Dziś będzie trochę z przymrużeniem oka. Właściwie byłoby, gdyby nie fakt, że nas wszystkich kosztuje to 180 tysięcy złotych. O czym mowa? O odszczurzaniu ministerstwa rozwoju regionalnego. Właśnie tyle wyda instytucja pod przewodnictwem Elżbiety Bieńkowskiej na ratowanie i zabezpieczenie "barku, w którym wydawana jest żywność" - jak tłumaczą pracownicy ministerstwa.
Przeznaczona kwota wystarczyłaby do odszczurzenia całej armii szczurów. Czy taka plaga zaatakowała ulicę Wspólną (nie mylić z tą serialową)?
Co ciekawe jak dotąd w ministerstwie szczura na oczy nie widział. W takim razie profilaktyka godna najwyższych pochwał. Osobiście mogę podrzucić jeszcze kilka pomysłów przed czym powinna się pani minister zabezpieczyć. Pamięta ktoś jeszcze wąglika? A co na to nasze czarne koty, ileż szkody mogą przynieść? Nie zapominajmy o zawsze groźnych muchach tse-tse...
Gdyby choć była szansa, że cały ten rząd zjedzą szczury... Podobno to mądre zwierzęta, więc może jakaś nadzieja jest :)
(Artykuł)