porucznik zubek porucznik zubek
158
BLOG

Lance Armstrong po raz trzeci

porucznik zubek porucznik zubek Rozmaitości Obserwuj notkę 9

Lance Armstrong rzeczywiście jest nieprzewidywalny. To już po raz drugi miał być jego ostatni sezon w zawodowym peletonie. W środę dyrektor sportowy Team Radioshack Johann Bruyneel podał jednak skład grupy na przyszły rok. Skład w zasadzie niezmieniony w porównaniu z tym sezonem. Liderem pozostaje Armstrong, który jeszcze półtora miesiąca temu zapowiadał, że tegoroczny Tour de France będzie ostatnim w jego karierze i wystartuje prawdopodobnie tylko w kilku wyścigach w USA.

Naprawdę trudno mi odczytać intencje Amerykanina. Być może to tylko marketingowa zagrywka, jeszcze jeden sposób na skupienie na sobie uwagi (Boss jest narcyzem, którego zapewne irytowało mniejsze zainteresowanie mediów po pierwszym ogłoszeniu zakończenia kariery). Zapewne chce też nadal promować swoją fundację Livestrong. Może pechowy początek tegorocznego Touru, który pozbawił go szans na walkę o dobre miejsce w klasyfikacji generalnej zabolał po czasie i skłonił do pozostania w zawodowym peletonie jeszcze przez rok. A może ta deklaracja o startach, to sygnał wysłany do Floyda Landisa, koksiarza oskarżającego Armstronga o doping i do prokuratorów prowadzących sprawę. Sygnał mniej więcej taki: "nie boję się, nie uciekam, sprawdzam".

Najbardziej rozczarowujące, po środowej deklaracji Bruyneela, byłoby wycofanie się Lance'a z zawodowego ścigania zaraz po przyszłorocznym Tour of California, w którym w tej sytuacji najpewniej Armstrong wystartuje. Bo Boss już samymi zapowiedziami potrafi wzbudzać emocje. A co by się działo gdyby 39-latek stanął na starcie 98. Wielkiej Pętli?

Tour de France jednak dopiero za rok. A już jutro startuje Vuelta a Espana. Co prawda bez Contadora, ale z braćmi Schleck, Denisem Mienchowem, Lulu Sanchezem, Markiem Cavendishem, Thorem Hushovdem, Danniele Bennatim, Tylerem Farrarem, Oscarem Freire, Fillipo Pozzato... Niestety bez zapowiadanego Marcina Sapy.

Trzy tygodnie dobrego ścigania, 3400 kilometrów, 8 górskich etapów, dwie czasówki. Kolarstwo bez Armstronga też jest ciekawe. Miłego kibicowania.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości