Spoglądając na wyniki wyborów do euro parlamentu w Polsce, nie skupiam się za bardzo na wynikach jakie osiągnęły poszczególne partie polityczne. Fakt cieszy że palikociarnia poniosła klęskę. Miałem do tych wyborów nie iść, ale poszedłem –właśnie po to by dokopać ludziom pokroju tych spod znaku Twojego Ruchu. Mój głos był więc opowiedzeniem się nie za daną partią- bo zagłosowałem na tą partię z wielkim wyrzutem sumienia- ale przeciw lewicowemu oszołomstwu.
Nie jest dla mnie też, ani szokiem, ani zaskoczeniem sukces Nowej Prawicy. Jak wspomniał przed wyborami pewien mój znajomy „Nie mam na kogo głosować. Zagłosuje więc na Korwina. Z nim w Europarlamencie lepiej nie będzie, ale na pewno śmieszniej” Czy rzeczywiście tak zagłosował nie wiem.
Spoglądając na wyniki eurowyborów, na uwagę zasługuje tak naprawdę frekwencja. Bo to przecież raptem tylko dwadzieścia kilka procent uprawnionych wzięło udział w wyborach. Tak więc, Ci wszyscy co zostali w domu pokazali że mają gdzieś cała tą Unie Europejską. Europejski Parlament i posłów, którzy praktycznie są od tego by pobierać bardzo wysokie diety. Realna polityka Unii Europejskiej nie dzieje się przecież w Parlamencie. Realna polityka dzieje się w kuluarach, w Radzie, podczas szczytów oraz także w gabinecie m In. kanclerza Niemiec. Ci więc co nie pofatygowali się na wybory, być może wybrali najlepiej, pokazując że mają gdzieś tą cała szopkę, że chcą Polski w Europie, ale nie koniecznie już w Unii Europejskiej, a przynajmniej nie w Unii o kształcie obecnym. Jak pokazują sukcesy w tych wyborach partii narodowych w różnych krajach UE dość tej brukselskiej szopki mają nie tylko Polacy.
