Polska.Ma.Sens Polska.Ma.Sens
340
BLOG

Milcz waść, wstydu (sobie) oszczędź!

Polska.Ma.Sens Polska.Ma.Sens Polityka Obserwuj notkę 0

 

Grzegorz Napieralski powinien przypomnieć sobie amerykańską formułkę wygłaszaną przez policję do zatrzymanego: „Masz prawo zachować milczenie. Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie”.
 
I zastosować się do niej, bo jak na razie każde wypowiedziane przez niego zdanie pogrąża go jeszcze bardziej niż rezultat wyborczy.
Tuż po ogłoszeniu wyników wyborów Napieralski powiedział, że „zawiodła drużyna”. Było w tym źdźbło prawdy (Kwaśniewski czy Kalisz ostentacyjnie dystansowali się od Napieralskiego, co trudno uznać za działanie zespołowe), ale przyczyną tego braku jedności był właśnie Napieralski, który zachowywał się tak, jakby dostał zadanie doprowadzenia SLD do upadku. Marginalizował lub zmuszał do odejścia z SLD takich ludzi, jak Arłukowicz, Olejniczak czy Kalisz. Nie korzystał z rad i pomocy szanowanych nie tylko na lewicy Włodzimierza Cimoszewicza czy Aleksandra Kwaśniewskiego. I dostał za swoje.

Tę niefortunną niedzielną wypowiedź można było uznać za efekt powyborczego szoku. Ale od wyborów upłynęło już kilkanaście dni, a Napieralski wciąż zachowuje się tak, jakby nie miał kontaktu z rzeczywistością. Do złudzenia przypomina to zachowanie przywódców PZPR po ich fundamentalnych klęskach. Gomułki po grudniu 1970 czy Gierka po sierpniu 1980.

W wywiadzie dla „Polityki” powiedział, że nie zamierza ponownie ubiegać się o stanowisko szefa partii. „Stanę z otwartą przyłbicą. Powiem: oceńcie mnie.” Wielką robi łaskę!

W sumie szkoda, że nie zamierza się ponownie ubiegać, bo to byłby fajny widok przy głosowaniu: Kto za? Nie widzę…

Przygoda Napieralskiego z polityką przypomina scenariusz filmu sensacyjnego klasy B, napisanego według schematu „nim marnie skończy, niech zajdzie wysoko, będzie więcej śmiechu”. Nadspodziewanie dobry wynik w wyborach prezydenckich uznał za efekt swojego geniuszu, gdy tymczasem główną przyczyną było to, że zarówno Kaczyński jak Komorowski reprezentowali prawicę i centrum. Napieralski dostał więc premię za lewicowość. A w ostatnich wyborach elektorat lewicowy mógł wybierać między SLD, Ruchem Palikota, a nawet PO, która – na przykład przyjmując do siebie Arłukowicza – wyraźnie otworzyła się na lewicę.

Przykład Nixona czy – z zachowaniem wszelkich proporcji – Leszka Millera pokazuje, że można podnieść się po największym upadku, więc być może za parę lat Napieralski znowu będzie coś znaczył dla SLD. Ale teraz najlepsze, co może zrobić i dla SLD, i dla siebie samego – to ulotnić się po angielsku, zamknąć swój dziób na kłódkę, kluczyk wysłać pocztą na drugi koniec świata i pójść po niego na piechotę.

 
Janina Skryba
 

Pragniemy skupić wokół siebie mądry entuzjazm ludzi twórczo zmieniających świat na lepsze. Redakcja nie boi się opisu zjawisk negatywnych, ale pielęgnuje myślenie pozytywne i walczy z czarnym postrzeganiem świata i Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka