Postwykształciuch Postwykształciuch
1532
BLOG

Kiedy przegra PO

Postwykształciuch Postwykształciuch Polityka Obserwuj notkę 14
Poprzednie części:
 
 
 
Pewnego dnia, w bliskiej lub dalekiej przyszłości, Platforma Obywatelska przegra. 
 
Nie będzie to powolna utrata poparcia, ale całkowita utrata poparcia. Stanie się tak dokładnie z tego samego powodu, dla którego teraz Platforma jest silna. Z powodu skutecznego piaru. Z powodu Ostachowicza.
 
Jest jedna zasada, która się zawsze sprawdza w stosunku do ludzkości. Tak naprawdę to nadal jesteśmy trochę sprytniejszymi małpami. Kiedy jest nam źle, kombinujemy, co by tu zmienić. Może wymyślić jakiś ogień, może lepszy łuk łowiecki. Kiedy znajdziemy jakiś sposób na odnoszenie sukcesu i jest już przyjemnie, jesteśmy syci - cieszymy się, ale przestajemy myśleć o przyszłości. Unikamy myślenia o zagrożeniach wynikających z tej przyjemnej sytuacji. Myślenie o efektach ubocznych jest nieprzyjemne, bo może doprowadzić do wniosku, że należy zrezygnować z tego co nam daje sukces i należy wrócić do stanu poprzedniej biedy. Kto tego chce? Takich oszołomów stado ucisza. 
 
Ponieważ jesteśmy chciwi, to zaczynamy eskalować stosowanie naszego cudownego sposobu. Najeść się jest dobrze, ale najeść się więcej jest jeszcze lepiej! Będziemy coraz intensywniej orać glebę, strzelać do bizonów preriowych, łowić przemysłowo tuńczyki, bo to jest przyjemne i dochodowe. Nie potrafimy sobie sami narzucić granic, więc eskalujemy nasze zachowanie, aż trafimy na twardą granicę narzuconą przez otoczenie, przez środowisko. Jałowa gleba, wytrzebienie bizonów, przełowienie ryb. Grecy też mieli swoją zieloną wyspę na kredyt, aż ktoś zakręcił im kurki.  Tak więc chodzi tutaj o zachowania, które dają w krótkim okresie zysk, wzrost, ale w długim okresie niszczą fundamenty bytu. 
 
W przypadku rządów Tuska tym cudownym sposobem jest robić tylko to, co jest chwilowo przyjemne dla wyborców. Tusk sam tak powiedział. Za jego rządów nie będzie żadnych „bolesnych” reform. Małych reform też nie będzie. Nie będzie żadnych reform, które mogłyby zmniejszyć chwilową przyjemność chociaż jednego wyborcy. Źródłem tej filozofii rządzenia państwem jest Ostachowicz i jego piar. 
 
Skoro piar tak dobrze działa i daje sukces, to oszukiwanie wyborców piarem będzie się pogłębiać. Skoro działania merytoryczne nie dają korzyści politycznej, to będą one coraz bardziej marginalizowane. Brak działań merytorycznych będzie powodować podpowierzchniowe kumulowanie się niewidzialnych zagrożeń. Tusk jest jak właściciel hotelu, który regularnie maluje fasadę budynku i robi imprezy dla gości, ale nie naprawia konstrukcji, ani nie odśnieża dachu w hali wystawowej. Ładna fasada ściąga wielu klientów, jest więc opłacalna. Klienci nie widzą konstrukcji, nie widzą dachu, więc nie uwzględniają go swoich wyborach. Ale za parę lat zaśnieżony dach runie na gości, budynek się zawali. 
 
Ten schemat zadziałał w przypadku katastrofy smoleńskiej. (stare samoloty, brak szkoleń pilotów na symulatorach, oszczędzanie na paliwie do szkoleń ).Ten schemat działa w przypadku zadłużania państwa. Tusk z magistrem Rostowskim ratują siebie dziś, wystawiając państwo polskie na zagrożenie wielkiej katastrofy finansów publicznych w przyszłości. 
 
Ten schemat zadziałał również w przypadku powodzi, jak to wyjaśniłem w poprzedniej notce. Polityczna decyzja o proceduralnym uwaleniu pisowskich projektów przeciwpowodziowych, a następnie uwaleniu 90% dofinansowania skończyła się stratami przekraczającymi 10 mld złotych. Jak powiedział w 2007 roku Jarosław Kaczyński, „dziadostwo to coś, co się źle kończy”
 
Proszę zwrócić uwagę, że  gdy Tusk robi oszczędności w państwie, to nie przycina wydatków na dzisiejsze igrzyska (orliki), na pensje urzędników, na podwyżki dla nauczycieli, tylko właśnie na wały przeciwpowodziowe. Bo pensje i orliki są „tu i teraz”, a wały ewentualnie, może, chyba, przydadzą się dopiero w przyszłości. 
 
To piarowiec Ostachowicz zablokował reformowanie emerytur mundurowych, bo mundurowi to „milion wyborców”, a oni głosują „tu i teraz”. Pozarządowi eksperci (Balcerowicz, Rybiński) rwą sobie włosy z głów, bo im szybciej się dokona tam zmian i rozłoży się je w czasie, tym mniejsza będzie katastrofa finansowa w przyszłości. Zaniechania z ostatnich 3 lat powodują właśnie podwyżkę VATu.
 
Jak widać, doszło już do kilku katastrof, ale na razie wyborcy to tolerują. Tu wkracza do gry druga zasada: „Gdy pojawią się problemy, rżnąć głupa i na każdy sposób zwalać na poprzedników.” Podam dwa: „nie ma wałów, bo PIS zrobił plany bez finansowania” (nieprawda), „Pijany Lech Kaczyński chwycił za stery bizantyjskiej imprezy i kazał lądować, dziadu” (groteskowa nieprawda). Kiedyś jednak ten chwyt przestanie działać i piar obróci się przeciwko sobie. Nie później niż w drugiej kadencji Tusk nie będzie miał na kogo zwalać winy. Te wymówki będą brzmiały zbyt groteskowo. 
 
Jeżeli wiec ktoś zarzuca Kaczyńskiemu, ze on "liczy na katastrofę", "modli się o katastrofę", to tu nie ma o co się modlić! Z przyczyn, które opisałem powyżej do katastrofy dojdzie, bo musi dojść wcześniej lub później i winę za to ponosi sam Tusk. Katastrofa jest wpisana jako nieubłagany pewnik w dziadowsko-piarowską filozofię zarządzania państwem przez zaniechanie. Ona już kilka razy zadziałała za rządów Tuska (patrz Smoleńsk, patrz powódź, patrz VAT). Ponieważ stado nie chce słuchać ostrzeżeń Kaczyńskiego, pozostaje mu trzymać się jak najdalej od mostka tego Titanica. Skoro wbrew rozsądkowi udało się piarowo zwalić winę na Lecha, który był zaledwie pasażerem na pokładzie, to trzeba być naprawdę daleko od tego burdelu. Nie przyjmować chytrych zaproszeń do RBN*, bo bierze się współodpowiedzialność za nieswoją politykę zagraniczną. Nie pchać się do współrządzenia, jak PJN. (ci to mają parcie na stołki!)
 
Kiedy więc dach hali fabrycznej runie, to wówczas wszyscy wyborcy odczują zaniedbania merytoryczne osobiście, na własne skórze, jak powodzianie. Wówczas żadna ilość piaru nie uratuje Tuska. Co się dzieje w takich sytuacjach? Do akcji wkracza prokurator. Możliwe więc, że za parę lat rzeczywiście zobaczymy Tuska wyprowadzanego w kajdankach przez prokuratora Ziobrę. Przenośnie i dosłownie. 
 
Pozostaje tylko pytanie, kogo z nas tym razem zabije spadający dach, a kogo ślepy los ocali...
 

     

*

Igor ma pomysł – rzuca krótko Tusk. Ostachowicz tłumaczy: – Trzeba powołać nową Radę Bezpieczeństwa Narodowego i włączyć w nią polityków opozycji na czele z Kaczyńskim. Premier triumfuje. Wcześniej dobiegły go informacje, że sztabowcy Komorowskiego szukają pomysłu na wciągnięcie znaczących polityków opozycji do współpracy z tymczasowym prezydentem. A jego Ostachowicz tę formułę znalazł.

www.newsweek.pl/artykuly/igor-ostachowicz--szaman-premiera,59473,1/print

 

Dobro Ojczyzny najwyższym nakazem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka