tutejszy tutejszy
473
BLOG

Moc anonimowych życzeń dla rodzin ofiar katastrofy...

tutejszy tutejszy Polityka Obserwuj notkę 3

 To była uroczystość upamiętniająca postać Janusza Kurtyki. Zebrali się studenci, wykładowcy akademiccy, pracownicy IPN i wiele innych osób. Czarno - białe zdjęcie ś.p. Prezesa Instytutu Pamięci Narodowej widniało gdzieś na końcu sali - w głębokim, spokojnym spojrzeniu tkwiła jakaś żywa nadzieja, jakaś zadziorność i nieśmiertelność. 

 
Ale potem skończyły się przemówienia i oklaski, wspomnienia i rozdawanie materiałów poświęconych Profesorowi Kurtyce. Sala opustoszała, a gdzieniegdzie walały się specjalne wydania "Rzeczpospolitej" poświęcone smoleńskiej katastrofie. Tylko kroki portiera przerywały tę ciszę, ten jeden tylko mężczyzna składał pozostałe krzesła, wyłączał światła i zamykał okna. Przed wyjściem zebrał pozostawiane przez uczestników materiały i z jakąś starannością złożył je i schował do wyświechtanej reklamówki. Zanim wyszedł, przysiadł jeszcze na chwilę i otworzył jedną z gazet. Wsparł głowę na łokciu i z niedowierzaniem kiwał głową. "Jak to się mogło stać?" - mówił sam do siebie.
 
I wtedy przytupnąłem trochę głośniej, by wreszcie usłyszał moją obecność. Zerwał się na równe nogi i dyskretnie wytarł zwilgotniałe oczy. 
 
-Zostawiłem gdzieś moje notatki... - wytłumaczyłem.
Poczekałem aż zgasi światło i zamknie drzwi do sali. Gdy szliśmi powoli do portierni, wyjąłem najnowszy Biuletyn IPN poświęcony pamięci swojego najlepszego Prezesa.
-Proszę, niech pan weźmie. W środku jest film o Profesorze Kurtyce.
Portier, prosty chłop, wyraźnie się wzruszył, nie mógł wyksztusić ani słowa.
- A... ile to kosztuje? - zapytał wreszcie
- Nic, proszę. I tu mam jeszcze zapas gazet, niech pan weźmie kilka, może dla bliskich?
- Ale ile to...?
- Niech pan po prostu bierze.
- Panie... taka tragedia... - i urwał, bo głos ugrzązł mu w gardle.
 
Uścisnęliśmy sobie ręce i rozeszliśmy się. Jeszcze od portierskiego okienka usłyszałem tylko krótkie:
- Nie zapomnimy! - pomachał mi z jakimś serdecznym uśmiechem.
 
I tyle. Niebo zachodziło powoli nocą, autobus punktualnie odwiózł mnie do domu. Kwiaciarka na moim osiedlu domykała swój sklepik, zapalały się światła w blokach, codzienność trwała sobie dalej w najlepsze. 
 
Wiem jednak z tej codzienności, że oprócz posłów, dziennikarzy, blogerów, oprócz aktywnych i mobilnych rodaków, są jeszcze miliony, MILIONY zwykłych obywateli, którzy swoim milczeniem krzyczą właśnie owe "nie zapomnimy". Zbyt nieśmiali by zabierać głos, zbyt stłamszeni by się kłócić, zbyt przygniecieni biedą i pracą, by jeździć na obchody do Warszawy czy Krakowa, ale wciąż pamiętający, myślący, czujący. Nie przetrzebiła ich Wyborcza, nie ogarnęła telewizja... Siedzą sobie teraz w domach, myją okna, trzepią dywany, nie mają internetu (czy portier ma komputer, by obejrzeć film o Kurtyce?), ale myślami i modlitwą wspierają setki bliskich ofiar katastrofy. 
 
Tylko tyle bym chciał dzisiaj przekazać, w imieniu takich ludzi jak ten portier, że "nie zapomnimy". I życzymy w te pierwsze Święta Wielkanocy, które odbędą się bez zabitych w Smoleńsku, wytrwałości w walce o Zmartwychwstanie Prawdy.
tutejszy
O mnie tutejszy

Nie jestem Polakiem, bo Polski już nie ma, nie jestem Europejczykiem bo urodziłem się w Polsce (Ludowej w dodatku).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka