Rząd wymyślił genialny sposób na samofinansowanie się opieki zdrowotnej w Polsce. Zamierza przetestować go najpierw na sektorze dotyczącym refundacji leków. Jak się sprawdzi, znajdzie zastosowanie w leczeniu szpitalnym czy ambulatoryjnym. Otóż mając ograniczone i zbyt małe środki na zaspokojenie potrzeb zdrowotnych obywateli ministerstwo zdrowia ustala, że może wydać na refundację leków tylko określony procent budżetu NFZ. Jeśli pacjenci zużyją więcej leków niż ministerstwo sobie założyło, zapłacą za to ich producenci, którzy – jakby nie patrzeć - będą finansować opieką zdrowotną w Polsce. Pomysł pionierski w Europie, bo po pierwsze nie trzeba się gimnastykować, aby budżet NFZ bilansował się, a po drugie można pacjentom refundować co się chce, bo i tak nie poniesie się żadnych finansowych konsekwencji.
Sukces rynkowy krajowego producenta taniego leku generycznego przekłada się na oszczędności NFZ, bo jeśli więcej osób kupi tańszy zamiennik zamiast drogiego leku - wydatki na refundację będą niższe. I teraz krajowi producenci zostaną ukarani, co w dłuższej perspektywie może doprowadzić do ich upadłości.
Ale po co nam producenci tanich leków, skoro nie musimy już oszczędzać - bo opieka zdrowotna będzie finansować się sama?
