Starałem się o tym nie myśleć. Starałem się o tym nie pisać. Starałem się wierzyć Pawłowi Lisickiemu, że los Tomasza Wróblewskiego i Cezarego Gmyza, nie wpłynie na niezależność "Uważam Rze". Ale po skandalicznym potraktowaniu Wróblewskiego nie miałem złudzeń. Tekst Gmyza był tylko pretekstem do spłacenia długu wobec rządu Donalda Tuska. Pan Grzegorz Hajdarowicz ("prywatnie" przyjaciel Pawła Grasia - nieusuwalnego rzecznika rządu) kupił konkretne marki, z określonym dorobkiem, a też i z odbiorcami.. I je konsekwentnie niszczy, bo taka była umowa. Trudno inaczej interpretować to co sie dzieje. To się nazywa wrogim przejęciem. Mianowanie Bartosza Węglarczyka na wiceszefa "Rzeczpospolitej" mówi samo za siebie.
Paweł Lisicki był twórcą znanego nam oblicza "Rzeczpospolitej", a "Uważam Rze" to ewidentnie jego dziecko. O ile da się za reklamy państwowe i powiązane z rządem konsorcja utrzymać pierwszy tytuł, to ten drugi jest na straconej pozycji. Bez Pawła Lisickiego, Piotra Gabryela, Michała Karnowskiego, a pewnie i bez Bronisława Wildsteina, Rafała Ziemkiewicza, a może i bez Roberta Mazurka., to pismo nie ma prawa bytu. Jeśli to nie jest niszczenie względnej równowagi mediów to już nie wiem co mogłoby nosić tę nazwę.
Biorąc pod uwagę, że dzieje sie to w czasie stawiania przed Trybunał Stanu liderów opozycji, i coraz większych ustawowych ograniczeń obywateli w wyrażaniu swoich poglądów, trudno nie mieć wrażenia, że stoimy w obliczu zupełnie nowej odsłony w walkę nie tylko o literę, ale przede wszystkim o ducha i sens pojęcia demokracji.
