Po tym jak Jarosław Kaczyński zaczął blogować nie swoimi rękami, po tym jak S24 wydzielił eksponowane miejsce temu niezwykle istotnemu wydarzeniu dla polskiej historii najnowszej, po tym jak zwolennicy PiSu po raz tysięczny zmienili swoje zdanie, bo za prezesem stoją i stać będą, tym razem na temat znienawidzonego do niedawna PRu, odezwał się oburzony doktor Marek Migalski.
Do czasu kiedy przy byłym premierze stał był uwielbiany i noszony na rękach. Po otwartej krytyce Kaczyńskiego stał się wrogiem wzbudzającym poziom niechęci zbliżony do Stokrotki Olejnik. Doktor Migalski, który nikogo i niczego na świecie się nie boi, heroicznie postanowił zareagować na tą bezczelną maskaradę Kaczyńskiego. Zdecydował się obnażyć niewiedzę Jarosława Kaczyńskiego w zakresie „linków” czy „portali”. Migalski zarzucił prezesowi Prawa i Sprawiedliwości, że ten dzisiaj udaje blogera, a jutro będzie udawał kibica wyścigów formuły 1, że udaje lustratora, jednocześnie traktuje postulat lustracji dość wybiórczo. Zarzuca mu jeszcze kilka rzeczy i wypada się w tym aspekcie tylko z Migalskim zgodzić.
Powstaje pytanie dlaczego Marek Migalskie swego czasu udawał hipisa? Dlaczego dopiero teraz zauważył cynizm Kaczyńskiego? Być może tłumaczyć go może kalkulacja polityczna. Ale jako, że odważni ludzie nie muszą uciekać się do takich sztuczek należy wziąć pod uwagę inną opcję: otóż Marek Migalski nie wiedział wcześniej, że Kaczyński jest cynikiem. Panie Marku, wielokrotnie brałem Pana w obronę przed linczami pluralistycznego środowiska Salonu24, pozwolę więc sobie na wyrażenie żalu w stosunku do Pana, cóż, nierozwagi. Było mnie po prostu zapytać o Kaczyńskiego i ja bym Panu już 3 lata temu powiedział to o czym Pan dzisiaj pisze.