tutejszy tutejszy
2191
BLOG

Kaczyński na celowniku służb specjalnych?

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 20

Medialna krytyka wobec polityków jest jak najbardziej uprawniona. Gdy jednak w kilku partiach zachodzą te same zjawiska, ale reakcje w mediach są skrajnie różne, to możemy śmiało stwierdzić, że stronniczość „czwartej władzy” ma jakieś korzenie w niejawnych interesach.
Gdy Grzegorz Napieralski zmarginalizował rolę Wojciecha Olejniczaka w rywalizacji o przywództwo w SLD, to nazywano to normalną procedurą demokratyczną. Gdy spośród trzech założycieli Platformy Obywatelskiej, tylko jeden – Donald Tusk – pozostał w swojej partii, to nikt nie grzmiał o totalitaryzmie, czy partii wodzowskiej, choć de facto PO taką partią jest.
Gdy z Prawa i Sprawiedliwości wyrzuca się dwie posłanki, to nie tylko media nie zajmują się niczym innym, ale i sam prezydent państwa zabiera głos w tej sprawie.
Przyjrzyjmy się działaniom wokół Jarosława Kaczyńskiego z ostatniego roku. Mniej więcej 9 kwietnia 2010 roku bracia Kaczyńscy podejmują decyzję, że brat prezydenta nie poleci na uroczystości w Katyniu ze względu na chorobę Matki. Bez względu na przyczynę katastrofy, to tylko przypadek (?) zadecydował, że Jarosław Kaczyński nie zginął pod Smoleńskiem. Dzień 10 kwietnia to także prezent dla wielu przedstawicieli postPRLowskiego salonu – giną wtedy wysoko postawieni ludzie niezależni od głównych ośrodków władzy, m.in. Janusz Kurtyka, Sławomir Skrzypek, Janusz Kochanowski, gen. Franciszek Gągor. Dla establishmentu III RP oznacza to, że na scenie już został tylko jeden gracz, który stanowi dla nich jakiekolwiek zagrożenie.
Zaraz po morderstwie łódzkim Ryszard C. jeszcze przed kamerami powiedział: „chciałem zabić Kaczyńskiego, ale za małą broń miałem”. Z pozoru może się to wydać brednią szaleńca, ale gdy połączymy to z faktem, że morderca chciał zabić szefa PiS także przed Pałacem Prezydenckim, lecz – jak zeznał „nie był w wystarczającej bliskości, by oddać strzał” to jego wyznanie podczas aresztowania nabiera sensu.* Czy ktoś mu pomagał?
To co się jednak dzieje obecnie nabiera już idealnych, sowieckich wzorców opisanych w podręczniku działania komunistycznych służb specjalnych.


W latach 50-tych XX wieku w Socjaldemokratycznej Partii Finlandii działał Väino Leskinen, którego linia polityczna znacznie odbiegała od strategii Moskwy. Polityk ten stopniowo uzyskiwał coraz większe wpływy, kilkakrotnie też pełnił funkcję ministra. Jak twierdzi sowiecki dysydent A. Golicyn, KGB postanowiło odsunąć Leskinena od znaczących funkcji w partii i państwie. Akcją kierował rezydent KGB w Finlandii – Żelichow. Dokładne działania KGB wobec Leskinena nie są znane, niemniej podręcznik Golicyna i wydarzenia, które nastąpiły wokół niego dają wiele do myślenia. W Socjaldemokratycznej Partii Finlandii zaczęła się rywalizacja o władzę, zaś tamtejsza prasa antykomunistę przedstawiała w jak najgorszym świetle podnosząc walory jego konkurentów. Jak twierdzi Golicyn, do takich akcji angażowało się licznych dziennikarzy, którzy niekoniecznie wiedzieli jakiej sprawie służą – wykonywali tylko pewne polecenia i starali się spełnić sugestie swoich przełożonych. Każde potknięcie Leskinena było nagłaśniane i faktycznie na początku lat 60- tych musiał wycofać się z walki o przywództwo w partii. Rafael Paasio, który zastąpił zbyt antymoskiewskich przywódców, dążył do pojednania z ZSRR, zaś w jego retoryce pojawiały się akcenty o konieczności złagodzenia polityki wobec wschodniego sąsiada.


Właściwie ta historia powinna starczyć za wszelki komentarz – antyrosyjski polityk, który znajduje w swojej partii rywali do władzy wspieranych przez wszystkie większe media, a którzy głoszą tezy o pojednaniu i złagodzenia języka w polityce. Analogia pomiędzy sytuacją Leskinena, oraz sytuacją Kaczyńskiego jest aż zanadto widoczna.
Poza drobnymi różnicami jest jedna zasadnicza odmienność obu sytuacji – Jarosław Kaczyński nie dał się zgryźć zakulisowym inspiracjom i zwyczajnie wyrzucił z partii tych, których uznał za sterowanych z zewnątrz. Widać wyraźnie, że katastrofa smoleńska obudziła w pewnych środowiskach nadzieje, że już tylko jedna solidna figura przeciwnika pozostała na szachownicy. Śmierć 96 osób, które przeważnie pochodziły z prawej strony sceny politycznej, zachęciła „salon” do wzmożonych działań na rzecz ostatecznego rozwiązania kwestii PiSowskiej.
Leskinen potem wrócił do polityki, jednak w czasie gdy KGB wspierało jego przeciwników by usunąć go ze sceny politycznej, był o wiele młodszy od Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS nie dał się pożreć „ładnym buziom” ze swojej partii, za którymi czasowo stanęła cała potęga medialna III RP. Już sam fakt poparcia ze strony tvn24 u rozsądnych ludzi powinien wzbudzić podejrzenia.
Bez względu na sympatie polityczne, oraz bez względu na osobistą ocenę Jarosława Kaczyńskiego nie można mu odmówić tego, że jest niesłychanie twardym zawodnikiem, który potrafi grać nawet wtedy, gdy sędzia każdy jego ruch ogłasza jako faul.
Do czego jednak posuną się służby specjalne, gdy okaże się, że kolejny ich cios nie zniszczył Jarosława Kaczyńskiego?

Tekst opublikowany w ostatnim numerze Warszawskiej Gazety.

Po przesłaniu mojego tekstu do redakcji zdarzyła się jedna rzecz potwierdzająca moje podejrzenia. Jarosław Kaczyński wystosował list do członków swojej partii, w którym interpretował ostatnie wydarzenia właśnie jako rozbijanie PiSu od wewnątrz.

* Dziękuję komentatorowi o pseudonimie ZETEL za trafne spostrzeżenia, którymi się podzielił pod moją notką o morderstwie łódzkim.
http://polskijuzniema.salon24.pl/241973,pytania-...

tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka