tutejszy tutejszy
660
BLOG

Obyśmy doczekali Świąt następnych

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 5

 

Takie życzenia złożyłem w zeszłym roku bliskiej osobie, przewidując trudności w naszych wspólnych sprawach. Nigdy bym jednak nie przypuszczał, że rok 2010 będzie to tak dziwny rok, że nawet najstarsi takiego nie pamiętają. Nikt nie mógł się spodziewać, że każdy miesiąc przyniesie kolejne klęski – złowieszcze zimy, rozgrywanie premiera mojego kraju przez premiera Rosji, tragedia smoleńska, powodzie, początek prezydentury człowieka związanego z WSI, opluwanie Krzyża Świętego, skandaliczne śledztwo rosyjskie, nazywanie patriotów zdrajcami, a zdrajców – bohaterami. I znowu przyszła zima paraliżująca cały kraj. Naszym przodkom wystarczyło mniej kataklizmów w ciągu całego panowania jednego monarchy, by inicjały króla Jana Kazimierza (Ioannes Casimirus Rex) rozszyfrować jako "początek nieszczęść królestwa" (InitiumCalamitatisRegni). Polacy jednak już dawno zaprzestali odczytywania znaków Nieba, skoro premierDonaldFranciszekTusk wręcz jednoznacznie przynosi namDniFatalneTeraz.

Lecz przyszły rok będzie przynosił nam dalsze upokorzenia i demonstracje arogancji, a ogłupiały naród dalej popierać będzie swojego rzeźnika. Nie posypały się ostatnio żadne głowy w rządzie, choć Polska sypie się na całej długości i żadne porównania z Zachodem ( a ostatnio czyni się to notorycznie) nie są tu dla władz usprawiedliwieniem. Państwo bez armii, z gigantycznym długiem publicznym, z rosnącymi podatkami, grupą przygłupów za sterami, upokarzane przez dawnych funkcjonariuszy KGB, z narodem zaszczutym skowytem dziennikarskim, podjudzanym do wzajemnej nienawiści, podzielonym jak nigdy dotąd – wypada tylko docenić fakt, że żyjemy w ciekawych czasach.

I chyba dopiero teraz z przerażeniem mógłbym w pełni rozsądnie złożyć przy opłatku życzenia bliskim: obyśmy doczekali następnych Świąt. Bo nic nie przynosi nam zwiastunów upadku trzech jeźdźców apokalipsy: Tuska, Komorowskiego i Schetyny. Nie liczmy na ich rychłą porażkę w wyborach parlamentarnych, nie oczekujmy że kryzys dopadnie i zwolenników Platformy, którz opuszczą swojego medialnego wodza. Przez setki lat wieszczyliśmy upadek zaborców, czekaliśmy potem na aliantów, spodziewaliśmy się III wojny światowej obalającej Stalina – lecz trzeba nam było wtedy mieć to, o czym pisał Zbigniew Herbert: krzepiącą wiedzę, że jesteśmy sami. Ameryka nie pomoże, Europa będzie się ściskać z Moskwą ponad naszymi głowami, a u nas mediokracja nie odpuści.

I dopiero w tym trudnym rozliczeniu się z rzeczywistością będziemy mogli sobie pogratulować – bo mimo "Dni Fatalnych Teraz" nie daliśmy się dorżnąć, a kłusownicza obława nie wyłapała nas wszystkich. Bo mimo ich wielkiej przewagi, walka o Polskę się nie skończyła i nikt z nas nie składa broni. W nadchodzących trudnych dniach, miesiącach i latach pozostaje złożyć sobie najszczersze życzenia: obyśmy doczekali następnych Świąt. Na złość "tamtym".

Tutejszy

 

Tekst został opublikowany w ostatnim, świątecznym numerze Warszawskiej Gazety

tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka