molasy molasy
432
BLOG

Nieznośna lekkość przepraszania Tuska i podobnych mu polityków

molasy molasy Polityka Obserwuj notkę 5

"Jestem gotów przepraszać Polaków każdego dnia za to, że w środowisku politycznym zdarzają się ludzie, którzy nie powinni do niego trafić, bo nie potrafią sprostać standardom etycznym" - powiedział dzisiaj Donald Tusk w odpowiedzi na pytanie o sprawę byłej poseł PO Barbary Sawickiej, którą sąd skazał na więzienie za korupcję.

Ucieszyła mnie ta obietnica, bo oczyma duszy swojej ujrzałem początek każdych "Wiadomości" nadawanych codziennie o 19.30 w TVP1. Zaraz po zapowiedzi najważniejszych newsów, pojawia się na ekranie premier Tusk i przeprasza nas Polaków! Czyż to nie piękna perspektywa, moi Rodacy! Zaraz po tych przeprosinach nadany zostanie reportaż o polityku, za którego przepraszał tego dnia premier. Jestem pewny, że będą oni wszyscy pochodzić z PiS-u. Tak, z tej właśnie partii, a nie z PO, ponieważ Tusk powiedział w środowisku politycznym, a nie w środowisku politycznym PO. Zatem nie przepraszał dzisiaj jako szef PO odpowiedzialny za to, że dopuścił do tego, iż w szeregach tej partii skorumpowana Sawicka robiła karierę polityczną, lecz za wszystkich polskich polityków, którzy nie potrafią zapobiec temu, że są wśród nich tacy, którzy nie potrafią sprostać standardom etycznym. Z dalszego ciągu wypowiedzi wynika, że przepraszał w szczególności za polityków PiS-u, którym zarzucił, że wykorzystywali politycznie sprawę Sawickiej, co oczywiście etyczne nie było. A w szczególności nieetycznie zachowywali się dwaj obecni posłowie PiS-u Mariusz Kamiński oraz Tomasz Kaczmarek, którzy jako funkcjonariusze CBA zajmowali się "prowokowaniem przestępstw" i na ofiarę tego niecnego procederu upatrzyli sobie "biedną" poseł Sawicką. 

Przyznam szczerze, że gdy słyszę tak sformułowane przeprosiny, to scyzoryk mi się w kieszeni otwiera. Bo po ich usłyszeniu czuję się, jakbym dostał w twarz od "przepraszającego". Takie przeprosiny, to sobie szef PO może schować w tyłek. Niech przeprasza za siebie i swoją partię, a nie za innych i inne partie. Formułując w ten sposób przeprosiny, Tusk zasugerował, że on tutaj jest całkowicie bez winy, bo przecież takie Sawickie są nie tylko w PO, ale w całym polskim środowisku politycznym. PO nie różni się pod tym względem niczym od PiS-u. A nawet może być uważana za lepszą od tej partii, bo przecież "przepraszający" premier poczuwa się do winy za wszystkich naruszających standardy etyczne polityków, natomiast członkowie PiS-u Kamiński i Kaczmarek bynajmniej za czyny byłej poseł PO poczucia winy nie mają. Czyż nie są to pozbawione empatii dla innych potwory polityczne!

Nie tylko Tusk, ale także inni czołowi politycy PO są specjalistami wyższej klasy od takiego przepraszania, że swymi przeprosinami wymierzają policzek przepraszanemu. Należy do nich Bronisław Komorowski, który "przepraszał" w październiku 2010 r. Jarosława Kaczyńskiego po zamordowaniu łódzkiego działacza PiS-u Marka Rosiaka przez członka PO. Lider PiS-u powiedział wtedy, że "mord w Łodzi, Smoleńsk, wojna o krzyż to wynik przemysłu nienawiści Tuska, Palikota, Niesiołowskiego". Na tę wypowiedź zareagował Komorowski, który wystosował do Kaczyńskiego zaproszenie na spotkanie, a w celu zachęcenia go do jego przyjęcia, wygłosił na konferencji prasowej następujące "przeprosiny": "Zróbmy eksperyment. Ja bardzo serdecznie przepraszam.Jestem skłonny przeprosić za Janusza Palikota, Antoniego Macierewicza, Jacka Kurskiego, Stefana Niesiołowskiego, za siebie i zobaczymy, co z tego wyniknie". Choć to trudne do uwierzenia, ale tak pięknie sformułowane "przeprosiny", w których winę za łódzką zbrodnię rozdzielono po równo między polityków PiS-u oraz PO, nie skłoniły Kaczyńskiego do przyjęcia zaproszenia na spotkanie od Komorowskiego!

Wśród polskich polityków popularne jest przepraszanie nie obrażonej osoby, lecz "tych, którzy poczuli się dotknięci" zrobioną komuś zniewagą. Wśród nich bryluje Stefan Niesiołowski. Oto jego "przeprosiny" po niedawnym incydencie pod Sejmem, gdy zaatakował dziennikarkę Ewę Stankiewicz, zacytowane na stronie internetowej "Gazety Wyborczej": "- To podłe kłamstwo, że zaatakowałem ją fizycznie, bo nawet jej nie dotknąłem. Powiedziałem w końcu: Won! - zapewniał Niesiołowski. - Ale jak wychodziłem z Sejmu, tłumy wyły: Ty złodzieju, ty bandyto! Wygrażali pięściami. Czy mają prawo żądać przeprosin za słowo "won", czy tu jest jakaś symetria? Ale jeśli ktoś poczuł się dotknięty, to z najwyższym obrzydzeniem przepraszam - zakończył poseł PO i dodał, że cała sprawa to prowokacja PiS".

Nurtuje mnie pytanie, kogo miał na myśli wicemarszałek Sejmu, formułując takie idące z głębi serca "przeprosiny"?

Do polskich polityków często przepraszających należy europoseł Michał Kamiński, który tak o tym mówi: "W polityce dużą umiejętnością jest umieć przeprosić i przyznać się do błędów. Szkoda, że nie wszyscy nabyli tę umiejętność".

Ciekawy jestem, czy ten spin doktor zalicza do polityków umiejących przepraszać Tuska, Komorowskiego i Niesiołowskiego. Z pewnością przepraszanie przychodzi im łatwo. Zbyt łatwo. Podejrzanie łatwo. Nieznośnie łatwo. 

Wyczuwam fałsz w ich przeprosinach, bo przepraszanie nigdy łatwe nie jest. A nawet jeśli zgłaszana przez Tuska chęć codziennego przepraszania Polaków nie jest fałszywa, to jest objawem jakiegoś psychicznego zboczenia. Wolę od niego i podobnych mu polityków takich, którzy nie nadużywają słowa "przepraszam". I jeśli już przepraszają to szczerze, a nie po to, żeby kogoś ponownie obrazić.

molasy
O mnie molasy

"JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA" - Józef Mackiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka