Im jestem starszy tym mniej rozumiem współczesność. Jestem prostym humanistą, więc niekoniecznie umiem nadążyć za „coraz bardziej otaczającą nas rzeczywistością” - jak pisał Wojciech Młynarski przed laty... Łudziłem się jednak, że znęcanie się nad językiem polskim jakie zafundowali nam sowieccy czynownicy należy już do odległej przeszłości. Myliłem się.
Oto premier mojego kraju – Donald Tusk głosi, że poza urlopami macierzyńskimi będą i tacierzyńskie. Minister Edukacji – Krystyna Szumilas mówi jednym tchem o e-szkołach i e-uczniach. A ja zaczynam się zastanawiać czy ktoś tu nie oszalał.
Przepraszam, ale język polski jest jednym z najbardziej bogatych jeśli idzie o słownictwo. Do tego całkiem precyzyjnym. I jeśli premier RP Donald Tusk nie potrafi nazwać urlopu ojcowskiego jego własnym imieniem, a minister Edukacji Narodowej Krystyna Szumilas usiłuje mi wmówić, że istnieją jacyś uczniowie pochodzenia elektronicznego (e-uczeń) to naprawdę lepiej, żeby sobie dali spokój z działalnością publiczną. Język, którym chcą się komunikować jest po prostu chory...
Chyba, że po prostu nie rozumiem. Może w szkole zapomniano mnie czegoś nauczyć, albo ja niezbyt pilny byłem... I wskutek tego nie dorosłem... Nie dorosłem do czasów tak niezwykłych, że premier RP staje się Tacierzem Języka Polskiego...