenia posługiwał się będę hektarami fizycznymi, a nie przeliczeniowymi. Akurat w moich okolicach różnica pomiędzy jednymi i drugimi nie jest duża. Obaj moi sąsiedzi gospodarują na 15-18 hektarach. Tyle, że jeden jest właścicielem niecałych dwóch, a drugi sześciu z hakiem. Resztę dzierżawią. W związku z czym pierwszy składek na ubezpieczenie zdrowotne opłacał nie będzie, natomiast drugi od przyszłego miesiąca zostanie opodatkowany. Wraz ze swoją żoną oraz – być może – z najstarszym synem.

 

Jeden będzie płacił, drugi nie będzie. Przypominam: obaj gospodarują na porównywalnym areale, porównywalnych gleb. Warunki do osiągania dochodów mają (z małą poprawką, o której za chwilę) mniej-więcej takie same. Tymczasem jeden będzie płacił, a drugi nie będzie.

 

Tutaj do akcji wkraczam ja. Posiadacz 2,5 hektara. I jako-taki mogę w poniedziałek udać się do Tomaszowa w celu zapisania się do KRUS-u. Dzięki czemu państwo zacznie płacić za mnie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Że na społeczne również? No i co z tego? Sfinansuję je dochodem z tytułu dzierżawy ziemi, której jestem właścicielem. Jeżeli braknie – dokupię dwa hektary. Od sąsiada, który ma pecha, ponieważ lekko przekroczył limit, na który zgodziły się PeeSeLutki.

Sąsiad ziemi nie straci, ponieważ w tym samym (albo w następnym) akcie notarialnym wydzierżawię ją poprzedniemu właścicielowi. Będzie on więc miał prawo pierwokupu. Za pieniądze, których nie zapłacę po przeniesieniu własności.

 

Wiem, hardkor. Dlatego może nie wyjść. Ale jest też inna opcja. Człowiek, który obecnie dzierżawi moją ziemię marudzi, że uprawia (uprawia, a nie posiada) za dużo (znaczy się powyżej wojewódzkiej średniej), żeby łapać się na preferencyjne zasady w unijnych programach. Już rok temu zagadywał mnie czy bym sobie nie zarejestrował gospodarstwa i nie przejął oficjalnie części jego dzierżaw. Bo w jednych unijnych programach będzie wtedy kilka więcej punktów, a do innych nie ma jak bez tego startować.

I wszyscy zainteresowani zyskają. Kosztem – nie ma co ukrywać – „nierolniczego” podatnika.

 

Chwilę po wiele mówiącym zagalopowaniu się Pawlaka (… mają się i mogą się…) padły – po raz chyba tysięczny – pytania czy prawdą jest, że nieprzyjęcie ustawy nie pozbawi rolników prawa do ubezpieczeń zdrowotnych. Z ław rządowych jednoznaczna odpowiedź na posiedzeniu plenarnym nie padła. Choć na komisji strona rządowa powiedziała, że nieprzyjęcie ustawy nie wykluczy rolników z systemu ochrony zdrowia.

 

Wisienką na torcie było wystąpienie marszałka Zycha, który stwierdził, że nieuchwalenie ustawy nie pozbawi rolników możliwości pójścia do lekarza.  Po czym przegłosowano pozytywnie poprawkę korzystną wyłącznie dla neo-PGR-owców, a następnie całość ustawy.

Zych się wstrzymał. Stefaniuk (ten od zamiatania afery hazardowej pod dywan) wyjął honorowo kartę z czytnika. W rezultacie do Senatu po raz kolejny poszła ustawa nierozwiązująca żadnych problemów. Konserwują system, w którym przysłowiowy taksówkarz posiadający hektar ziemi może dymać system ubezpieczeń zdrowotnych i społecznych.

 

Całą pieprzoną kadencję miał pieprzony PSL, by oprzeć system opodatkowania działalności rolniczej o system dopłat bezpośrednich. Którego uszczelnienie (dostaje ten, który uprawia) byłby uczciwą podstawą do debaty o tym, w jakim stopniu i w jakim tempie urealniać opłacalność produkcji rolnej.

Po raz kolejny (łatwiej policzyć lata, w których pawlactwo nie było w rządzie, niż te, w których było) rozwiązania szkodzące rolniczym gospodarstwom rodzinnym przechodzą głosami zielonych pająków pijawek.

»... Jednym z Polokoktowców jest Olgierd Jedlina, redaktor pisma "Pasikonik", żyjący spokojnie w swoim poukładanym świecie z narzeczoną Ewą. Jego spokój burzy schwytanie jego przyjaciela Adasia przez agentów Kilkujadka. Adasiowi udało się samodzielnie stworzyć formułę Kingsajzu, co może przynieść Polokoktowcom trwałe bezpieczeństwo, jednak dla Adasia staje się przyczyną zguby...« (http://www.zgapa.pl/zgapedia/Kingsajz.html)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka