Wpierw tytuł tego wpisu miał brzmieć: „U2 w cieniu Miriam“, a miało go obrazować „MagnifIcent“ wyśpiewane w dalekim Maroku przez „kompanię braci“ pod przewodem Bono. Ale jako że kompozycja ta skąpana jest totalnie w słońcu, a wierni jesteśmy wielkopostnemu oczekiwaniu w półmroku na blask Światła, zostawiamy ją sobie na wielkanocny deser, zaraz po jakimiś nabitym bakaliami mazurku. Ustanawiamy za to w tej notce pewne continuum z wcześniejszym wpisem (zob. „Warszawskie Joshua Tree“), osadząjąc w niej I Still Haven‘t Found What Im Looking For w wersji gospel. Dlaczego takiej? The Edge to objaśnia we wstępie, zwalniając nas z obowiązku przypominania truizmu, że U2 tak twórczo odwoływało się do świata Biblii i chrześcijan. Sama treść owego „gospel song“ dobrze komponuje się z wielkopostnym szukaniem Mistrza, kolorystyką zaś z następnym foto-wpisem, który mamy w planach..