Dwa lata temu zamordowano Marka Rosiaka, działacza PiS-u. I media, które tak często wspominają Barbarę Blidę - zapomniały. I nikt pewnie nie powie, że jest to plama na sumieniu PO. A tak jest w istocie. Nie dlatego, że rządziła, lecz dlatego iż jej prominentni przedstawiciele po prostu szczuli na Jarosława Kaczyńskiego i jego formację polityczną. I nie znali miary w tym działaniu. Nawet w kontekście 10.04.2010.
Do dzisiaj jestem wstrząśnięty tą tragedią. Niestety, nie mam wątpliwości, że jest ona spowodowana atmosferą nienawiści wobec PiS-u jaką wytwarzano, zarówno przed jak i po Hekatombie Smoleńskiej. Ważne jest też co stało się po tej zbrodni w łódzkim biurze partii opozycyjnej. Choćby koszmarne i absurdalne wypowiedzi prof. Stefana Myszkowicza-Niesiołowskiego, które przez większość wiodących środków masowego przekazu zostały użyte w taki sposób, że przesłoniły istotę sprawy.
Wtedy też usłyszeliśmy z różnych autorytatywnych ust domniemanie winy ofiary. I nagle znaleźliśmy się w świecie logiki Ku-Klux-Klanu. Winna jest ofiara bo jest. Z natury zła, wroga.
A jeszcze później zamilczano ten najbardziej znany i wyjątkowo brutalny mord polityczny. Na to nie ma usprawiedliwienia. Żadnego.