Postwykształciuch Postwykształciuch
1906
BLOG

Analiza krytyczna felietonu I. Krzemińskiego - cz. 1

Postwykształciuch Postwykształciuch Kultura Obserwuj notkę 3

  Poniższa tabela zawiera krytyczne uwagi na temat felietonu prof. Ireneusza Krzemińskiego pt. "Zwierzęca nienawiść oszalałych paranoików".

http://www.rp.pl/artykul/655910.html
 

Fragment

Komentarz

Tytuł: Zwierzęca nienawiść oszalałych paranoików

W tytule dokonano kilka nagannych rzeczy:

  • odczłowieczenie przeciwnika (zwierzę)

  • przypisanie silnie, złych emocji (nienawiść)

  • przypisanie niebezpiecznego stanu psychicznego (szaleństwo)

  • powtórne przypisanie niekompetentnego stanu psychicznego (paranoia)

Zadajmy sobie pytanie, co można zrobić z szalejącym paranoikiem, nienawidzącym nas i zachowującym się jak zwierzę? Ze zwierzętami się nie dyskutuje, nie rozmawia. Zwierzęta chore na wściekliznę się zabija w samoobronie. 

Zadajmy sobie pytanie, czy Lichocka sama w swoim tekście powiedziała, że czuje "zwierzęcą nienawiść" lub chociaż "nienawiść"?  

[caveat: nie wiem, czy tytuł jest autorstwa redakcji czy Krzemińskiego]

W każdym społeczeństwie znajdzie się garstka ludzi gotowych uwierzyć w dowolną bzdurę, ale w Polsce nie dość, że jest ich zadziwiająco dużo, to jeszcze zyskali poparcie wielu, zdawałoby się, inteligentnych i racjonalnych osób – twierdzi socjolog

Lead. (streszczenie pisane przez redakcję, więc nie komentuję)

W wolnym, demokratycznym kraju każdy, także szaleniec, może wyrazić swoje opinie na dowolny temat. Jednak artykuł Joanny Lichockiej

  • Niebezpośrednie przyrównanie dyskutanta do szaleńca. Sugeruje, że szaleniec i Lichocka są przynajmniej z podobnego obszaru, poziomu porównawczego (inaczej takie porównanie nie miałoby racji bytu).

  • weasel word” - „jednak”. Użycie słów „jednak”, „ale” w kolejnym zdaniu NEGUJE zdanie poprzedzające. Czyli należy odczytać myśl Krzemińskiego następująco „Każdy może wyrazić swoje opinie, JEDNAK nie każdy może.”

Jednak artykuł Joanny Lichockiej "Wszystko już było" przekracza wszelkie granice cywilizowanej debaty

To nie jest argument, to jest opinia o artykule, ocena. Powinna być poparta dalszą argumentacją, której brak.

i dziwię się, że poważna gazeta, jaką jest "Rzeczpospolita", w ogóle zdecydowała się go opublikować.

Atak na gospodarza tekstu. Ma na celu zdezawuować każdego, kto ma przyjazny kontakt z Lichocką.

Tu widać, jak doprawdy uzasadnione są niekiedy zastrzeżenia co do bezwzględnej wolności słowa.

To nie jest argument, to jest opinia.

Od lat wyrażam poparcie dla stanowiska pełnej wolności wypowiedzi, czuję się jednak całkowicie bezradny wobec takich tekstów, jak ten pani Lichockiej.

  • Znowu pojawia się weasel word JEDNAK.

  • Krzemiński chce zakazać wolności wypowiedzi Lichockiej, bo mu się ta wypowiedź nie podoba. Jednocześnie nie chce zostać oskarżony o bycie zwolennikiem cenzury, więc dokonuje rozmiękczenia tego co chce powiedzieć. Krzemiński mówi nam: „Ogólnie jestem przeciwnikiem cenzury, ale w tym szczególnym wypadku chcę cenzury.”

  • To pokazuje zakłamanie Krzemińskiego (lub chociaż dysonans poznawczy). Problemem z cenzurą jest to, że każdy z nas OCZYWIŚCIE chciałby cenzurować teksty, których nie lubi oraz nie cenzurować teksty, które nam lubi. Mam na myśli „chcę”, chęć na poziomie emocjonalnym. Krzemiński pewne wyrażał w przeszłości emocjonalne poparcie dla wolności wypowiedzi tekstów, które jemu się podobały, ale które INNI chcieli ocenzurować. Wydaje mu się, że właśnie to czyni z niego generalnie obrońcę wolności wypowiedzi. Otóż nie! Prawdziwy Voltaireowski test naszej postawy antycenzorskiej polega na akceptacji wolności wypowiedzi tekstów, które nam się emocjonalnie nie podobają. Krzemiński tego testu nie przeszedł.

czuję się jednak całkowicie bezradny wobec takich tekstów, jak ten pani Lichockiej.

  • W rzeczywistości Krzemiński nie jest bezradny. Dostał możliwość skomentowania tekstu Lichockiej W TEJ SAMEJ GAZECIE w której się ten tekst ukazał. Dlaczego więc argumentacją merytoryczną nie wykaże jego błędności? Czy raczej chodzi o to, że czuje sięintelektualnie niezdolny do kontrargumentacji, nie wie jak jej dokonać?

Trudno prowadzić polemikę z tezami autorki, nade wszystko z przyjętymi założeniami, które przedstawiła jako coś oczywistego w swoim tekście.

  • Tym wykrętem Krzemiński zwalnia się z obowiązku polemiki i argumentacji.

Porównanie "Gazety Wyborczej" do "Żołnierza Wolności", na którym autorka oparła swój artykuł, jest czymś po prostu niewiarygodnie obrzydliwym.

  • niewiarygodnie obrzydliwym” - to nie jest argument, to jest wartościowanie (negatywne).

  • Krzemiński odbiera dyskutantowi prawo do dokonywania pewnych porównań. Jednocześnie sam dokonuje bardzo obraźliwych porównań wobec Lichockiej. Nie zauważa tej hipokryzji.

W istocie, sensowną odpowiedzią na taki tekst byłoby skierowanie na badania psychiatryczne albo pozew do sądu.

  • Krzemiński nie argumentuje, dlaczego to jest sensowne.

  • Nie argumentuje, dlaczego to co on uważa za „obrzydliwe” jest podstawą do skierowania na badania psychiatryczne. Czy każda obrzydliwa rzecz, wypowiedź stanowi taką podstawę?

  • Brak wskazania, co konkretnie w tekście Lichockiej mogłoby być podstawą pozwu sądowego. Co napisałby prawnik Krzemińskiego w uzasadnieniu, jaki artykuł KC lub KK został naruszony?

Jak widać, tekst niesie tak potężny ładunek negatywnych emocji, że nie potrafię się powstrzymać przed odpowiedzią emocjami.

  • Dobrze, że Krzemiński zauważa swoje wzburzone emocje.

  • Źle, że rozgrzesza się ze swoich negatywnych emocji (wściekłości) emocjami strony drugiej. To jest klasyczny mechanizm projekcji. Prosty przykład z Wikipedii: „Matka krzyczy na dziecko. Sądzi, że dziecko jest wyjątkowo agresywne. W rzeczywistości sama jest agresywna.”

 

W tym miejscu pozwolę sobie (samoświadomie) na niemerytoryczną uwagę. Może Krzemiński sam powinien się ze swoimi emocjami udać na badania psychiatryczne. Może padł ofiarą psychozy? Przepraszam, nie potrafiłem się powstrzymać przed odpowiedzią emocjami. ;)

 

Nawet zdając sobie sprawę, że to nie jest dobry sposób na prowadzenie debaty.

OK.

Niestety, to nie jest tekst, z którym można dyskutować:

Odmówienie prawa do dyskusji.

oznaczałoby to konieczność potraktowania na poważnie przyjętych z góry założeń, zasadniczo wrogich i oskarżycielskich wobec całego świata poza własnym.

Ależ można dyskutować. Wystarczy w swojej wypowiedzi ZANEGOWAĆ punkt po punkcie założenia (aksjomaty) przeciwnika. Naprawdę nikt nie zmusza Krzemińskiego do przyjęcia założeń, aksjomatów drugiej strony. Krzemiński ma prawo podać listę wypowiedzi przeciwnika, z którymi się nie zgadza.

 

Poważne potraktowanie założeń lub argumentów przeciwnika to nie jest to samo co zgadzanie się z nimi! Krzemiński tego nie rozumie.

 

Potraktowanie poważnie założeń dyskutanta jest warunkiem koniecznym prowadzenia poważnej dyskusji. Przecież dyskutant swoje argumenty traktuje poważnie! Tak więc niepotraktowanie ich poważnie to wyśmianie założeń przeciwnika, to wartościowanie ich jako absurdalnych.

 

To jest DOKŁADNIE metoda retoryczna, którą chce stosować Krzemiński. On nie chce dyskutować. On nie chce używać argumentów merytorycznych. On chce zrobić to, co jest łatwe i przyjemne. On chce wyśmiać. On chce ocenić mocą swojego autorytetu argumenty przeciwnika jako absurdalne, żeby nie musiał z nimi dyskutować.

 

On chce dać upust swoim wzburzonym emocjom,bo to daje natychmiastową przyjemność, satysfakcję


Pozostałe części analizy te ukażą się później.

 

Dobro Ojczyzny najwyższym nakazem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura