Wyemitowany przez TVN film o losach "przyjaźni" Pyjasa, Wildsteina i Maleszki z wielu względów jest wyjątkowy.
Po pierwsze dramatyczna jest ludzka wymowa tego dramatu. Trzech młodych ludzi buntuje się przecwko systemowi. Jeden szybko przechodzi na "ciemną stronę mocy", drugi przechodzi do innego, lepszego świata, trzeci jest pierwszy skazanym za śmierć swojego kolegi i wylatuje z Rzepy pod naciskiem Wyborczej, w której w tym samym czasie pracuje Maleszka. Idealna historia na filmowy dramat. Szkoda, że ze smutnym przesłaniem...
Najbardziej zdumiewa bezkarność ludzi, którzy doprowadzili do śmierci Pyjasa. W filmie byli esbecy bez zażenowania opowiadają o swojej pracy, nie widać żadnych wyrzutów sumienia. Są szanowanymi obywatelami, dostają emerytury rzędu 5000 zł, tylko pozazdrościć... nie mówiąc o Maleszce, który dopiero kilka dni temu został zwolniony z GW. Czy jest jeszcze szansa na skazanie winnych? Obawiam się, że raczej nie, że jest już za późno.
Na szczęście powstał film, film bez dwóch zdań bardzo dobry, obydwie dziennikarki świetnie wykonały robotę. Może ten obraz, obejrzany przez setki tysięcy Polaków, będzie choć częściową rekompensatą braku osądzenia winnych.
Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, że film wyprodukował akurat TVN, który w debacie lustracyjnej niejednokrotnie stawał po stronie zwolenników teorii "szambiarskiej". Jak widać czasy się zmieniają. Oby tak pozostało, choć patrząc na komentowanie sprawy książki o Wałęsie przez Kolendę - Zaleską trudno uwierzyć, że to ta sama stacja telewizyjna.
Gdy w trakcie oglądania filmu patrzyłem na wypowiedzi Kozłowskiego, Zolla, Widackiego zastanawiałem się tylko nad jednym - jak dobrze wyczyszczono ich teczki. Mam nadzieję, że nie lepiej niż Wałęsy.
Czy film będzie impulsem do otwarcia teczek IPN? Wątpię, brak woli politycznej PO połączony z niechęcią do tematów konfliktowych zrobi swoje. Mimo wszystko cieszę się, że ten film powstał. Każda prawda o naszej najnowszej historii jest tego warta.
