W momencie, gdy Rzeczpospolita dotarła do zeznań Ryszarda Sobiesiaka złożonych w prokuraturze, które poddają w wątpliwość prawdziwość zeznań przed komisją hazardową głównych bohaterów afery z Platformy - Grzegorza Schetyny, Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego, naczelny ujadacz platformersów Stefan Niesiołowski zarzuca pomysł rozwiązania komisji. Skojarzenie nasuwa się samo.
Warto przypomnieć, że przed komisją Schetyna przekonywał, że Sobiesiaka zna od lata 2003 roku, Drzewiecki czas znajomości wyznaczył na lat 10, natomiast Chlebowski na "4 może 5". lat W aktach śledztwa czytamy: „Drzewiecki, Chlebowski i Schetyna byli moimi kolegami, znam Drzewieckiego i Schetynę od około 20 lat”. Czy moża pomylić się aż tak bardzo? Czy ponownie zadziałała pamięć wybiórcza tak charakterystyczna dla platformerskich aferzystów? Każe to także poddać w wątpliwość prawdziwość pozostałych zeznań wypudrowanych do granic możliwośći Drzewieckiego i Chlebowskiego oraz "luzaka" Schetyny.
Okazuje się również, że najbardziej z wiarygodnych wersji dotyczących możliwego przecieku przedstawiona przez Mariusza Kamińskiego, a usilnie wyśmiewana przez sędziów własnej sprawy ("Pędzący Królik") jest coraz bardziej prawdopodobna. Potwierdza to sam Sobiesiak: „W czasie spotkania w sierpniu 2009 Marcin Rosół, z tego, co mówiła córka, zasugerował jej, że ponieważ są donosy na »twojego tatusia«, to lepiej, żeby nie startowała. (...) Córka powiedziała, że poinformował ją, że są donosy na mnie”.
Coraz gorzej wygląda sytuacja Platformy. Już wcześniej można było się przekonać, że partia jest gotowa poświęcić wiele, aby prawda nie wyszła na jaw. Wydaje się, że na szczęście jej się nie uda i dowiemy się jaki jeszcze trup zalega w platformerskiej szafie.
(PlatformaObywatelska.cba.pl)
