Miro z komisji hazardowej, ten "z właściwej" strony stołu oświadczył wczoraj, że komisja będzie musiała przedłużyć czas swojej pracy, wyznaczony z przyczyn wiadomych, głosami samych zamieszanych w aferę do końca lutego. Jako, że konsekwencja i jakikolwiek plan działania to dla platformersów sformułowania obce nie dziwi poniższy fragment, zaczerpnięty z WPROST:
"Jego zdaniem (Sekuły - przyp.), zmiana uchwały o powołaniu komisji, w której zapisano, że komisja ma zakończyć pracę do końca lutego 2010 roku, nie jest konieczna do przedłużenia czasu pracy sejmowych śledczych. Przekonywał, że prawo zezwala na "spóźnienie" komisji bez zmiany uchwały, bo przekroczenie lutego terminu określonego w dotychczasowej uchwale nie jest objęte żadną sankcją i nie spowoduje "nieważności prac komisji"."
Nasuwa się więc oczywiste pytanie - po jakie licho w takim razie jakikolwiek termin wyznaczano?! Zapewne w momencie powoływania komisji i ustalania absurdalnych dat, Platforma nie wiedziała jeszcze, że jej "oficerowie" - Sekuła z Neumannem i Urbaniakiem strzelą kilka bramek swojej własnej partii, blokując jej prace poprzez absurdalne i nieuzasadnione wyrzucanie ze swojego składu posłów opozycji.
Śledząc same przesłuchania i sposób zadawania pytań przez przedstawicieli rządzącej partii, ma się dziwne wrażenie, że tak, jak kilka miesięcy temu niczym wróżki potrafili przewidzieć czas niezbędny na zbadanie afery, tak w tym samym momencie mieli już gotowy raport końcowy z jej prac.
I na koniec taka podpowiedź dla Platformersiaków - zamiast trzesących się jak galareta ze strachu przy zadawaniu pytań Tuskowi posłów, wytypujcie do komisji niskobudżetowych aktorów. Lepszy efekt gwarantowany!
(PlatformaObywatelska.cba.pl)
P.S.
Jeszcze raz dla przypomnienia najlepsza akcja Sekuły...
