Polska.Ma.Sens Polska.Ma.Sens
183
BLOG

O żołnierzu, który się kulom nie kłaniał

Polska.Ma.Sens Polska.Ma.Sens Polityka Obserwuj notkę 3

 

Gdybym musiał wyliczyć wszystkie zalety i chwalebne czyny Zbigniewa Ziobry, to zużyłbym tyle papieru, ile w całym swoim pracowitym życiu zaczernił Józef Ignacy Kraszewski.
 
Z konieczności więc ograniczę się do jego największego – moim zdaniem – talentu. Jest nim perfekcja we władaniu polszczyzną. Szczególnie w doborze słów, które za każdym razem tak znakomicie pasują do kontekstu, jakby zostały tam umieszczone przez samego Stwórcę. Po prostu lepiej nie można, że przypomną słynny aforyzm „przez tego pana już nikt więcej nie zginie” i późniejsze wielokrotne jego egzegezy, dokonywane przez samego autora. Przecież to literatura najczystszej wody i trudno o bardziej dobitny dowód na spisek w Magdalence, niż fakt, że Zbigniew Ziobro jeszcze nie dostał literackiego Nobla, że o Nike nie wspomnę.

Dzisiaj ludzkość zaznała szczęścia w postaci kolejnej złotej myśli ZZ. Dla niemieckiej stacji RMF FM (ktoś jeszcze ma czelność insynuować, że PiS jest antyniemieckie?) nasz literat odezwał się w te słowa: „To ja obok Kaczyńskiego przelałem najwięcej krwi dla PiS, to ja miałem najwięcej kłopotów w związku z walką o nasze ideały”.

Wszyscy oczywiście wiemy, że ta krew to taka metafora. Jak to u literata. Metafory nie wolno odczytywać dosłownie, tylko należy – w toku procesu myślowego – odgadnąć, o co naprawdę chodzi.
No więc przystąpmy do tłumaczenia metafory na rzeczywistość. Bezsporne jest, że ZZ mnóstwo wycierpiał dla PiS-u. Wymieńmy kolejno. W 2001 roku ZZ został posłem na Sejm. Bez choćby słowa skargi. Rok później partia wysłała go na wojnę o prezydenturę Krakowa. Wojnę ZZ sromotnie przegrał (nie wszedł nawet do drugiej tury), ale zniósł to mężniej niż obrońcy Westerplatte. W roku 2005 został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. I chociaż codziennie występował przynajmniej w trzech stacjach telewizyjnych i sześciu radiowych – znowu nikt nigdy nie usłyszał od niego, ile wyrzeczeń znosi dla PiS-u.

W 2007 roku ponownie został posłem na Sejm, ale gdy dwa lata później partia zażądała od niego, aby kandydował do Parlamentu Europejskiego, to odpowiedział tylko „tak, toczno!” i bez cienia żalu zamienił skromne diety poselskie na jeszcze skromniejsze diety europoselskie. A przecież mógł się łatwo wymigać pretekstem, że angielski – oraz wszystkie inne języki obce – zna ze słyszenia. A on nie. Dał się wybrać, bo i tak po staremu jego największa aktywność, to brylowanie w studiach radiowych i telewizyjnych.

Jeżeli kiedyś powstanie Grób Nieznanego Żołnierza PiS, to z pewnością będzie to sarkofag ZZ.
 
 
 
Jerzy Skoczylas

Pragniemy skupić wokół siebie mądry entuzjazm ludzi twórczo zmieniających świat na lepsze. Redakcja nie boi się opisu zjawisk negatywnych, ale pielęgnuje myślenie pozytywne i walczy z czarnym postrzeganiem świata i Polski.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka