tutejszy tutejszy
661
BLOG

Po jedenaste: nie przebaczaj!

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 23

Tamtego dnia nikt z nas nie potrzebował żadnych instrukcji. Gdy doszły do nas telefony, sms-y, gdy zrozumieliśmy te obrazy z telewizji, głosy z radia, informacje z internetu, gdy całą Polskę i cały świat obiegła potworna wieść o śmierci naszego Prezydenta... byliśmy gotowi. Jeden kolega zwierzał mi się niedawno z pewną metaforyczną frazą:
Czekałem tylko, aż będą nam karabiny rozdawać!


Nastrój był taki, że drobna iskra rozpaliłaby nad Wisłą prawdziwe powstanie – ludzie sami z siebie pisali i rozdawali wiersze, w Warszawie ktoś zrobił fantastyczną ulotkę: Te karły szydziły z naszego prezydenta, wołano zewsząd, by rozprawić się z kłamcami, oszczercami, na jednym z bolszewickich pomników ktoś w nocy wymalował napis: Kaczyńskiego pomścimy. Tłumy same gromadziły się w centrach miast, ulice zapełniły się biało-czerwonymi flagami. Dojrzewał w nas gniew, dies irae unosił się w powietrzu, a przydrożne latarnie kusiły swymi smukłymi kształtami – niejednemu zdrajcy byłoby w pętli do twarzy – w innych czasach oczywiście ;).


Na własne oczy widziałem, jak dziennikarze niektórych stacji zdejmowali znaczki korporacyjne, by móc swobodnie przemieszczać się w tłumie, słyszałem gwizdy, gdy ludzie spotykali pracowników wiadomych telewizji. Czasu było tak naprawdę niewiele, bo od pierwszej minuty po katastrofie cała ta POlityczna mafia działała z zimną krwią. Samolot rządowy zamienił się w samolot prezydencki, nawet gazety uznawane za prawicowe („Rzeczpospolita”) podawały niesprawdzone informacje o czterech podejściach do lądowania, przygotowano już wersję o naciskach na pilotów, choć przecież oficjalnie były jeszcze łzy, miłe wspomnienia i udawane zrozumienie. Od pierwszej minuty realizowano wielki scenariusz „pojednania” z Putinem. Nas jednak było pełno, a odwet ludu byłby straszny. Te milion siedemset tysięcy podpisów pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego to była tylko namiastka naszej realnej siły. Poniesiem wrogom gniew - śpiewały romantyczne dusze Polaków.


I wtedy coś się zmieniło. Nagle. Ogłoszono, po raz drugi w ciągu trwania jednego pokolenia, „grubą kreskę”. Nikt nie domagał się rozliczania Żakowskich, Morozowskich, Olejników, Lisów i Durczoków. Kazano nam przejść do porządku dziennego nad całymi kubłami pomyj, wylewanych nam na głowy, na kampanie arogancji i brutalnego chamstwa. Sztabowcy opozycji zadecydowali, że to wszystko trzeba oddzielić, zapomnieć, wybaczyć – choć wybaczyć zanim usłyszało się słowa przepraszam.


Kazano nam uwierzyć, że „oni” się zmienili, że teraz będzie lepiej. Co więcej, już na samym początku kampanii idealnie odwrócono sens katastrofy – zaczęto rozważać, czy to Jarosław Kaczyński się zmienił! Przelano więc swoje winy na przeciwnika– każdy z nas wiedział, kto tu kłamie i udaje, kto jest fałszywy i próbuje nabrać społeczeństwo, a jednak „oni” bez zająknięcia zaczęli domagać się skruchy od swojej ofiary, a nie od siebie. Przekroczenie wszelkich granic cynizmu nie zostało ani osądzone, ani ukarane. Choć „gruba kreska” stała się wśród nas synonimem zdrady i służalczości, synonimem oddawania pola przeciwnikowi, to jednak bezmyślnie popełniliśmy ten sam błąd ponownie.


Ale – jak powiadają – do trzech razy sztuka. Aby uniknąć tego samego błędu w przyszłości trzeba przypomnieć sobie słowa narodowego wieszcza, zmarłego przed dwunastu laty. Trzeba sobie, Drodzy Państwo, powtarzać, powtarzać sobie z uporem, trzeba to sobie wbić do głów i wyryć w sercach jak jedenaste przykazanie :

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych, KTÓRYCH ZDRADZONO O ŚWICIE.

Tutejszy

Tekst został opublikowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety w 180 dni po katastrofie.

Wiele osób uważa, że dobrze się stało – że trzeba było rozegrać to na spokojnie. Ja jednak wciąż mam poczucie zmarnowanej szansy, mam poczucie, że po katastrofie dokonano drugiej grubej kreski...

tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka