Właśnie w dniu dzisiejszym klub Platformy Obywatelskiej miał wybrać spośród swoich członków zastępców szefa klubu, którym z namaszczenia Donalda Tuska - na pocieszenie po poniżającym sposobie dowiedzenia się o odwołaniu z funkcji v-ce premiera i ministra spraw wewnętrznych i administracji został Grzegorz Schetyna. (Numerek jaki wykręcił partii Zbigniew Chlebowski, dotychczsasowy przywódca sejmowy Platformy, dla którego brakło miejsca w Kancelarii Premiera jak powszechnie wiadomo musiał odejść w niesławie.)
Właściwie słowo "wybór" stanowi tutaj mocne nadużycie, gdyż wszystkie funkcje zostaną przyznane znacznie wcześniej. Kwestią nie jest więc to czy posłom z ostatnich sejmowych rzędów pasuje, aby wysokie stanowisko w partii zajmował naczelny pajac i klaun polskiej sceny politycznej - Janusz Palikot lub Jarosław Gowin, ale to czy dzięki temu uda się okiełznać i zatrzymać przy sobie wiedzącego zbyt wiele o niejasnych interesach w PO, a w związku z tym zbyt niebezpiecznego na za długiej smyczy pana Wibratora lub uda się namówić do wzięcia udziału w tej farsie nieformalnego przywódcę konserwatywnego skrzydła Platformy - Gowina, co mogłoby zahamować ewentualny rozłam wśród garstki przyzwoitych platformersów, nie akceptujących zamiatania sprawy afer hazardowych i stoczniowych pod dywan.
Głosy sprzeciwu z dalszych rzędów są coraz głośniejsze. W tak "demokartycznej" partii wypowiedź pod nazwiskiem groziłaby surowymi konsekwencjami, dlatego też dobiegają coraz donośniejsze anonimowe protesty o "automatycznym nadaniu" szefa klubu.
– A co z Dzikowskim i Rybickim? (dotychczasowi zastępcy szefa klubu) – pyta jeden z posłów. – Wielu kolegów nie jest zadowolonych z tego, że zamiast nich będzie nami zarządzał Janusz Palikot czy Sławek Nowak.
Nutka optymizmu na koniec- zawsze jest szansa, że tak "szlachetni" przywódcy jak Palikot szybciej pociągną statek pod banderą Platformy na dno.
(Artykuł)
