Mitrandir Mitrandir
312
BLOG

Czym jest ekumenizm według Kardynała i Patriarchy

Mitrandir Mitrandir Polityka Obserwuj notkę 3

 Stała się rzecz straszna, w zasadzie nie dostrzeżona przez większość szarych konsumentów mediów. Być może nawet, ktoś tych ludzi wprowadził w błąd. Dziennikarze TVP, w związku z wizytą Cyryla I, wykazali się kompletnym niezrozumieniem delikatnych relacji pomiędzy Kościołami: prawosławnym i katolickim. Co więcej, taką obłędną ignorancją wykazał się również jeden kardynał z Krakowa, sprawujący tam akurat urząd arcybiskupa-metropolity. 

Zacznijmy jednak od czegoś zupełnie innego. Ekumenizm to mit, w jaki każe się wierzyć studentom teologii, fanom nowych ruchów religijnych czy zwykłym wiernym. „Dialog” - to przecież genialna fasada.  Na poziomie duchowieństwa sprawa wygląda nieco inaczej. Istnieją kwestie, które są nienaruszalne. Mieści się w tym problem sukcesji apostolskiej i  ordynacji biskupów, sprawowania władzy i nadzoru nad klerem, funduszami etc. Gdybyśmy porównali Kościoły ewangelickie, prawosławie i katolicyzm, w rezultacie otrzymalibyśmy dość opasły katalog, który czyni ewentualne zjednoczenie czy nawet zwykłe zbliżenie wręcz niemożliwym.  Każdy w przesłaniu od Boga widzi coś zupełnie innego. Mało tego, każdy dowiedzie, że to jego wersja chrześcijaństwa jest tą prawdziwą. Co do niektórych spraw, jak chrzest, porozumienie wprawdzie istnieje. Ludzie „na dole” jakoś się dogadują, bez kontroli władz kościelnych, i te różnice im nie przeszkadzają. Dla duchownych jednak, pewne sprawy są poza dyskusją.

Skupmy się jednak na katolicyzmie i prawosławiu.  Różnice teologiczne są nieznaczne, prawie niezauważalne. Istnieje jednak jedna, kluczowa. Władza. To właśnie w tej materii, błyskotliwością popisał się kardynał Dziwisz. Streszczając jego wypowiedź dla TVP (może w trochę ostrej formie) - to prawosławie ma się przyłączyć do Rzymu a nie odwrotnie. To prawosławie ma uznać zwierzchnictwo papieża, a nie odwrotnie... zresztą prawosławie nie ma jednego, kanonicznego ośrodka władzy. Co więc uznawać?  Uznając bowiem zwierzchnictwo papieża, uznaje się jego kanoniczną władzę. Super-zwierzchność. Chciałoby się powiedzieć, że Bóg tak chciał.  To akurat dyskusyjne. Kardynał myli się jednak sromotnie. Bo przez niemal 1000 lat Wschód ze swoimi patriarchami uznawał honorowe zwierzchnictwo jedynego patriarchy Zachodu, urzędującego w Rzymie. Nie było to zwierzchnictwo kanoniczne. Papież nie miał władzy na Wschodzie. Chciał mieć, ale Bizancjum, chroniące Kościoły Wschodu ani myślało dzielić się wpływami. Tak jest do dziś. Symbioza prawosławie i władzy świeckiej, to coś więcej niż tylko wspieranie Kościoła przez państwo. To kwestia religijnej tożsamości, aż do tego stopnia, że prezydent w Grecji mianuje formalnie proboszcza parafii. 

Do schizmy doprowadziła polityka i ona w istocie blokuje ewentualne pojednanie i zjednoczenie. Banalny dzisiaj, teologiczny pretekst pt. filioque już tysiąc lat temu nie miał naprawdę znaczenia i trudno szukać podobnego i ważkiego problemu w teologii współczesnej. Polityka blokuje realne myślenie o ekumenizmie, jako o czymś więcej niż pr-owej fasadzie codziennej aktywności różnych Kościołów. Każdy Kościół ma przecież swoje interesy... i swoją politykę.

W tym  wszystkim zaskakuje tylko koniunkturalizm Kardynała, który w ten sposób szkodzi chyba tylko sam sobie. Może i ma nadzieję, że Rzeczpospolita Polska będzie dla Kościoła katolickiego podobnym mentorem, jakim jest Putinoland dla cerkwi moskiewskiej. Tam przynajmniej władza duchowna z władzą świecką dogadują się bez słów, co najlepiej widać po procesie zespołu Pussy Riots. Tego koniunkturalizmu nie zmieni również widok znudzonych polskich biskupów w cerkwi katedralnej Marii Magdaleny w Warszawie. Jak się bowiem nie nudzić, skoro nic się nie rozumie. 

Pozostaje tylko wierzyć, że negocjowany wiele lat „dokument”, wniesie choć minimalny powiew świeżości. Sam przyjazd Cyryla jest już i tak czymś takim. Sposób jego zachowania, dla części naszych rodzimych, katolickich hierarchów mógłby być wzorem. Inne kwestie, takie jak Smoleńsk i wątpliwa, polityczna przyjaźń polsko-rosyjska nie mają żadnego znaczenia. Cyryl niczym rasowy dyplomata nie zająknie się na ten temat. Zawsze będzie mówił o zbliżeniu religijnym, no chyba, że zostanie nieco mocniej obrażony przez nieroztropnego, kiepsko wykształconego polskiego biskupa, albo - nie daj Boże - przez jedno radio z Torunia. 

Sposób powitania Cyryla w Polsce zrobił na Rosjanach wrażenie.  To jest właśnie metoda na  łagodzenie owego mitycznego konfliktu polsko-rosyjskiego, już dawno pozbawionego realizmu. 

PS. Kardynał Dziwisz niech dokształci się z zasad dialogu ekumenicznego. Żądając uznania zwierzchnictwa Rzymu, co najwyżej nigdy nie dostanie wizy do Rosji, a tego ostatniego i tak nie osiągnie. 

Mitrandir
O mnie Mitrandir

Trudno pisać o sobie, szukając sensu, bo wszelkie kwalifikacje ideologiczne czy religijne a także zainteresowania naukowe stają się względne i jakoś "równouprawnione".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka