Zazwyczaj nie komentuję wrzutek medialnych, czy wypowiedzi pojedynczych polityków, gdyż ta "bieżączka" jest za często zwykłym biciem piany i przelewaniem z pustego w próżne.
Ale dziś prosta wiadomość na jednym z portali internetowych postawiła mnie na nogi po ciężko przepracowanej nocy, lepiej niż najmocniejsza kawa!
Przed 10 kwietnia zaczyna się wielka bitwa medialna wokół tragedii smoleńskiej - teraz poszła wiadomość, że owe wybuchy na słynnym filmiku to: Wybuchały baloniki powietrzne, które powinny nadmuchiwać kamizelki ratunkowe na pokładzie samolotu – opowiada dowódca zastępu straży pożarnej.
Oczy przecieram ze zdumienia. "No przecież nic nie piłem". Patrzę wokoło po podłodze, czy jakieś białe myszki mi nie latają wzdłuż ścian, ale wieczorny bałagan jaki był, taki jest. Bez myszek. Uff. Chwała Bogu.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18011,title,Tajemnic...
Ja wiem, że Lemingi to kupią, ale ciekaw jestem dalszych wrzutek, do jakich jeszcze absurdów posunie się posturbanowska propaganda. Wkrótce entomolog Niesiołowski odkryje nowy gatunek owada kagiebeczek putinek, który wytwarza wybuchowe gazy, szczególnie w bliskości wędzonych kaczek. Daję stówę, że ciemny lud to kupi! Potem się okaże, że Lech Kaczyński miał stary białoruski telefon komórkowy, któremu w wysokich temperaturach uruchamiał się sygnał alarmowy na kształt wybuchów. A samego 10 kwietnia wyjdzie, że po rozbiciu Tupolewa Czerwony Kapturek uciekał przez las i rozdeptywał wybuchowe "purchawki"?
Ma ktoś lepszą wersję wydarzeń?
Swoją drogą był przypadek, gdy podczas antyputinowskiego happeningu w Gdańsku zatrzymano młodych ludzi, bo policja uznała, że pękające balony to "środki pirotechniczne".
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,89917,6...
Może więc po prostu rządzi nami naprawdę cała hermetyczna kasta skończonych idiotów.
