Mitrandir Mitrandir
450
BLOG

OLTlot! BURSZTYNOWY PRZEKRĘT CZYLI PAŃSTWO POLSKIE KONTRA AMBER

Mitrandir Mitrandir Gospodarka Obserwuj notkę 9

Na początku było słowo: dam 14 proc. Teraz mamy czasy ostateczne dla klientów bursztynowego oszusta i już niebawem padnie końcowe "Amen". Marcin P. nie ma pieniędzy a przynajmniej nie tyle, ile wypadałoby zwrócić drobnym wierzycielom. Organy państwa nie radzą sobie z tą sprawą a rząd w zasadzie milczy - minister Gowin robi co może, ale jak na razie niewiele zdziałał. Premier za to twierdzi, że syna nie wspierał i państwo zrobiło, co mogło, aby zapobiec przekrętowi. Nawet jeśli ma rację to i tak, po raz kolejny, rykoszetem oberwie samo państwo. Dlaczego? Bo przy sprawie AMber Gold liczba pytań znacząco przewyższa liczbę odpowiedzi.

 

Gdzie jest kasa? (wersja legalna)

Zastanówmy się przez chwilę nad tym, gdzie są pieniądze Amber Gold. Odpowiedź jest wbrew pozorom dość banalna. OLTleciały. Firma(y) Plichty stworzyła czteromiesięczną, kosztowną iluzję, że da się tanio latać po kraju za 99 zł. Dlaczego Plichta to zrobił? Dostrzegam jeden powód, złoty powód. Ceny tego kruszcu zaczęły spadać, a z lokat coraz większej ilości klientów i gigantycznych odsetek trzeba było się jakoś wywiązać. W przeciwnym wypadku interes zapadłby się już jakiś czas temu jak klasyczna  piramida finansowa. Szansą na uniknięcie tej sytuacji była jedynie hazardowa inwestycja. Było nią OLT. Rentowność w tym biznesie zyskuje się bardzo długo, o czym szefowie AG zapomnieli. Firma upadła, pochłaniając grube miliony i zostawiając na lotniskach tysiące wkurzonych pasażerów. Dalej sprawy potoczyły się same. Dzisiaj familia P. nie ma wystarczających zasobów, aby uratować swoje imperium. Lawiruje, kombinuje i kreatywnie księguje swoje aktywa, aby - gdy przyjdzie co do czego - nie zostać w przysłowiowych skarpetkach, z kolejnym wyrokiem, tym razem za działalność na szkodę własnej spółki. Majątek został jednak wyprowadzony. Poszkodowani będą mogli liczyć zapewne na niewielką rekompensatę, którą wypłaci im syndyk za jakiś dość odległy czas (AG raczej szybciej zbankrutuje niż zostanie zlikwidowane). 

 

Gdzie jest kasa? (wersja nielegalna)

Sprawa OLT dobiła AG. To nie powinno budzić niczyich wątpliwości. Ponieważ nikt nigdy nie widział ostatnich bilansów księgowych spółki Plichty i jej klonów, trzeba zadać sobie jeszcze kilka innych pytań. Najważniejsze dotyczy tego,czy AG nie było sprytną pralnią brudnych pieniędzy? Jeśli tak, to z pewnością nie były to pieniądze Marcina P.? A jeśli nie jego, to czyje? Zagadkę będzie musiała rozwikłać ABW i prokuratura. Co na to wskazuje? Otóż na rozkręcenie takiego biznesu jakim były złoto-bursztynowe marzenia, potrzeba było na wstępie przynajmniej kilka milionów. Niezbędne  były one po to, aby zbudować fasadę uczciwego interesu. Cztery lata temu złoto biło rekordy wzrostów, więc biznes bronił i legitymizował sie sam. Trzeba go było tylko jakoś zacząć a najlepiej z hukiem. To się udało. Potem zadziałał efekt kuli śniegowej. Jak klasyczny bank, Plichta przyjmował kasę na procent, pożyczał na procent i obracał nią z zyskiem. Tylko procenty się nie zgadzały, co wzbudziło podejrzenia KNF, zresztą całkiem słuszne. To, co należy zrobić teraz, kiedy interes się sypnął i dopiero niedawno dostrzeżono  ryzyko prania pieniędzy - a ściślej zrobiły to banki prowadzące rachunki Amber Gold, to prześwietlić wszystkie operacje finansowe spółek i rozgryźć łańcuszek. Nie wiadomo bowiem, kto i na jakich zasadach powierzał pieniądze Amber Gold a także od nich pożyczał. Zwykli  ciułacze mogli być tylko przykrywką, elementem bursztynowej fasady. Nie każdy klient był zapewne traktowany tak samo. Byli tam zapewne i klienci szczególni, których nikt o nic nie pytał, kiedy przynosili swoje miliony - jak w kajmańskich bankach. 

Kolejne pytanie jakie trzeba zadać, to skąd spółka miała środki na inwestycję w OLT i dlaczego rodzina P. wykonuje dziwne, papierowe operacje księgowe. Robi się to przecież między innymi po to, aby ukryć gigantyczną dziurę w bilansie a tym samym odwlec nieuchronne bankructwo. Jednakże lewe aktywa, które zapisane zostaną po stronie strat, zostały już wyprane.  Pozostaje tylko czekać, kiedy Marcin P. zniknie wraz z żoną i częścią pozostałych jeszcze pieniędzy. Nikt bowiem nie chciałby spędzić kilku lat w mało luksusowym spa, z zakratowanymi oknami i całodobową ochroną.

 

Co na to Państwo?

Marcin P. miał siedem wyroków za przestępstwa gospodarcze. Żaden sędzia, mimo, że miał taki obowiązek, nie sprawdził czy oskarżony nie jest przypadkiem recydywistą czy multirecydywistą. Nie zrobił tego też prokurator. A jeśli nawet zrobił, to dlaczego w wyrokach nie zostało to uwzględnione i nie orzeczono wobec Marcin P. kary bezwzględnego pozbawienia wolności, wraz ze stosownym pozbawieniem niektórych praw - w tym prawa do prowadzenia działalności gospodarczej. W pojedynczym przypadku sąd mógł  orzec łagodniejszy wymiar kary, ale nie aż tyle razy. Gdzie jest ta ślepa sprawiedliwość? To był błąd czy może doszło do czegoś zupełnie innego? Tymi postępowaniami powinni się zainteresować nie tylko zwierzchnicy prokuratorów z Malborka, Kwidzyna, Stargardu Gdańskiego.... ale i CBA, bo sprawa jest dziwna. Wyroki powinien też przejrzeć Sąd Najwyższy i samorząd sędziowski, ponieważ doszło tu do rażącego naruszenia procedur, które godzi w interes społeczny. Wyroków wprawdzie nie można już uchylić, należy jednak zbadać, jak zostały wydane. 

Ciekawym zagadnieniem pozostaje również opieszałość prokuratorów z Gdańska oraz szereg pytań, dotyczących tego, czy służby specjalne miały „na oku: Amber Gold i rodzinę P. Zakładając „opcję nielegalną”, organy państwa powinny uważnie śledzić działalność tej spółki i już dawno doprowadzić do likwidacji parabanku. Czemu tego nie zrobiono? Dlaczego pozwolono rozwijać się przedsięwzięciu aż do tej chwili? Czyżby prokuratorów przytłoczyła skala działalności bursztynowego koncernu? Tu również CBA mogłaby się wykazać inicjatywą, przeglądając postępowania wobec familii P. 

Stwierdzić trzeba więc jeden fakt. Polskie Państwo przegrało rozgrywkę z Amber Gold i przebiegłością Marcina P. Poniosło porażkę nie dlatego, że nie mogło grać i wygrać ale dlatego, że konkretni ludzie nie chcieli grać. Trzeba ustalić dlaczego i odkryć złożoność biznesów rodziny P., choćby to miało skutkować spadkiem popularności niektórych polityków. Nie da się bowiem wytłumaczyć emerytom i rencistom, którzy wiele lat gromadzone skromne oszczędności zanieśli do biur bursztynowego oszusta, że są sami sobie winni. Winne jest państwo, bo nic nie zrobiło i już teraz znaleźli się tacy, którzy będą ich umacniać w tym przekonaniu. Leszek Miler domaga się nawet  komisji śledczej.... Szkoda, że znowu ucierpi na tym Polskie Państwo, ponieważ   kiedy sprawę zaczną wyjaśniać politycy, z pewnością nie dowiemy się jak było naprawdę a poszkodowani nie odzyskają swoich pieniędzy. 

 

A Premier?

Nie chciałbym wieszczyć przyszłości, ale syn Donalda Tuska może pogrzebać polityczną karierę ojca. Dlaczego? To chyba oczywiste. Konflikt interesów. Jeszcze niedawno Tusk „nakazywał” zwolnienie uczciwie pracującego syna ministra Kalemby, to co teraz nakaże sam sobie, wobec syna zaplątanego w aferę kryminalną? Na razie fantastycznie, w swoim stylu, broni się przed ewentualnymi oskarżeniami i mimo tego, jak się wydaje że Michał Tusk został zaplątany w te sprawę zupełnie niewinnie, to właścicielom OLT wyświadczył lwią przysługę. Jaką? To się chyba jeszcze okaże....

 

ps. A byli wówczas z tatą tacy szczęśliwi....

Mitrandir
O mnie Mitrandir

Trudno pisać o sobie, szukając sensu, bo wszelkie kwalifikacje ideologiczne czy religijne a także zainteresowania naukowe stają się względne i jakoś "równouprawnione".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka