frantz33 frantz33
473
BLOG

Zgrane karty Donalda i Jarosław zakładnik idei

frantz33 frantz33 Polityka Obserwuj notkę 0

 

Dwumiesięczne pasmo porażek rządzącej koalicji i merytoryczna ofensywa największej siły opozycyjnej w kraju przyniosła swój pierwszy wymierny skutek. Według najnowszego sondażu TNS Polska gdyby wybory miały się odbyć dziś: PIS uzyskałby 39% głosów poparcia, a PO – 33%. W rzeczywistości dla której sondaże są sprawą najwyższej wagi to istne trzęsienie ziemi. Trzęsienie pozostawiające po sobie realia, które będą kształtować naszą najbliższą polityczną przyszłość.

Donald Tusk bez wątpienia ma w swym ręku już zgrane karty i nie może wybić się z impasu. Społeczna anestezja zbiera swoje żniwo –społeczeństwo zobojętniało na dotychczasowe zagrania obozu rządzącego, a PO i popierające je środowisko zatraciło tym samym swoje  zdolności obronne. Nie mogło być inaczej skoro sam Donald Tusk otoczył się poplecznikami w najgorszym wydaniu bez merytorycznych kompetencji (patrz: Nowak czy Mucha), a i środowiska popierające w ciągu ostatnich pięciu lat wyniosły na piedestał liderów przemysłu pogardy, którzy przez cały ten czas zawodowo zajmując się kpiną, wyśmiewaniem, szyderstwem i obrażaniem zatracili intelektualną zdolność (o ile jeśli niektórzy z nich kiedykolwiek ją mieli) odparcia merytorycznych ataków. A w takich atakach celuje dziś PIS. Nikt do dziś, czy to z  kręgu elit politycznych, czy to dziennikarskich popierających obóz rządzący nie potrafił merytorycznie i krytycznie zarazem odnieść się do słów prof. Glińskiego, nie tylko przedstawionych w wystąpieniu zaaranżowanym przez PIS, ale także zaprezentowanych w późniejszych audycjach telewizyjnych.  Dzisiejsze tzw. elity zdolne są jedynie do głoszenia że samą śmiałością krytyki prof. Gliński obraził najjaśniej panującego nam pana premiera (prof. Radosław Markowski) bądź posunięcia się do twierdzeń że sam pomysł jest niedorzeczny, śmieszny, wręcz schizofreniczny, a nawet antydemokratyczny. Tymczasem nawet najwięksi entuzjaści rządów Platformy i Donalda Tuska coraz głośniej publicznie wyrażają swój sceptycyzm. Marsz pod hasłem „Obudź się Polsko” otrzymał salonową legitymizację demokratyczności z ust samego Jacka Żakowskiego, a Monika Olejnik zreflektowała się że to nie Donald Tusk , a Jarosław Kaczyński jest dziś reżyserem polskiej sceny politycznej. O krok dalej poszedł Tomasz Lis, któremu trudno nie przyznać racji gdy publicznie stwierdza że nie bardzo wie,co i jak Donald Tusk musiałby powiedzieć w swoim wystąpieniu(expose-przyp. aut.), żeby nie uznano tego za zawód. W tej materii można by rzec, wszystko już było – niespełnione piękne obietnice, rekonstrukcje gabinetu, pohukiwania na antydemokratyczną opozycję. „Odgrzewanie starych kotletów”, podczas gdy wyborcy mają świeżo w pamięci pasmo kompromitujących porażek premiera i jego gabinetu, prędzej wywoła u nich uśmiech godny politowania aniżeli ponownie natchnie ich wiarą w cywilizacyjny sukces Polski. Sukces, który miał już nadejść przynajmniej cztery lata temu i nie wiedzieć czemu nadal nie nadchodzi. W tym momencie wydaje się wręcz,  że dla Platformy byłoby lepiej, gdyby tego expose udało się jakoś uniknąć.

 Jak cynicznie to nie brzmi, zamiast expose Platformie przydałaby się w tej chwili jakaś katastrofa, która przesłoniłaby na jakiś czas wszystkie inne sprawy, a na tle której premier Tusk mógłby się pokazać jako zaangażowany, kochający i czuły ojciec narodu, który w przeciwieństwie do jego adwersarzy potrafiących tylko knuć przeciw niemu w zaciszu dusznych gabinetów – działa tu i teraz wśród zwykłych pokrzywdzonych ludzi, wyciągając do nich bezpośrednio rękę. O ile ciężko o wygenerowanie samemu jakiejś katastrofy, o tyle uczynienie z pojedynczej tragedii ogólnonarodowego problemu to –  chociażby na przykładzie 2 letniej Madzi z Sosnowca – schemat medialnej wrzutki przez piarowców doskonale przećwiczony.  Efekty w tym wypadku byłyby co prawda mniejsze aniżeli w przypadku zaistnienia rzeczywistej katastrofy, ale na jakiś skutecznie mogłyby przystopować ofensywę PiSu.

Ze znanych rozwiązań piarowcy PO mogą też przyjąć zapoczątkowaną przez posłankę Sawicką, a kontynuowaną ostatnio przez E.Kopacz histeryczno-emocjonalną łkającą retorykę odwołującą się do empatii odbiorców. O ile w zasadzie cała strategia piarowska Platformy ukierunkowana jest na emocje, o tyle specyfika tej szczególnej techniki polega na tym, że nadawca prosi wręcz swojego odbiorcę by ten zrozumiał poprzez ludzkie odruchy,  że chociaż błędy zostały popełnione, to wynikały one jedynie z podejmowania działań w wyjątkowych okolicznościach przy jednoczesnym kierowaniu się wzniosłymi ideałami i nadmiarem dobrej woli. Niewątpliwie wadą tej taktyki jest już jej znaczne zgranie, a o jej przyjęciu lub odrzuceniu decyzja już z całą pewnością zapadła w oparciu o wyniki badań dotyczących odbioru przez opinię społeczną konferencji E. Kopacz.

 Najlepszym rozwiązaniem zdaję być jednak przełamanie od lat znanych schematów i zupełne zaskoczenie nie tylko swoich dotychczasowych wyborców ale także politycznych rywali, nagłym niespodziewanym zwrotem akcji. Zaskoczenia co prawda nie sposób przewidzieć, ale w tym kontekście mogą chociażby zrealizować się, na tą chwilę zdawałoby się zupełnie fantastyczne wizje niektórych prawicowych blogerów, którzy zwiastują, że premier zamiast kolejnego expose wygłosi swoją mowę pożegnalną. Byłby to swoisty „wybieg w przyszłość” obozu rządzącego. Przemówienie - w którym Donald Tusk zganiłby społeczeństwo za brak lojalności, wdzięczności i zaufania w godzinie wielkiej próby, a jego dymisja stałaby się pokazem ogromu konsekwencji jakie za sobą niesie taka postawa - z pewnością stałoby się wezwaniem do ogólnopolskiej mobilizacji.

Szczególnej błyskotliwości nie należy za to spodziewać się po prorządowych mediach. Oprócz wspomnianej indolencji umysłowej, która nie pozwala wytworzyć niczego poza kpiną i szyderstwem, prorządowi dziennikarze służą dziś jedynie za tubę przekaźnikową narracji obranej przez piarowców Platformy. Mainstreamowe media z pewnością po raz kolejny będą próbowały wzniecić społeczną histerię opowieściami o nadciągającym odrodzeniu się polskiego faszyzmu, zdominowaniu życia społecznego przez ciemnogrodzkie nauki kościoła katolickiego i nieuchronnej wojnie z ruskimi. Część dziennikarzy zapewne porwie się na poszukiwania nowego mesjasza postępowej części społeczeństwa zarówno w kręgach Platformy jak i poza nią. Na giełdzie z pewnością ponownie nie zabraknie nazwisk G.Schetyny, J. Palikota, A. Kwaśniewskiego czy A. Olechowskiego i innych. W zasadzie jeśli D. Tusk postanowi nadal trwać przy władzy, działania te mogą tylko jeszcze wydatniej nadwyrężać i podważać  jego autorytet.

Wielu komentatorów głosi, że cała nadzieja Platformy spoczywa zatem w samym PiSie i Jarosławie Kaczyńskim. Tymczasem Jarosław Kaczyński trafił w punkt, a on i jego ludzie tym razem są niespotykanie konsekwentni.  Polskie społeczeństwo zdaje się mieć zwyczajnie dość gadających głów wzniecających bezsensowne wojny i obrzucających się nawzajem błotem, bowiem  nie ma to żadnego pozytywnego przełożenia na poziom życia przeciętnego obywatela . Pasmo afer i porażek rządu oraz doświadczenie własnego lokalnego podwórka, utwierdziło również Polaków w przekonaniu, że podobnie jak na szczeblu lokalnym, najwyższych stanowisk w państwie nie zajmują żadni fachowcy, lecz bierne mierne ale wierne persony, lojalne wobec swoich patronów. Na tym gruncie, wspartym kryzysem ekonomicznym - odczuwalnym również w domowych portfelach, zrodziło się społeczne pragnienie często uświadomione, ale też wielokroć nie, aby losy Państwa w końcu powierzyć w ręce prawdziwych ekspertów. Naprzeciw  tym czasami utajonym społecznym oczekiwaniom wyszedł Jarosław Kaczyński z propozycją przeprowadzenia poważnych debat wśród fachowców i ekspertów zajmujących się określonymi dziedzinami życia społecznego oraz projektem powołania rządu technicznego. Język debatujących ekonomistów, oraz prof.Glińskiego potencjalnego premiera rządu eksperckiego, okazał się nową, dotąd niespotykaną jakością w polskim życiu publicznym.  Brak merytorycznego odniesienia wobec słów prof. Glińskiego i ekonomistów, zastąpiony nieudolnymi próbami wyśmiania całej idei przez polityków Platformy i dziennikarzy prorządowych raczej potęguje społeczne przekonanie o nieudolności rządzących aniżeli osiąga swój zamierzony cel. Piarowcy PiSu w końcu też sprawiają wrażenie, że dobrze odrobili zadanie domowe z zakresu dywersyfikacji podejmowanej tematyki w nieprzychylnym środowisku medialnym. Tematy około smoleńskie zazwyczaj poprzedzone są znaczącymi elementami z bieżącego życia państwa – których prorządowe media nie mogą zignorować pozostawiając bez komentarza.  Wydaje się zatem, że jeśli PIS nadal będzie zwiększać rozmach podejmowanych działań w ramach przyjętej koncepcji eksperckiej,  osiągnięcie sukcesu politycznego przezeń staje się jak najbardziej  realne. Kolejne debaty eksperckie ukazujące kontrast pomiędzy prawdziwymi ekspertami, a miałkością lansowanych elit, następne afery demaskujące rozkład struktur Państwa przez niekompetentnych i sprzedajnych urzędników, oraz sukcesywne przedstawianie kolejnych zatajonych faktów z związanych z katastrofą Smoleńską, to, jak pokazał ostatni sondaż,  skuteczna i właściwa droga w walce o wyborczy elektorat.

Zagrożeń, w drodze po osiągnięcie politycznego sukcesu, tymczasem PiS powinien upatrywać w wytraceniu impetu, popadnięciu w rutynę, obniżeniu poziomu dyskursu, bądź całkowitemu zarzuceniu koncepcji eksperckiej. O ile pierwsze trzy zagrożenia są całkowicie i stosunkowo szybko odwracalne, o tyle próba wycofania się z koncepcji eksperckiej, może zaciążyć na Prawie i Sprawiedliwości na wiele lat. Jarosław Kaczyński i cały PiS stali się nie tylko największymi beneficjentami swojej najnowszej idei ale także jej zakładnikami. Chociaż Jarosław Kaczyński nikomu nie składał obietnicy powołania rządu eksperckiego również w przypadku zwycięstwa PISu w wyborach, obietnica ta zakiełkowała już jednak w milionach umysłów Polaków. I ten fakt społeczny, w przypadku zarzucenia koncepcji, bez litości, z zimną krwią zostanie wykorzystany przez nieprzychylne od lat Kaczyńskiemu mainstreamowe media. Prorządowi dziennikarze i autorytety ochoczo dopełnią tym samym swoją narrację o największym cyniku wśród polskich polityków – Jarosławie Kaczyńskim, który w bezpardonowej drodze po władzę wpierw wykorzystał cynicznie liderów ugrupowań reprezentujących interesy najbiedniejszych warstw społecznych, następnie cynicznie czerpał z tragicznej śmierci brata i cierpień niemal setki rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, by na końcu cynicznie wykorzystać  środowiska naukowe i eksperckie.  Kaczyńskiemu po takim wizerunkowym ciosie, ze względu na zaawansowany wiek, może nie starczyć już czasu na mozolne odbudowywanie swojej pozycji, co będzie równoznaczne z jego polityczną emeryturą, a i jego dzisiejsi polityczni współtowarzysze mogą wylądować na obrzeżach wielkiej polityki, na niekrótki czas.

Kluczem do odniesienia sukcesu politycznego przez Prawo i Sprawiedliwość zatem jest  rozmach podejmowanych działań w ramach koncepcji eksperckiej oraz przekonanie społeczeństwa o jej autentyczności.  Jarosław Kaczyński jeśli chce jeszcze odnieść polityczny sukces powinien powściągnąć swoje polityczne ambicje i zadowolić się rolą dobrotliwego ojca całej idei, przy ewentualnym pozostawieniu sobie świeckiego przywództwa nad środowiskami około radiomaryjnymi, zaangażowanymi w katastrofę smoleńską. A kto wie czy potencjalne powodzenie koncepcji eksperckiej, uwieńczone stworzeniem mającego szerokie poparcie społeczne rządu technicznego, nie utoruje zarazem Jarosławowi Kaczyńskiemu w nie tak znów odległej przyszłości otwartej drogi do objęcia fotela prezydenckiego.

frantz33
O mnie frantz33

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka