porucznik zubek porucznik zubek
68
BLOG

Vinokourov w sosie własnym, czyli los neofity

porucznik zubek porucznik zubek Rozmaitości Obserwuj notkę 3

W kolarskim kalendarzu na ten rok zostało jeszcze kilka ważnych imprez, z hiszpańską Vueltą i Mistrzostwami Świata na czele, ale dzisiaj uwagę przyciąga głównie transferowa karuzela. A dzieje się sporo. Bracia Schleckowie pożegnali się z Saxo Bankiem i przeszli do Radio Shack, a więc tak naprawdę pod skrzydła Armstronga, z którym młodszy Andy ścigał się w Tour de France jeszcze miesiąc temu. Miejsce Luksemburczyków szybko zajął Alberto Contador, który chyba ma już serdecznie dość Astany. Zresztą nic dziwnego. Jego pozycja w tej grupie była dziwaczna. Hiszpan jest świetnym sportowcem, ale musi mieć też stalowe nerwy. W 2009 roku startował w Wielkiej Pętli jako lider grupy, ale świadczył o tym tylko numer na koszulce. Atmosfera w zespole nie była dobra. Tarcia pomiędzy Armstrongiem i Contadorem były czytelne i wcale nie ukrywane.

Mogło się wydawać, że w tym roku sytuacja Contadora się wyklaruje. Lance Armstrong stworzył własną grupę i został jej liderem. Contador pozostał w Astanie i wszystko byłoby dla Hiszpana dobre... gdyby do gry nie wrócił Vinocourov. Bo jeżeli ktoś w zawodowym peletonie jest bardziej ambitny i zawzięty od Armstronga, to chyba właśnie Vino. Kazach przejechał Tour de France bardzo dobrze. Od początku deklarował, że pracuje dla lidera, ale po etapie, na którym Contador bez skrupułów wykorzystał jego atak i ugrał swoje, coś wyraźnie w Vinocourowie pękło. A ponieważ to on dzieli kasę w Astanie, banicja el Pistolero była tylko kwestią czasu.

Contador zabrał ze sobą do Saxo Banku swoich najlepszych pomocników z Astany. Być może czeka go w tej sytuacji komfortowy sezon, bo oprócz nich w składzie zespołu ciągle jest Fabian Cancellara, jak dotąd wzór peletonowej cnoty, mistrz, który nie wstydzi się pracować dla lidera.

A 37-letni Vino pozostał w swoim teamie, w ulubionym kazachskim sosie własnym, przyprawionym megaambicjami i marzeniem o triumfie w Tourze. Spodziewam się, że jego narodowa grupa kolarska odegra w przyszłym sezonie w zawodowym peletonie rolę podobną jak baskijski hermetyczny Euscatel. Czyli niewielką. Ale może to jest właśnie sprawiedliwy los kolarskich neofitów. Nawet tych najzdolniejszych.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości